Tym co pozwoliło nam wyzwolić się z ograniczeń społecznych
jakie nakładała na nas biologia była kultura – dzięki wierze (bo tak trzeba to
określić) w określone wizje prezentowane przez charyzmatyczne jednostki, a
potem wykształcenie na ich podstawie różnych instytucji, zyskaliśmy procedury
łagodzące stres społeczny czyli prawa i zwyczaje. Obiekty sakralne znalezione w
Gobekli Tepe na terenie dzisiejszej Turcji, datowane na 10 tysięcy lat przed
naszą erą, dowodzą, że mechanizmy takie wykształciły się już u ludów
zbieracko-łowieckich. Jeśli były one w stanie podjąć na tyle skoordynowaną
współpracę, musiały realizować ustalony plan, a do tego potrzebne było
przywództwo. Żeby jednak je objąć trzeba było atrakcyjnej oferty kulturowej,
która stawała się matrycą wielkiej wspólnoty. I tu rodzi się pytanie co
skłoniło ludzi do porzucenia „wolności” i centralizowania się w ośrodki
kulturowe.
Choć zapewne nie dochodziło do takich świadomych kalkulacji,
tym co kierowało ludźmi był ich ewolucyjny interes. Tworzenie coraz większych
grup społecznych przekładało się na sukces genetyczny. Najpierw nasze mózgi się
powiększały, żebyśmy mogli być bardziej społeczni. A kiedy już osiągnęły
ludzkie rozmiary wykorzystały kulturę do wzmocnienia tych skłonności. W
wielkich społecznościach każdy nie mógł każdego znać, ale znał za to niepisaną
(jeszcze) „umowę społeczną” – prawa i obowiązki jakie przysługiwały każdemu
członkowi wspólnoty kulturowej. Powierzenie swojego losu duchowemu przywódcy
wiązało się oczywiście z pewnymi wyrzeczeniami i ograniczeniami, ale prowadziło
do wspólnego dobra. Można było działać na większą skalę, tworząc prehistoryczny
system „pomocy społecznej” – gromadzenia wielkich zapasów żywności, a następnie
ich ochrony przed grabieżą.
Wznoszenie wielkich kompleksów kultowych wobec skromności
ówczesnych zasobów wydawać by się mogło absurdalne, ale pozwalało spajać
wspólnoty wokół wyrażanych w nich wizji. Być może od realizowania takich
projektów zaczęło się także... rolnictwo. Analiza DNA dzikiej pszenicy rosnącej
w okolicy Gobekli Tepe wskazuje, że to najbliższa krewna pszenicy współczesnej.
Niektóre ze kamiennych bloków świątyni ważą po kilkadziesiąt ton, a uporanie
się z tak ciężkimi wyzwaniami wymaga ogromnego nakładu pracy. Do wyżywienia
masy „robotników” oderwanych przecież od myślistwa i zbieractwa konieczne było
naprawdę solidne zaplecze. W rezultacie mogło to wieść do eksperymentów
żywnościowych, polegających na ujarzmieniu jej naturalnych zasobów. Jednym ze
sposobów na zapewnienie wszystkim racji żywnościowych mogło być zbieranie i
wysiewanie ziaren dzikich zbóż, których następna selekcja doprowadziła do
wykształcenia się odmian rolniczych i produkcji żywności. Sanktuarium stając
się celem pielgrzymek ludzi z dość rozległego obszaru mogło przyczyniać się do
rozpowszechnienia siewu tych zbóż.
Rozpowszechnianie się rolnictwa prowadziło do gromadzenia
jeszcze większych zapasów żywności, co wymuszało ich ochronę, czyli tworzenie
jeszcze większych ośrodków kulturowo-politycznych. Oczywiście każda władza przy
okazji realizowała własny interes, ale nawet z punktu widzenia pradawnego
chłopa lepiej było ją utrzymywać, niż przyciągać swymi zasobami głodnych
„dzikusów” i innych obcych. Innym skutkiem takiej organizacji było z kolei
żywienie miast, które przez rzemiosło i handel wiązały się w jeszcze większe
sieci społeczne. Niestety przez cały czas trzeba było mobilizować się, żeby
odpierać zagrożenia, które wraz z rozwojem społecznym stawały się bardziej
„imperialne”. Innymi słowy wielkie centra polityczne dążyły do monopolizowania
kontroli nad coraz rozleglejszymi zasobami, a więc rozszerzania swojego
władztwa (i kultury). W nadchodzącej epoce bezustannych wojen politycznych
integrująca rola więzi kulturowej stawać się musiała coraz ważniejsza.
Proces ten zatrzymały dopiero dwie wojny światowe, które
pokazały, że przegranymi wojen kulturowych w epoce przemysłowej będą wszyscy.
Czas pokoju i współpracy gospodarczej sprzyja wymianie idei i swego rodzaju
globalizacji kultury, choć czyni ona z wzorców kulturowych swego rodzaju produkty.
Przeciętny Polak obejrzał na pewno więcej amerykańskich, a nawet brytyjskich
produkcji filmowych niż odwrotnie, ale przecież nikt nas do tego nie zmusza...
Choć różnimy się od Amerykanów i pewnie nadal będziemy, trend ten wskazuje
jednak, że coraz bardziej będziemy się do nich upodabniać. Nawet Chiny, stając
się dziś drugim gospodarczym graczem, kulturowo stają się coraz bardziej
„zachodnie”. Świat islamu zmienia się powoli, ale nawet on bez wynalazków
zgniłego kapitalizmu nie byłby już w stanie funkcjonować – a one przecież
zmieniają życie. Rosja coraz bardziej bezpardonowo tocząc z Europą i Ameryką
wojnę hybrydową, pokazuje swoją kulturową bezsilność – jedynie podrabiając i
imitując zachodnie modele komunikacyjne jest w stanie oddziaływać na nasze
umysły. Najważniejszym pytaniem które musimy sobie zadać w XXI wieku będzie:
czym jest prawda? Na pytania które nasi przodkowie zadawali sobie jeszcze w
jaskiniach wbrew pozorom nadal nie ma bowiem jasnych odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz