Podobno wielkość kory nowej u naczelnych odzwierciedla
wielkość grup w których są w stanie funkcjonować. Gatunki żyjące w większych
grupach społecznych mają ją większą, co w uproszczeniu przekłada się na większe
mózgi. Życie społeczne było kwestią życia i śmierci, co wymusiło posiadanie
inteligencji zdolnej do wyrafinowanej komunikacji. Ta najmłodsza ewolucyjnie
część naszej mózgownicy odpowiada przy okazji za nasze wyższe funkcje
poznawcze, takie jak wyobraźnia – język był nie tylko spoiwem „znajomych” wymieniających
między sobą plotki i informacje, ale umożliwił też budowanie wielkich narracji
kulturowych. W ten sposób wymyśliliśmy bogów, narody i pieniądze.
Dzisiaj opowieści (mity, wartości, prawa) łączą nas we
wielkie społeczeństwa – globalny rynek, państwa, aglomeracje miejskie, nie
mówiąc już o sieci internetowej. Ale zdaniem słynnego psychologa ewolucyjnego
Robina Dumbara grupa społeczna w której człowiek jest w stanie zachować
orientację wynosi około 150 osób. Do takich wniosków doszedł po analizie zależności
między objętością kory nowej a typową liczbą relacji u 38 gatunków naczelnych.
Jeżeli grupy są zbyt liczne poszczególni osobnicy nie są w stanie utrzymywać ze
wszystkimi ich członkami więzi, co prowadzi do rozpadu. Nawet mieszkając czy
pracując we wielkich skupiskach ludzkich ograniczamy nas świat społeczny do
naszych możliwości.
Niby oczywiste, a jednak nie. Po pierwsze wielkomiejskie
życie wydaje się już dla wielu z nas czymś „naturalnym” lub kuszącym, ale tak
naprawdę generuje spory stres społeczny. Paradoksalnie jednak od adrenaliny
można się uzależnić – dodaje ona energii i wyostrza zmysły, choć prowadzić może
też do lęków i agresji. Obserwacje pokazują, że w społecznościach o największym
zagęszczeniu mamy największą przestępczość. Siłą rzeczy w molochach relacje
międzyludzkie stają się bardziej anonimowe i opierają się raczej na
mechanizmach niż więzi. Nowoczesna technologia teoretycznie umożliwia nam
kontaktowanie się z nieograniczoną liczbą osób, ale także i w tym wypadku
ograniczają nas nasze mózgi. Można mieć wielu „znajomych” na fejsbuku, ale
część z nich służy nam po prostu do reklamowania siebie. Poza tym częścią
naszego życia społecznego mogą być też jakieś futrzaki czy postacie z
telewizji, którym również poświęcamy swoje emocje i czas.
Należy przy tym pamiętać, że „liczba Dunbara” określa
maksymalny krąg grupy społecznej, a sama jest matrioszką składającą się
mniejszych kręgów. Potrafimy na podstawowym
poziomie rejestrować zachowanie około 150 osób, lecz nie wszyscy są
naszymi przyjaciółmi. Analiza 35 milionów rozmów telefonicznych z 2007 roku (a
więc czasów kiedy ludzie nie wymieniali jeszcze tak wielu komunikatów
internetowych jak dzisiaj) wskazywała, że liczba osób z którymi kontaktowaliśmy
się bardzo często (przyjaciół) wynosiła średnio 4. Bliskich znajomych mieliśmy
11, a dalszych 30. Przy okazji warto też zaznaczyć, że im większą liczbę
znajomych ktoś posiada tym słabszą więź może zbudować i jest to w zasadzie
psychologiczna arytmetyka. Im mniej jesteśmy w stanie przeznaczyć czasu na
relację, tym staje się ona słabsza, dlatego zmieniając miejsce zamieszkania
często zmieniamy też przyjaciół, a po starych zostają tylko sentymentalne
wspomnienia. Dzieląc swój czas na większą liczbę relacji zmniejszamy ich siłę.
Z pewnością nowe technologie komunikacji zmieniają naszą
świadomość i relacje z innymi. Pozostając najbardziej społecznym gatunkiem na
Ziemi przenosimy jednak swoje życie w nieznane naszym przodkom wymiary, co może
mieć nieznane konsekwencje w przyszłości. Nasze mózgi zasadniczo nie zdążyły
się jeszcze zmienić od czasów kiedy współdziałaliśmy w 150-osobowych grupach, a
przecież takie życie społeczne odpowiada za wykształcenie zdolności
poznawczych, dzięki którym zbudowaliśmy cywilizację techniczną w oparciu o
wartości kulturowe. Przekazywanie sobie wiedzy między osobnikami zdolnymi do
rozpoznawania wysokich rzędów intencjonalności (co było konieczne w tak
„dużych” grupach) zaowocowało rozwojem języka, umożliwiającego coraz większe
precyzowanie treści, ale też dokonywanie wyrafinowanych oszustw. Skoro życie
społeczne uczyniło nas homo sapiensami spodziewać się możemy dalszych, choć
bardzo rozciągniętych w czasie transformacji – o ile tylko nie dojdzie do
jakiegoś technologicznego regresu, jakie w historii miały już miejsce na przykład
po upadku Rzymu czy Angkoru.
Internet przyniósł nam dostęp do prawie darmowej wiedzy,
lecz też szamba informacyjnego – pornografii, debilnych popisów i pseudofaktów.
Zrozumienie cyfrowej rewolucji społecznej jest jednym z największych wyzwań
psychologicznych i socjologicznych, a nawet filozoficznych. Anonimowość wyzwala
niskie instynkty osób agresywnych i nieśmiałych, a wirtualny „selfizm”
przeradza się w narcyzm. I tak dalej. Lecz oczywiście lubię korzystać z sieci,
bo w prawdziwym życiu społecznym pełnię raczej rolę głupka niż mądrali...
Niemniej życie w globalnej wiosce jest do pewnego stopnia złudzeniem –
wyrafinowana komunikacja jednoczy nas i separuje. Kora nowa podłączona do
zbiornika wyobraźni czyni nieraz z informacji społeczną hiperabstrakcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz