Łączna liczba wyświetleń

piątek, 7 grudnia 2018

MÓZG SPOŁECZENOŚCIOWY


Podobno wielkość kory nowej u naczelnych odzwierciedla wielkość grup w których są w stanie funkcjonować. Gatunki żyjące w większych grupach społecznych mają ją większą, co w uproszczeniu przekłada się na większe mózgi. Życie społeczne było kwestią życia i śmierci, co wymusiło posiadanie inteligencji zdolnej do wyrafinowanej komunikacji. Ta najmłodsza ewolucyjnie część naszej mózgownicy odpowiada przy okazji za nasze wyższe funkcje poznawcze, takie jak wyobraźnia – język był nie tylko spoiwem „znajomych” wymieniających między sobą plotki i informacje, ale umożliwił też budowanie wielkich narracji kulturowych. W ten sposób wymyśliliśmy bogów, narody i pieniądze.

Dzisiaj opowieści (mity, wartości, prawa) łączą nas we wielkie społeczeństwa – globalny rynek, państwa, aglomeracje miejskie, nie mówiąc już o sieci internetowej. Ale zdaniem słynnego psychologa ewolucyjnego Robina Dumbara grupa społeczna w której człowiek jest w stanie zachować orientację wynosi około 150 osób. Do takich wniosków doszedł po analizie zależności między objętością kory nowej a typową liczbą relacji u 38 gatunków naczelnych. Jeżeli grupy są zbyt liczne poszczególni osobnicy nie są w stanie utrzymywać ze wszystkimi ich członkami więzi, co prowadzi do rozpadu. Nawet mieszkając czy pracując we wielkich skupiskach ludzkich ograniczamy nas świat społeczny do naszych możliwości.

Niby oczywiste, a jednak nie. Po pierwsze wielkomiejskie życie wydaje się już dla wielu z nas czymś „naturalnym” lub kuszącym, ale tak naprawdę generuje spory stres społeczny. Paradoksalnie jednak od adrenaliny można się uzależnić – dodaje ona energii i wyostrza zmysły, choć prowadzić może też do lęków i agresji. Obserwacje pokazują, że w społecznościach o największym zagęszczeniu mamy największą przestępczość. Siłą rzeczy w molochach relacje międzyludzkie stają się bardziej anonimowe i opierają się raczej na mechanizmach niż więzi. Nowoczesna technologia teoretycznie umożliwia nam kontaktowanie się z nieograniczoną liczbą osób, ale także i w tym wypadku ograniczają nas nasze mózgi. Można mieć wielu „znajomych” na fejsbuku, ale część z nich służy nam po prostu do reklamowania siebie. Poza tym częścią naszego życia społecznego mogą być też jakieś futrzaki czy postacie z telewizji, którym również poświęcamy swoje emocje i czas.


Należy przy tym pamiętać, że „liczba Dunbara” określa maksymalny krąg grupy społecznej, a sama jest matrioszką składającą się mniejszych kręgów. Potrafimy na podstawowym  poziomie rejestrować zachowanie około 150 osób, lecz nie wszyscy są naszymi przyjaciółmi. Analiza 35 milionów rozmów telefonicznych z 2007 roku (a więc czasów kiedy ludzie nie wymieniali jeszcze tak wielu komunikatów internetowych jak dzisiaj) wskazywała, że liczba osób z którymi kontaktowaliśmy się bardzo często (przyjaciół) wynosiła średnio 4. Bliskich znajomych mieliśmy 11, a dalszych 30. Przy okazji warto też zaznaczyć, że im większą liczbę znajomych ktoś posiada tym słabszą więź może zbudować i jest to w zasadzie psychologiczna arytmetyka. Im mniej jesteśmy w stanie przeznaczyć czasu na relację, tym staje się ona słabsza, dlatego zmieniając miejsce zamieszkania często zmieniamy też przyjaciół, a po starych zostają tylko sentymentalne wspomnienia. Dzieląc swój czas na większą liczbę relacji zmniejszamy ich siłę.

Z pewnością nowe technologie komunikacji zmieniają naszą świadomość i relacje z innymi. Pozostając najbardziej społecznym gatunkiem na Ziemi przenosimy jednak swoje życie w nieznane naszym przodkom wymiary, co może mieć nieznane konsekwencje w przyszłości. Nasze mózgi zasadniczo nie zdążyły się jeszcze zmienić od czasów kiedy współdziałaliśmy w 150-osobowych grupach, a przecież takie życie społeczne odpowiada za wykształcenie zdolności poznawczych, dzięki którym zbudowaliśmy cywilizację techniczną w oparciu o wartości kulturowe. Przekazywanie sobie wiedzy między osobnikami zdolnymi do rozpoznawania wysokich rzędów intencjonalności (co było konieczne w tak „dużych” grupach) zaowocowało rozwojem języka, umożliwiającego coraz większe precyzowanie treści, ale też dokonywanie wyrafinowanych oszustw. Skoro życie społeczne uczyniło nas homo sapiensami spodziewać się możemy dalszych, choć bardzo rozciągniętych w czasie transformacji – o ile tylko nie dojdzie do jakiegoś technologicznego regresu, jakie w historii miały już miejsce na przykład po upadku Rzymu czy Angkoru.

Internet przyniósł nam dostęp do prawie darmowej wiedzy, lecz też szamba informacyjnego – pornografii, debilnych popisów i pseudofaktów. Zrozumienie cyfrowej rewolucji społecznej jest jednym z największych wyzwań psychologicznych i socjologicznych, a nawet filozoficznych. Anonimowość wyzwala niskie instynkty osób agresywnych i nieśmiałych, a wirtualny „selfizm” przeradza się w narcyzm. I tak dalej. Lecz oczywiście lubię korzystać z sieci, bo w prawdziwym życiu społecznym pełnię raczej rolę głupka niż mądrali... Niemniej życie w globalnej wiosce jest do pewnego stopnia złudzeniem – wyrafinowana komunikacja jednoczy nas i separuje. Kora nowa podłączona do zbiornika wyobraźni czyni nieraz z informacji społeczną hiperabstrakcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz