Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 18 września 2018

ZEJŚCIE DO PIEKIEŁ


Ken Kesey, wieśniak z krwi i kości, szkolny zapaśnik, samorodny pisarz i pierwszy hipis, wraz z kumplami z komuny Weseli Jajcarze, postanowił kiedyś wymienić poglądy z członkami faszystowskiego gangu Aniołowie Piekieł. I tak mówiąc o wolności jaką dają psychodeliki i motocykle udało im się zbratać pod znakami pacyfki i swastyki. Być może to właśnie mobilni twardziele z Hells Angels bardziej przypominali bohaterów z książek Keseya – chuligana McMurphy’ego czy potężnych drwali z lasów Oregonu – ale raczej ich nie czytali. Spontaniczni, niepoprawni i wyzwoleni, lecz też nieokrzesani, bezkompromisowi i brutalni, byli jednocześnie uosobieniem ideałów kontrkultury jak i ich zaprzeczeniem. Żyli jak chcieli lecz zamiast pokoju wszędzie siali spustoszenie. I nie udało ich się „oświecić” porcjami kwasu serwowanymi na ranczu Keseya.

 

Choć zaproszenie do siebie tej zgrai łobuzów wymagało niezaprzeczalnej odwagi i było z pewnością 
ciekawym eksperymentem przekraczania granic międzyludzkich, po pamiętnej trzydniowej imprezie groźni jeźdźcy powrócili do swych agresywnych praktyk. A Jajcarze do swojego wesołego cyrku – po upływie wielu lat zmienili się jednak w „szacownych” obywateli – biznesmenów, prawników, a nawet polityków. Sam Kesey im był starszy tym mniej zażywał kwasu, twierdząc że boi się o jego czystość. Ograniczył się do pielęgnowania legendy dawnych dni, rdzewiejących i porastających mchem jak autobus którym wyruszył w wielką psychodeliczną podróż. Na artystycznej emeryturze hodował krowy i kurczaki, a jego żona w lokalnym kościele uczyła dzieci studiowania biblijnego. Lecz nie zwątpił w sens tego co robił. – Kiedy znikają idee wychodzisz z tego bardziej ludzki, zamyślony i wyrozumiały – mówił.


Bo najgorsze co zdaniem Keseya mogło spotkać człowieka po LSD, to wgląd we własną pustkę. A co do rasistowskich gangów to lepiej z nimi rozmawiać niż się bić. - Kiedy widzisz groźnie wyglądających motocyklistów z ćwiekowanymi bransoletkami na Oregon Country Fair, widzę w tym okaz zdrowia. Nie chodzi o to, że chcę aby się tu kręcili. Ale próba wyeliminowania ich wszystkich, aresztowania, penalizacji prawnej – to jest właśnie zło. (...) Komary są częścią ekosystemu, i tak samo męskie szowinistyczne świnie. (...) Grupa lub system które eliminowałyby ich wszystkich, to byłaby siła zła. Kiedy tylko pojawia się jakaś siła która mówi, że zaraz wymaże tych ludzi, masz zło. Patrząc na historię, to co wydawało się najgorsze wcale nie było najgorsze – stwierdził w jednym z wywiadów. Bo jak mawiał inny klasyk, kto walczy z potworami niech uważa, żeby samemu nie stać się potworem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz