Łączna liczba wyświetleń

piątek, 20 lipca 2018

POGOŃ ZA WIATREM

POLECAM!!!
Życie jest ciągłym pędem, nie wiadomo tylko do czego. Cokolwiek zgromadzisz, będziesz potrzebował tego jeszcze więcej. Czymkolwiek się rozkoszujesz, będziesz chciał odlecieć dalej. I nawet mędrzec nad swoimi księgami nie wie do czego zmierza. Bo po co Ci pieniądze skoro masz wszystko? Po co przyjemności którymi nie umiesz się nasycić? I po co dumać, skoro życie ucieka? Najważniejsza jest wolność, czyli poczucie, że niczego nam nie brakuje. I trochę pomaga w tym wiedza, bo wyzwala z iluzji. Ale bez pełnego żołądka i odrobiny luzu ciężko być racjonalnym. Zarówno folgując swoim ambicjom i żądzom, jak i obsesyjnie je kontrolując, stajesz się ich zakładnikiem. Dlatego Budda zalecał drogę środka pomiędzy skrajnościami. Ale jeśli spotkasz na swej drodze Buddę zabij go! – to kolejna z buddyjskich zasad. Bo instytucjonalni mędrcy posługują się schematami i receptami, którym życie ciągle się wymyka.


Kiedy świat nie rozwijał się tak dynamicznie jak dzisiaj, ludzie za świetny sposób na bogacenie się uważali wojny czyli grabież swoich bliźnich. Dzisiaj mamy na świecie względny pokój, bo w końcu zrozumieli, że lepiej robić interesy i wspólnie się bogacić. I te lata pokoju i rozwoju napełniły nas wiarą w świetlaną przyszłość. Dlatego już dziś kredytujemy przyszłe inwestycje i konsumpcję. A ponieważ je finansujemy inwestycje i konsumpcja zwiększają się, i to generuje wzrost gospodarczy. Co prawda od czasu do czasu towarzyszą temu różne zawirowania (bo lubimy przesadzać w swoim optymizmie), ale nasza wiara nakręca system dobrobytu. W końcu im więcej dostępnych towarów i usług tym więcej możliwości. Otwiera się przed nami świat nowych wyborów. Niestety wiecznym problemem pozostają społeczne porównania, popychające wielu z nas do stresującego „wyścigu szczurów”.

 

Jeśli jednak jesteśmy syci możemy też filozofować. Co prawda zawsze było to domeną tych którzy nie tylko mieli co jeść, ale też mieli za dużo wolnego czasu, niemniej jeśli człowiek nie ma w życiu czasu, to tak naprawdę nie ma niczego. Pytanie do czego to wszystko zmierza nie jest tylko marudzeniem, bo nikt tego tak naprawdę nie wie. W całym tym rozpędzającym się świecie nie denerwuje mnie, że ktoś się bogaci, tylko raczej to, że staje się to imperatywem. Jeśli komuś dobrze jest jak jest, zaraz jest postrzegany jako ktoś komu jest „wszystko jedno”, musi więc przynajmniej gonić innych, albo chociaż to pozorować. Inflacja rzeczywistości wymusza na nas kroki do przodu, sęk w tym że ciągle narasta. Nie byłoby w tym specjalnym różnicy, czy będziemy mieli więcej o 2% czy 5%, gdybyśmy nie oczekiwali coraz więcej – albo gdyby tego od nas nie oczekiwano.


Słabnąca demografia pokazuje, że dla ludzi ważniejsze jest mieć kasę lub przyjemności niż rodzinę i to jest chyba najlepsza ilustracja zmian cywilizacyjnych. Niestety tempo rozwoju wymaga ciągłego dopływu „świeżej krwi” – w przeciwnym wypadku system matematycznie się załamie. Albo będziemy musieli powrócić do starych rodzinnych wartości, albo sprowadzać robotników z innych kręgów kulturowych – choć to może być społecznie problematyczne, co boleśnie objawił kryzys imigracyjny. Nie wiadomo też, kto ma rzeczywiście rację w sporze o przyszłość naszej planety i czy rzeczywiście grozi nam katastrofa ekologiczna. W każdym bądź razie konsekwencje nieumiarkowanego rozwoju nie muszą być takie kolorowe jak byśmy chcieli. I właśnie dlatego powinniśmy się nad nimi zastanawiać.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz