Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 12 czerwca 2016

ŻYCIE UMYSŁU

Inteligencja niejedno ma imię. Czym innym są zdolności społeczne, a czym innym analityczne czy literackie. W zależności od stojącego przed nami zadania możemy okazywać różne jej wymiary – na przykład zawodowemu kierowcy przydaje się wyobraźnia przestrzenna, która zdaniem psychologów jest jednym z rodzajów inteligencji. Nie znaczy to (choć jest taka możliwość), że dobry kierowca będzie dobrym matematykiem czy muzykiem, czynności te wymagają bowiem innego „myślenia”. Inteligencja jest wielopłaszczyznowa, a zatem określenie jej stopnia wymagałoby rozpatrywania jej w określonym aspekcie. Niby oczywiste, ale w życiu mamy skłonność do oceniania innych przez pryzmat własnych możliwości. Dlatego łatwo widzieć nam w ludziach głupków – daje nam to poczucie wyższości. Większość ludzi uważa się za inteligentniejszych od ogółu.


Koncentrowanie się na swoich mocnych stronach przynosi nam korzyści psychologiczne. Z tego powodu szczególnie rozwijamy się w tych właśnie kierunkach. Kiedy otrzymujemy informacje zwrotne w postaci wzmacniających samopoczucie komunikatów zachęcają nas one do pogłębiania aktywności. Kiedy z kolei coś nam uporczywie nie wychodzi – zniechęcamy się. Powstaje w ten sposób sprzężenie zwrotne wzmacniające nasze wrodzone predyspozycje. Rozwijanie swojej pasji jest poszukiwaniem ukrytych w niej nagród behawioralnych – satysfakcji związanej z przekraczaniem kolejnych poziomów. Gdy uwolnić pasję od jej funkcji utylitarnej (to znaczy jej służby innym celom, takim jak zdobywanie zasobów materialnych czy prestiżu społecznego), staje się ona wieżą ze słoniowej kości. Wybitne jednostki często przekraczały tę granicę, poświęcając się całkowicie wybranej dziedzinie. Stąd te wszystkie barwne anegdoty o geniuszu graniczącym z szaleństwem.

Roztargnieni naukowcy, tytani twórczej pracy, artyści i myśliciele, ignorowali inną rzeczywistość w imię „wyższych celów”. Wieczne poszukiwania i eksperymenty doskonaliły ich wizje. Ich światem stawała się pasja intensywna jak ekstaza. To odgradzanie się powiększało zaś tylko barierę. Wielkość geniuszy sprawiała bowiem, że ciężko im było znaleźć kogoś kto myślałby podobnie do nich. Z tego też powodu ciężko im niekiedy było w pełni wykorzystać swój potencjał. Dzisiaj wiele się mówi o inteligencji społecznej jako tej najbardziej w życiu przydatnej, ale prawda jak zwykle jest bardziej złożona. Okazuje się bowiem, że im ludzie inteligentniejsi tym lepiej radzą sobie samotnie. Potrafią realizować się na różne inne sposoby, które niepożądane kontakty społeczne mogłyby wręcz utrudniać. Poza tym, wbrew magnetycznej sile przyciągania wielkich aglomeracji, szczęśliwsi są mieszkańcy miasteczek i wsi, co wiąże się z mniejszym zagęszczeniem ludności. Bardziej niż ilość kontaktów społecznych liczy się ich jakość, zwłaszcza w przypadku osób inteligentniejszych, które są bardziej „wybredne”.

Biorąc pod uwagę wielopłaszczyznowość ludzkiej inteligencji znalezienie interesującego towarzystwa jest więc pewnym wyzwaniem. Ale to tylko dodaje smaku udanym kontaktom towarzyskim. Kiedy odkrywasz, że ktoś jest nudny, nie ma specjalnego znaczenia czy jest bogaty, silny lub ustosunkowany. Masz ochotę spierdalać i mniej lub bardziej dyskretnie spoglądasz na zegarek. Oczywiście takie przymioty nie są bez znaczenia, ale w pewnych granicach. W zależności od preferencji można nie wytrzymać opowieści o przepisach podatkowych, panelach podłogowych czy porodzie maciory. Zwłaszcza kiedy nie masz w tych sprawach nic do powiedzenia i narracja towarzysza zamienia Cię w potakująca kukłę. A jeszcze gorzej znaleźć się w grupie która wyłączy Cię z rozmowy – nie dość, że będziesz się nudził, to jeszcze zostaniesz uznany za nudziarza. Zaspokajanie potrzeb społecznych nie jest więc tak proste jak picie piwa w bramie, chyba że to jedyne czego do szczęścia Ci trzeba. Twoje wybory towarzyskie może determinować popęd seksualny czy chęć uzyskania protekcji, co jeszcze bardziej komplikuje sprawę. Spodziewane korzyści mogą okazać się przereklamowane lub obciążone nadmiernymi kosztami. – Moja noga nigdy nie postanie tam, gdzie nie ma tego o co chodzi – zarzekał się Witkacy. Ciekawe czy kiedyś wdepnął w gówno.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz