Inteligencja niejedno ma imię. Czym innym są zdolności
społeczne, a czym innym analityczne czy literackie. W zależności od stojącego
przed nami zadania możemy okazywać różne jej wymiary – na przykład zawodowemu
kierowcy przydaje się wyobraźnia przestrzenna, która zdaniem psychologów jest
jednym z rodzajów inteligencji. Nie znaczy to (choć jest taka możliwość), że
dobry kierowca będzie dobrym matematykiem czy muzykiem, czynności te wymagają
bowiem innego „myślenia”. Inteligencja jest wielopłaszczyznowa, a zatem
określenie jej stopnia wymagałoby rozpatrywania jej w określonym aspekcie. Niby
oczywiste, ale w życiu mamy skłonność do oceniania innych przez pryzmat
własnych możliwości. Dlatego łatwo widzieć nam w ludziach głupków – daje nam to
poczucie wyższości. Większość ludzi uważa się za inteligentniejszych od ogółu.
Koncentrowanie się na swoich mocnych stronach przynosi nam korzyści psychologiczne. Z tego powodu szczególnie rozwijamy się w tych właśnie
kierunkach. Kiedy otrzymujemy informacje zwrotne w postaci wzmacniających
samopoczucie komunikatów zachęcają nas one do pogłębiania aktywności. Kiedy z
kolei coś nam uporczywie nie wychodzi – zniechęcamy się. Powstaje w ten sposób
sprzężenie zwrotne wzmacniające nasze wrodzone predyspozycje. Rozwijanie swojej
pasji jest poszukiwaniem ukrytych w niej nagród behawioralnych – satysfakcji
związanej z przekraczaniem kolejnych poziomów. Gdy uwolnić pasję od jej funkcji
utylitarnej (to znaczy jej służby innym celom, takim jak zdobywanie zasobów
materialnych czy prestiżu społecznego), staje się ona wieżą ze słoniowej kości.
Wybitne jednostki często przekraczały tę granicę, poświęcając się całkowicie
wybranej dziedzinie. Stąd te wszystkie barwne anegdoty o geniuszu graniczącym z
szaleństwem.
Roztargnieni naukowcy, tytani twórczej pracy, artyści i
myśliciele, ignorowali inną rzeczywistość w imię „wyższych celów”. Wieczne
poszukiwania i eksperymenty doskonaliły ich wizje. Ich światem stawała się
pasja intensywna jak ekstaza. To odgradzanie się powiększało zaś tylko barierę.
Wielkość geniuszy sprawiała bowiem, że ciężko im było znaleźć kogoś kto
myślałby podobnie do nich. Z tego też powodu ciężko im niekiedy było w pełni
wykorzystać swój potencjał. Dzisiaj wiele się mówi o inteligencji społecznej
jako tej najbardziej w życiu przydatnej, ale prawda jak zwykle jest bardziej
złożona. Okazuje się bowiem, że im ludzie inteligentniejsi tym lepiej radzą
sobie samotnie. Potrafią realizować się na różne inne sposoby, które
niepożądane kontakty społeczne mogłyby wręcz utrudniać. Poza tym, wbrew
magnetycznej sile przyciągania wielkich aglomeracji, szczęśliwsi są mieszkańcy
miasteczek i wsi, co wiąże się z mniejszym zagęszczeniem ludności. Bardziej niż
ilość kontaktów społecznych liczy się ich jakość, zwłaszcza w przypadku osób
inteligentniejszych, które są bardziej „wybredne”.
Biorąc pod uwagę wielopłaszczyznowość ludzkiej inteligencji
znalezienie interesującego towarzystwa jest więc pewnym wyzwaniem. Ale to tylko
dodaje smaku udanym kontaktom towarzyskim. Kiedy odkrywasz, że ktoś jest nudny,
nie ma specjalnego znaczenia czy jest bogaty, silny lub ustosunkowany. Masz
ochotę spierdalać i mniej lub bardziej dyskretnie spoglądasz na zegarek.
Oczywiście takie przymioty nie są bez znaczenia, ale w pewnych granicach. W
zależności od preferencji można nie wytrzymać opowieści o przepisach
podatkowych, panelach podłogowych czy porodzie maciory. Zwłaszcza kiedy nie
masz w tych sprawach nic do powiedzenia i narracja towarzysza zamienia Cię w
potakująca kukłę. A jeszcze gorzej znaleźć się w grupie która wyłączy Cię z
rozmowy – nie dość, że będziesz się nudził, to jeszcze zostaniesz uznany za
nudziarza. Zaspokajanie potrzeb społecznych nie jest więc tak proste jak picie
piwa w bramie, chyba że to jedyne czego do szczęścia Ci trzeba. Twoje wybory
towarzyskie może determinować popęd seksualny czy chęć uzyskania protekcji, co
jeszcze bardziej komplikuje sprawę. Spodziewane korzyści mogą okazać się
przereklamowane lub obciążone nadmiernymi kosztami. – Moja noga nigdy nie
postanie tam, gdzie nie ma tego o co chodzi – zarzekał się Witkacy. Ciekawe czy
kiedyś wdepnął w gówno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz