Cieszę się że żyję, bo gdybym nie żył nie miałbym się z
czego cieszyć. Nie miałbym się też co prawda z czego martwić, ale gdybym nie
żył nie byłoby to zbyt pocieszające. Nie można by nawet powiedzieć, że byłoby
mi to obojętne, bo nie byłoby mnie. Aby więc cieszyć się muszę żyć, czyli
pokonywać trudności. Przyjemności czerpie się z przełamywania dyskomfortu,
czyli zaspokajania potrzeb. Potrzeby ciągle rosną, ale naczelną z nich jest
zawsze potrzeba sensu. Nigdy bowiem nie zapewnisz sobie tyle przyjemności żeby
się nimi nasycić. A kiedy nadasz swojemu życiu sens, będziesz mógł czerpać z
niego satysfakcję nawet pomimo tego nienasycenia.
Pragnienie wyzwala się automatycznie, więc w głowie
pobrzmiewają niskie instynkty – pożądanie obrzydliwej gotówki czy ponętnej żony
bliźniego swego. Dla większości ludzi nie jest to jednak powód do frustracji.
Jeśli życie ma jakieś zasady jedną z nich jest właśnie ta, że nigdy nie można
mieć wszystkiego. A czasami nawet warto z czegoś zrezygnować, bo nie jest warte
swojej ceny. Nawet pieniądze mają swoją cenę. Najwięcej o pieniądzach myślę
wtedy, kiedy ich nie mam. Najbardziej mnie wkurwia kiedy muszę myśleć o
pieniądzach. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż uganianie się za pieniędzmi.
Oczywiście gdy je mam.
Największy pożytek z pieniędzy jest taki, że ten kto płaci
może się wymądrzać. A pies który czeka na resztki musi merdać ogonem. Dlatego
nagły zastrzyk gotówki może namieszać człowiekowi w głowie jakby pozjadał
wszystkie rozumy. Nie znaczy to, że nie brakuje chamów bez grosza przy dupie.
Nadrabiają szukając zaczepki i tak dalej. Najtrudniej jest natomiast się
wymądrzać kiedy nie wynika to z żadnych zależności. Kiedy nic ludziom nie grozi
i nic nie mogą zyskać. Co prawda jest jeszcze coś takiego jak prestiż – na
przykład wszystkie nauki Wojtyły odbierano w Polsce jako głębokie, a dowcipy
jako śmieszne. Lecz nikt tak naprawdę nie chce słuchać, a tym bardziej
zastanawiać się nad tym co drugi szary człowiek ma do powiedzenia.
Kiedy nikt nie słucha jak chcesz się wymądrzać, zaczynasz
myśleć, że jesteś głupi. Jednocześnie uznajesz wtedy za głupców innych ludzi,
ponieważ nie są oni w stanie zrozumieć Twojej „mądrości”. Możesz się wtedy
próbować do nich przystosować, albo im zaimponować. Ponieważ „mądrość” im nie
imponuje, starasz się zaimponować im posiadaną kasą, wpływami, znajomościami i
tym podobnymi. Jednym słowem popisujesz się. W głębi serca chcesz być
podziwiany, nawet przez ludzi których uważasz za idiotów. Wszędzie wokół walają
się pęknięte skorupy masek – wizerunki strzaskane ciśnieniem rzeczywistości.
Ludzie są praktyczniejsi i bardziej pragmatyczni niż postacie filmowe. Ale nie
byłoby wizji idealnego świata, marzeń i archetypów, gdybyś nie zmagał się z
jego materią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz