Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 czerwca 2016

KULTURKA

Pamiętniki zawsze noszą znamiona konfabulacji – deformacji ulega to co chcemy zaznaczyć, podkreślić, uwypuklić. Pomijamy to co chcemy zbagatelizować. Umniejszamy to czego nie można przemilczeć. Każdy ciągnie prawdę w swoją stronę. Każdy ma swoją opowieść. To jak pozowanie do zdjęcia które nie ma być odwzorowaniem rzeczywistości, ale wywoływać zamierzone wrażenie. W dzisiejszych czasach nawet wynajmuje się specjalistów do pisania pamiętników – osobistości zdradzają im „tajemnice”, a pisarze przetwarzają te wynurzenia na epopeje. Dlatego chociaż coraz mniej ludzi czyta, to coraz więcej pisze.

Etatowi animatorzy oficjalnej kultury mają w zwyczaju psioczyć, że czytelnictwo zamiera. To zresztą uzasadnia ich byt zawodowy – „muszą” działać bo naród schamieje do reszty. Na zachodzie Europy czyta się więcej, lecz zazwyczaj właśnie zwierzeń celebrytów, kryminałów czy romansów. Oczywiście można znaleźć czas na czytanie tak jak na cokolwiek innego, tylko gorzej z ochotą. Ale prawdziwy intelektualista musiałby być zawodowym leniem, żeby nadążać za wszystkimi teoriami, niuansami i możliwymi interpretacjami. Tyle że w końcu by zrozumiał o co chodzi wszystkim tym krytykom literackim i światkowi artystycznemu. A chodzi o kasę.


Kiedy produkt jest potrzebny można go sprzedać. Kiedy nie jest potrzebny trzeba go dotować. Kultura bardziej potrzebuje narodu niż naród kultury, bo naród nie chce płacić za bilety i książki, a nawet za abonament radiowo-telewizyjny. Musi jednak płacić podatki, więc kultura działa dla jego dobra, w razie gdyby była mu potrzebna. Nie chcę przez to powiedzieć, że film, muzyka czy literatura, nie są potrzebne. Przeżycia estetyczne przynoszą więcej satysfakcji niż nabywanie przedmiotów. W społeczeństwie informacyjnym kultura staje się bardziej spontaniczna – każdy może publikować. Lecz kasę dostanie tylko ten, komu przyzna ją jakiś „kulturalny” urzędnik.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz