Łączna liczba wyświetleń

sobota, 26 września 2015

WITAJCIE W EUROPIE

Specjaliści od śledczej roboty wiedzą, że wystarczy obserwować człowieka przez kilka dni, żeby ustalić jego przybliżony tryb życia. Tak naprawdę większość naszych dni jest do siebie podobna. W zasadzie ciągle robimy to samo, powtarzamy to w czym czujemy się dobrze. Nawet to co ma urozmaicać nam czas podlega zaskakująco regularnym schematom – weekendowe rozrywki, imprezy, odskocznie. Jeśli więc inni ludzie wydają nam się nudni, to nie dlatego że się powtarzają – sami robimy dokładnie to samo. Z tym że każdy z nas powtarza się na swój sposób, jest inną zaciętą płytą. Każdy ma swój świat. Nie każdy czuje się dobrze w naszym świecie. My też nie w każdym chętnie gościmy. Czasem wydarza się coś co nas zmienia, ale na ogół są to długotrwałe procesy. To jacy byliśmy w przeszłości, to najlepszy prognostyk naszego przyszłego życia. Powieściopisarze czynią swoje postacie charakterystycznymi, bo wszyscy jesteśmy charakterystyczni. Mamy swoje powiedzonka, upodobania, nawyki. W znacznym stopniu jesteśmy przewidywalni. Dlatego nikt nie pożycza kasy pijakowi, ani nie wpuszcza do mieszkania złodzieja. Zapewniam Was jednak, że na mnie można w zupełności polegać. Nie będzie lipy, najwyżej będę się wymądrzał.

Już na pierwszy rzut oka ktoś „wydaje się” jakiś. Klasyfikujesz go – wrzucasz do jakiejś szufladki. Słuchasz tego co Ci mówi intuicja. Zawierzasz swoim odczuciom. Wszak natura kiedyś wymagała od nas podejmowania szybkich decyzji. Nie jest to zresztą mechanizm pozbawiony pożytku. Lepiej wziąć nogi za pas, widząc grupę dresów z bejsbolami zmierzającą w naszą stronę. Możliwe że mają pokojowe zamiary, ale raczej wolałbym tego nie weryfikować. Niekiedy jednak pozory mogą mylić. Do większości gwałtów nie dochodzi wcale gdzieś na odludziu w nocy, ale na randkach. Podobnie najskuteczniejszymi oszustami są ci, którzy potrafią wzbudzać największe zaufanie. Kiedy przestajemy być ostrożni narażamy się na niespodziewany cios. Niestety życie w ciągłym strachu oznaczałoby permanentną paranoję. Nadmierna nieufność paraliżowałaby nasze działania, nie mówiąc już o tym, iż blokowałaby budowanie normalnych relacji międzyludzkich. Widzimy to na przykładach osób, które przebyły ciężką traumę – obsesyjna ostrożność nie pozwala rozwijać się bliskości. Więzi z drugim człowiekiem nie potrzebują tylko psychopaci. Dlatego potrafią nami tak świetnie manipulować. My zaś broniąc się przed tym dokonujemy pobieżnej oceny osobników wchodzących z nami w interakcję.

Nie tylko lęk przed nieuczciwymi zamiarami sprawia, że ktoś może się nam wydawać potencjalnie odpychający. Czasami jest wręcz przeciwnie. Ktoś wydaje się nam frajerem, kimś pozbawionym charakteru, jednostką nieistotną. Takich miernot nie szanujemy, a zatem nie liczymy się z nimi zbytnio i nie przywiązujemy do nich wagi. Często też wyżywamy się na nich. Bo taki jest człowiek – sonduje na co może sobie pozwolić. Jak ktoś mu pozwoli wejść sobie na łeb, to może jeszcze zruchać go w dupę. W każdym bądź razie ciągłe dawanie do niczego dobrego nie prowadzi. A proszenie tym bardziej.

Ale wracając do początku naszych rozważań – podstawowy powód dla którego nie lubimy kogoś i to od razu, jest taki że ten ktoś wydaje się nam inny. To czym nasiąkliśmy, do czego nawykliśmy, co wydaje nam się „naturalne”, zderza się wtedy z negacją, ktoś temu zaprzecza i wskazuje że można inaczej. Pewnie można, ale i tak go nie lubimy. Po prostu nie ma wspólnej płaszczyzny, tematu do rozmowy, punktu zaczepienia. To pewne bariery i to dosyć skuteczne. Lecz jest jeszcze drugi mechanizm, sprawiający że ludzie na ogół zyskują przy bliższym poznaniu, jeśli już zechcemy ich poznać. Często pokazują wtedy cechy których nie sposób od razu zauważyć – lojalność, konsekwencję, odblokowaną spontaniczność. Po pewnym czasie możemy ich też lepiej rozumieć – bardziej wniknąć w ich świat.

Dlatego śmieszy mnie rasistowska paranoja, rozpętana przez prawicowe siły, alarmująca ciemny naród przed inwazją imigrantów z kosmosu. Nazywanie tych przybyszów „śmieciem ludzkim”, jak to raczył uczynić jeden z politykujących błaznów, dehumanizuje te istoty, sprowadzając ich wartość do mocy produkcyjnych. Trzeba by zajebać wszystkich inwalidów i starych ludzi, a także obiboków, jeśli niezdolni do produktywnej pracy są tylko odpadami. Podobnie myślał Hitler, z tym że akurat staruchów zostawił w spokoju. Polaków wyemigrowało wielokrotnie więcej niż przyjąć mamy tych tułaczy o agresywnie niebiałych twarzach, a prawdopodobieństwo śmieci z rąk rodaka i tak będzie większe niż zamachu terrorystycznego. Bardziej niż terrorystów boję się kretynów na sterydach. Bardziej niż utraty tożsamości tępych łbów bez żadnej świadomości. Bardziej niż „czarnuchów” boję się chamów i prostaków. Bo ich znam.                

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz