Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 2 stycznia 2024

SPIRALA MANIPULACJI


 Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, dlatego w interesie imperialistycznej Rosji leży pogłębianie politycznej polaryzacji. W społeczeństwach demokratycznych jest to szczególnie łatwe, ponieważ każdy ma prawo wypowiedzi, nawet jeśli plecie najstraszniejsze bzdury. Wystarczy więc znaleźć pożytecznych idiotów, a oni zrobią swoje. W erze informacyjnej jest to jeszcze łatwiejsze, ponieważ można takich idiotów zamykać w bańkach informacyjnych i do bólu radykalizować.

Tym bardziej, że treści kontrowersyjne zwiększają klikalność i oglądalność, a zatem patomedia mogą jeszcze zarobić na ich promocji... Wielu frustratów pragnie zwrócić na siebie uwagę licytując się w niepoprawnościach politycznych, inni wyżywają się w anonimowym hejcie. Istotnym problemem będzie niebawem rozpowszechnianie tak zwanych głębokich fejków, preparowanych technologią uczenia maszynowego, na pierwszy rzut oka łudząco przypominających rzeczywistość.

Wszystko to otwiera przed wyedukowanymi i scyfryzowanymi ludźmi Zachodu nowe przestrzenie manipulacji. Propaganda błyskawicznie dostosowuje się do potrzeb i nawyków informacyjnych nawet najbardziej wybrednych konsumentów, aby dostarczyć im "gorące" newsy. Dzięki cyfrowemu praniu mózgów Putinowi udało się tymczasowo osadzić w Białym Domu swojego człowieka czy wyprowadzić Wielką Brytanię z Unii Europejskiej. Niedawno ingerowano w proces wyborczy na Słowacji, na tyle skutecznie, że premierem został tam prokremlowski populista.

W Polsce otwarcie prorosyjskich polityków brak, pomijając jakichś marginalnych pajaców... Niemniej Rosja może załatwiać swoje interesy na inne sposoby, rozbijając jedność europejską przez "patriotów", szerząc teorie spiskowe czy antagonizując społeczeństwa. Właśnie ten ostatni wariant jest najbardziej uniwersalny, ponieważ wykorzystuje naturalną dialektykę demokracji i skrzywienia poznawcze przez które zamiast prawdy szukamy potwierdzenia własnych przekonań. Niektóre ze swoich przekonań traktujemy na tyle osobiście, że zamiast je modyfikować postanawiamy ich bronić.

Profesor prawa z Yale Dan Kahan przepytał Amerykanów z ich sympatii politycznych i poglądów na temat zmian klimatycznych. Jak się można było spodziewać kwestie te były silnie skorelowane - tradycyjnie liberałowie są bardziej ekologiczni. Przy okazji Kahan postanowił zmierzyć również inteligencję naukową swoich respondentów. Wydawać by się mogło, że IQ i wiedza naukowa chronią przed rozumowaniem tendencyjnym, a zatem im "mądrzejsi" byli liberałowie czy konserwatyści, tym bardziej powinni się ze sobą zgadzać. Paradoksalnie uzyskano efekt zupełnie odwrotny.

W kwestiach obciążonych ideologicznie emocje każą nam walczyć w obronie wyznawanego światopoglądu i plemienia politycznego. Widać to zresztą w strukturze języka, która argumentowaniu przypisuje cechy wojenne - musimy zbijać argumenty czy obalać twierdzenia, po to aby zwyciężać w dyskusjach. Ludzki system pojęciowy ma w ogromnej mierze naturę metaforyczną, więc takie metafory są nośnikami naszego rozumienia mechanizmów. W takiej sytuacji inteligencja i wiedza stają się narzędziami służącymi obronie określonego sposobu postrzegania świata.

Im inteligentniejsi są liberałowie czy konserwatyści, tym ich poglądy są bardziej spolaryzowane. "Myślenie" polega tu tylko na kreatywnej elokwencji. Widać to zwłaszcza na przykładzie polityków, których rolą jest wygrywać. Mogą oni oczywiście cynicznie kłamać, skuteczniejsza jest jednak wiara we własne oracje - pozwala to automatycznie dobierać argumenty i kontrargumenty, pielęgnować morale oraz emanować charyzmatycznym entuzjazmem. Poza tym psychika nie lubi dysonansów, stara się je więc usuwać. Ostatecznie nawet jeśli polityk świadomie kłamie czyni to w imię "celów wyższych" a nie politycznej kariery...

Inni potrafią nami manipulować nie dlatego, że potrafią tak świetnie kłamać, tylko dlatego że tak
świetnie okłamujemy samych siebie. Podsyłają nam intelektualną przynętę, a my ją "łykamy"... Według ekonomicznej hipotezy racjonalnej irracjonalności hołdowanie własnym przekonaniom ma sens dopóki emocjonalny komfort wynikający z zaprzeczenia prawdzie jest większy niż ewentualne koszty jej ignorowania. Pytanie tylko gdzie możemy postawić taką granicę. Jeśli fakty są sprzeczne z naszymi emocjami tym gorzej dla faktów...

Zwykle uświadamiamy sobie własne błędy dopiero kiedy zaczynają generować wysokie koszty. Ponieważ jednostka nie decyduje świadomie o tym co uważa za fałszywe, a co za prawdziwe, mamy silną tendencję do stosowania podwójnych standardów moralnych i intelektualnych. Jesteśmy skłonni wierzyć w to co jest dla nas korzystne, zgodne z naszym wizerunkiem i przekonaniami grupy, oraz spójne z dotychczasowym modelem. Rozum jest tylko narzędziem realizacji własnych celów, a na grząskim gruncie religii czy polityki służy ochronie tożsamości. Im bardziej jesteśmy zinformatyzowani, tym więcej mamy "argumentów" - łatwiej nam je podsuwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz