Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

MORALNOŚĆ POSTMODERNISTYCZNA

Kiedy byłem młokosem myślałem, że wszystko co widzę jest ostateczne i nieodwołalne. A okazało się, że jest tylko wstępne i prawdopodobne (a nawet nie) – do tego stopnia, że można się z tego śmiać. A przede wszystkim z tego, że w ogóle wierzyło się we własne sny. Życie bywa dużo bardziej cyniczne niż się nam śniło, ale uświadomienie sobie tego faktu wcale nie czyni świata lepszym – tylko gorszym. Bo to nie życie takie jest – tylko my się tacy stajemy. Cynizm to przejaw naszej bezsilności. Postępujemy źle kiedy nie umiemy być lepszymi ludźmi. Lecz kto nie przestrzega własnych zasad ten sam siebie nie szanuje. Dlatego unikaj każdego kim nie chcesz się stać – bo ta niemoc i niewiara jest zaraźliwa. A co gorsze bywa też modna.

Czysta uczciwość to podobno rodzaj głupoty. Podobnie jak wrażliwość na cudze „głodne kawałki” i tak dalej. Rezygnacja z korzyści w imię zasad czy rozmiękłe serce to wręcz objaw ciężkiego frajerstwa. Na przykład Jezus był takim frajerem – i wiadomo jak to się skończyło. Tyle że ten przysłowiowy frajer to raczej pojęcie ze słownika osób myślących takimi kategoriami – bo zniżanie się do poziomu chamów i buraków to w zasadzie upadek. Żeby nie dać się wykorzystywać potrzebny jest jednak złoty środek – w przeciwnym wypadku będziemy oszukiwani i poniżani. Wartości takie jak uczciwość nie wzięły się znikąd – bo unikamy tych którym nie ufamy.

Normalne relacje między ludźmi nie byłby możliwe gdyby nie byli oni w jakiś zasadniczy sposób uczciwi wobec siebie nawzajem. A zatem musimy być uczciwi żeby się nie zdyskredytować. Pytanie tylko na ile uczciwi potrafimy być kiedy nikt nie widzi, bo podobno to okazja czyni złodzieja. Jakkolwiek różnimy się poziomem moralnym potrafimy „naginać” (a mówiąc otwarcie łamać) swoje zasady moralne w zależności od czynników sytuacyjnych. Oczywiście zawsze możemy powiedzieć, że każdy by tak zrobił. Lecz mamy jeszcze sumienie które wyznacza nam jakieś granice. Współczesna nauka i psychologia skłaniają się ku poglądowi widzącemu moralny kompas w emocjach – to co „czujemy” jako dobre lub złe skutkuje określonym postępowaniem.

Instynktowne i uwarunkowane odczucia wywołują więc określone reakcje. Lecz to jakie odczucia obudzi w nas dylemat moralny może zależeć od kontekstu poznawczego w jakim go będziemy rozpatrywać. W tak zwanym „dylemacie wagonika” pędzący torami wagonik może rozjechać jedną lub pięć osób w zależności od tego jak przestawimy zwrotnicę. Kierując się czystą matematyką decydujemy się więc poświęcić jedną osobę żeby uratować więcej ludzi. W innej wersji tej zagadki żeby zablokować wagonik pędzący ku pięciu ludziom musimy jednak zepchnąć na jego drogę stojącego na kładce grubasa. I większość badanych odmawia wtedy zabójstwa jednej osoby (bo tak to wtedy odbiera) dla uratowania pięciu. Choć skutki przestawienia zwrotnicy czy zepchnięcia nieszczęśnika byłyby takie same (śmierć jednego homo sapiensa) w pierwszym wypadku czulibyśmy się inaczej niż w drugim i inaczej byśmy postąpili.


Nasz stosunek moralny do danego człowieka określa również stopień więzi jaki nas z nim łączy. Im większy między nami dystans tym mniej czujemy się zobowiązani do przysług moralnych. Osobom z poza naszej wspólnoty kulturowej czy światopoglądowej nie jesteśmy w stanie współczuć tak jak tym z „naszej” grupy. Kiedy badany obserwował ból zadawany członkowi własnej grupy wykazywał silniejszą reakcję empatyczną w obrębie przedniego zakrętu obręczy niż kiedy ból zadawano członkowi grupy obcej. Co gorsza znieczulica taka posunąć się może nawet do całkowitej dehumanizacji. Gdy badanym prezentowano zdjęcia osób z marginesu społecznego, takich jak bezdomni czy narkomani, odpowiedzialna za kontakty społeczne kora przedczołowa aktywizowała się u nich w stopniu znikomym. To znaczy postrzegali „podludzi” bardziej jak przedmioty, co chroniło ich przed dyskomfortem moralnym gdyby na przykład musieli odmówić im pomocy.


To właśnie dehumanizacja polegająca na nieuznawaniu człowieczeństwa innej istoty ludzkiej i wyłączania jej ze wspólnoty moralnej była przyczyną historycznych tragedii takich jak holokaust. Nasza filozofia moralna to niestety tylko deklaracje, podczas gdy zachowaniem kierują głębiej rodzące się impulsy. I pewnie dlatego mimo całej tej paplaniny są dobrzy i źli ludzie, a nawet każdy z nas jest dobry i zły. Chcąc nie chcąc wiara w to, że ludzie naprawdę robią to co mówią, okazuje się strasznie naiwna. Co nie znaczy, że to co mówią nie ma żadnego znaczenia, bo język tworzy rzeczywistość.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz