Jeśli dochodzi do „przepytywania” pytający jest zwykle
bardziej błyskotliwy niż pytany. Przynajmniej w oczach obserwatorów, bo
pytający wie o co pyta, a zatem zna odpowiedzi. Gdyby odwrócić role mogłoby się
okazać, że przepytywany dysponuje informacjami nieznanymi „egzaminatorowi”,
lecz poddany pytaniom obnaża luki we własnej wiedzy. Prawidłowość taką wykazano
eksperymentalnie. Z dwóch losowo wybranych ludzi to ten który zadaje pytania
wydaje się innym bardziej inteligentny, choć po prostu zaskakuje drugiego
wybranymi ciekawostkami czy nieścisłościami z jakimi sam miał okazję się
zapoznać. Taka formuła z góry rozdziela role mędrca i głupca. Dlatego ci co
mają prawo egzaminować zwykle utwierdzają się i innych w swoim „autorytecie”.
Pytać można żeby kogoś sprawdzić, ale też w celu ustalenia
czegoś. Ten drugi rodzaj „przesłuchania” wiąże się jednak z innym ryzykiem.
Otóż często mamy w głowie gotową wizję tego co chcemy wiedzieć, dla formalności
szukamy jednak potwierdzenia swoich przypuszczeń. Nawet jeśli staramy się nie
zadawać tendencyjnych pytań wysyłamy niewerbalne znaki aprobaty lub jej braku,
do których „przesłuchiwany” może dostosowywać (choćby nieświadomie) swoją
wersję. Sygnały takie odczytywać potrafią nawet zwierzęta. Słynna jest historia
konia o imieniu Hans, który rzekomo potrafił liczyć. W końcu okazało się, że
poprawnych odpowiedzi udzielał tylko gdy widział pytającego, a pytający znał
odpowiedź. Każdy z nas ma wbudowany detektor, pozwalający nam w pewnym stopniu
wyczuwać co inni chcą usłyszeć i dostosowywać się do ich oczekiwań.
Pytanie może więc nie służyć poszukiwaniu wiedzy, a być
przejawem intelektualnej bufonady, czy instrumentem do udowadniania tego co
sami wymyśliliśmy. Zwłaszcza jeśli prawo do ich formułowania posiada tylko
jedna strona, a druga jest zobligowana do „poprawności” lub tłumaczenia się.
Tak rozumiane pytanie jest tylko figurą retoryczną, nie zaś przejawem
ciekawości. Prawdziwe pytania zadajemy będąc małymi dziećmi. Im jesteśmy starsi
tym mniej ciekawscy, ponieważ „wiemy lepiej”. Gotowych odpowiedzi dostarcza nam
kultura czy „mądrość życiowa” , aż powoli obojętniejemy na inne drogi
poznania. Przeciętny czterolatek zadaje pół tysiąca pytań dziennie, ponieważ
życie go fascynuje. Przeciętny dorosły pyta tylko kiedy realizuje jakiś plan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz