Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 5 listopada 2017

POLAKA ZNAK

Zbliża się kolejny dzień niepodległości, czyli czas marszów i prawicowo-lewicowej sraczki. Nie ulega jednak wątpliwości, że zainteresowanie mediów będzie się koncentrowało na największej imprezie, czyli marszu niepodległości. Choć ostatnio jego uczestnikom udało się rozczarować wielbicieli widowiskowych starć ulicznych, kamery będą czyhać na każdy chuligański przejaw patriotyzmu. Nie zabraknie pewnie też prowokacyjnych haseł wymierzonych w ciapatych, komuchów i tak dalej. W zeszłych roku prezes Młodzieży Wszechpolskiej mówił na przykład o „dziczy która gwałci nasze kobiety”(zapewne w niemieckiej Kolonii) i straszył „nasilającą się migracją ukraińską”.  Zapowiadał też „zniszczenie demokracji”. Z historycznymi wydarzeniami związek to miało raczej luźny, o ile ktoś go w ogóle potrafi znaleźć. Patetyczne pierdolamento należy więc traktować w kategoriach dorocznego folkloru. W tym roku pod prawilnym hasłem „My chcemy Boga!”.


W końcu przez stulecia byliśmy podobno „przedmurzem chrześcijaństwa”. Przy takiej optyce trochę dziwi, że południe Europy nie uległo islamizacji, ale najwyraźniej chrześcijaństwo przedmurza nie potrzebowało. Do tego stopnia, że przedmurze uznawano wręcz za kraj destabilizujący Europę i postanowiono się go pozbyć. Brak przedmurza zmartwił jedynie Turków, bo Rzeczpospolita równoważyła wpływy Rosji i Austrii w regionie – przynajmniej swego czasu, gdyż przed rozbiorami była już tylko państwem teoretycznym. Odzyskanie niepodległości również wpisuje się w mit „zbawczej misji” – tym razem powstrzymującej zapędy bolszewików, tyle że to właśnie im pośrednio zawdzięczamy chaos i wojnę domową w Rosji, a więc własną niepodległość. Należy pamiętać, że rosyjska prawica wcale nie była nam przychylna, a sowiecka potęga dopiero się wykluwała. Prawdziwa bitwa o Europę, pomiędzy „ojczyzna proletariatu” a Rzeszą, miała się dopiero rozegrać.


Idealizowanej II RP udało się wywalczyć tylko dwie dekady oddechu, co wobec nadciągającej wojny totalnej wydaje się epizodem. Tym bardziej, że dwie wojny światowe są silnie powiązane jednym ciągiem przyczynowo-skutkowym, wynikającym z rozpychania się świeżo zjednoczonych Niemiec, domagających się mocarstwowej pozycji. W dodatku to Niemcy przetransportowały do Rosji Lenina, licząc na wywołanie kontrolowanego zamętu. Historia to bardzo niebezpieczna gra. Odzyskanie niepodległości było jednak istotne, gdyż na powrót nas do tej gry przywróciło, czyniąc nas znowu podmiotem międzynarodowym. Reszta to już narodowa mitologia. Także dzisiaj mówi się o „misji”, jaką nasz naród ma do odegrania w Europie. Ma ono polegać na obronie „tradycyjnych wartości”, choć krzyże celtyckie, falangi i szaliki wydają się raczej naśladować zachodnie trendy estetyczno-nacjonalistyczne niż wyrażać naszą oryginalność. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz