Znakiem naszych czasów jest służba kapitalizmowi. A ściślej
mówiąc zyskowi finansowemu. Podporządkowanych jest temu coraz więcej aspektów
naszego życia. Służyć kapitalizmowi zaczęła też psychologia. Nie tylko w tym
sensie, że sama jest już biznesem – na rynku pojawia się coraz więcej
publikacji z tej dziedziny, co świadczy o dużym zapotrzebowaniu na wiedzę
psychologiczną. Także dlatego, że zapomina się, co jest celem życia ludzkiego,
a mianowicie maksymalny dobrostan psychofizyczny. Coraz częściej adeptom poradników
i tym podobnych lektur bardziej niż o wewnętrzną harmonię chodzi o wywieranie
wpływu na rzeczywistość materialną – pieniądze, karierę, władzę. Z drugiej
strony wielkie korporacje starają się przy pomocy różnych technik wzbudzać
entuzjazm do pracy i wiązać z nią ludzi. Jeden z brytyjskich naukowców nazwał
to „przemysłem szczęścia”.
Nie chodzi o to żeby produkować szczęście dla samego
szczęścia, tylko żeby satysfakcją zwiększać naszą produktywność. Temu służą te
wszystkie pogadanki motywacyjne. Rozsiewa
się idee, że życie ma sens, nawet jeśli jego większość poświęcamy obrastaniu w
piórka, a tak naprawdę wzbogacaniu korporacji. Dzięki temu łatwiej jest
zarządzać jednostką i zapobiegać jej wypaleniu. Żeby produkcja rosła trzeba
podtrzymywać wiarę, a najlepiej hodować mózgi w konsumpcyjnym matrixie. Faktem
jest, że kapitalizm najskuteczniej spaja Amerykę z Chinami, czy Arabią
Saudyjską. Ideologie czy religie zawsze miały problem z postulowaniem
uniwersalizmu. Potrzeba bogacenia się jest odwieczna i wydaje się
ponadkulturowa. Od zawsze też fiksację na tym punkcie krytykowali dziwacy tacy
jak Budda, Sokrates czy Jezus, dzięki czemu do dzisiaj pozostaje przedmiotem
dyskusji. Ale pomimo wszystkich cieniów kapitalizmu niewątpliwie to wzrostowi
produkcji zawdzięczamy sukcesywną poprawę naszego bytu.
Kto nie chce nie musi podążać ścieżką materialnego imperatywu,
tyle że ciężko jest tego nie chcieć. W końcu najbardziej diabelską cechą
psychologii jest to, iż pewne oddziaływania wzbudzać mogą określone pragnienia.
To zresztą istota całego opartego na marketingu systemu. Nasze aspiracje i
dążenia nie są wytworami bujnej wyobraźni, a kultury w jakiej żyjemy. Z
kapitalizmem jest jak z demokracją – jak dotąd nie wymyślono nic lepszego.
Oczywiście najlepiej żeby był to kapitalizm z ludzką twarzą, to znaczy
zaspokajający społeczne potrzeby. I żebyśmy pamiętali o tym, że nie samym
chlebem człowiek żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz