Życie to podróż znikąd do nikąd. Błysk w oceanie nicości.
Istniejemy tylko dlatego, że nicość zostaje pokonana. Każde narodziny są jak
zmartwychwstanie. To życie, a nie śmierć, jest portalem do prawdziwego świata.
My jednak lubimy łudzić się, że jest inaczej, bo nie jest to świat doskonały.
Ale gdyby był doskonały musiałby być też nudny. To co nadaje życiu smak –
podniecenie, dążenie, zdobywanie – jest związane z zaspokajaniem naszych
potrzeb w tym niedoskonałym świecie, co wiąże się z przetwarzaniem go na naszą
modłę. Natychmiastową ulgę w każdym pragnieniu teoretycznie zapewniać mógłby
tylko nieskrępowany hedonizm, tyle że jak pokazuje praktyka folgowanie
wszystkim swoim impulsom nie bardzo się sprawdza. Jesteśmy bowiem
zaprogramowani do przeżywania pewnego poziomu napięcia. Gdy go brakuje życie
wydaje się bezbarwne.
Różne wschodnie systemy religijne (a szczególnie buddyzm)
widzą mistyczny cel w wyzwoleniu się z tego napięcia i przezwyciężeniu swoich
biologiczno-nawykowych skłonności. To co jest prawdziwe w filozofii Wschodu to
natura naszego bytu nieodwołalnie wynikająca z szeregu czynników ją
determinujących, a nie emanująca z nieśmiertelnej jaźni. Lecz tak rozumiane
wyzwolenie w realnym świecie jest pewne i nadchodzi właśnie ze śmiercią. W tym
sensie filozofia Wschodu jest paradoksem – głosząc wyzwolenie sama ogranicza
się językiem swoich prawideł. Jest bowiem rodzajem gnozy, czyli wiary, że tylko
określona wiedza nadawać może sens rzeczywistości. Niestety chodzi tu o raczej
o ezoteryczno-magiczną klasyfikację zjawisk niż ich racjonalne rozumienie.
Z każdej doktryny religijnej (i nie tylko religijnej) można
szydzić, ale można też ekstrahować pewną metaforyczną prawdę. Każda mitologia
jest przecież szczególnym faktem kulturowym – prawdą samą w sobie. Stworzoną
przez człowieka prawdą o człowieku. W latach sześćdziesiątych dwudziestego
wieku wschodnie filozofie niejako „odkrywane” były przez hipisowską
kontrkulturę jako zaskakująco głębokie. Wynikało to w dużej mierze z otwierania
świadomości na nowe sposoby myślenia, gdyż jak pokazują dzieje Indii czy
Dalekiego Wschodu, atrakcyjne doktrynalnie diagnozy duchowe wcale nie były
skuteczną odtrutką na zło tego świata. Tak to zresztą zwykle bywa, że idee są
piękniejsze od rzeczywistości. Taka już jest „idea” każdej idei. W końcu Platon
widział w niej tylko model teoretyczny.
Patrząc uważniej dostrzeżemy, że hipisem był również Jezus,
Mistrz Eckhart czy Martin Luther King. To co jest najsłabsze w każdej religii
to sam fakt, że jest ona religią. Ten szczegół sprawia, że wszystkie jej nauki
mądrościowe skażone są formą rytuału i dogmatu. Religia jest zawsze kwestią
formalną. Jednak przekraczając jej obrzędowość i mitologię można zadać sobie
pytanie co w niej jest uniwersalne czy prawdziwe. Szczególną wschodnią praktyką
jest medytacja, rozumiana jako wprowadzanie umysłu w odmienny stan świadomości.
Często łączy się ją z różnymi skomplikowanymi technikami, lecz to właśnie
nadmierny formalizm stoi na przeszkodzie wglądowi w to co dzieje się „tu i
teraz”. Ważne jest to co wyzwala, a nie co ogranicza. Dlatego forma medytacji
jest kwestią osobniczą.
Środki farmakologiczne stosowane przez hipisów i ich
następców mogą otwierać umysł na nowe rozumienie rzeczywistości i umysłu lecz
zawsze będzie to powodowane modyfikacją pracy mózgu, a nie magicznymi
właściwościami takich czy innych narkotyków. Analogicznie siła duchowa czerpana
z przeżyć religijnych, serdecznych rozmów czy intymnych relacji wynika z
chemicznych zmian naszego systemu nerwowego, co nie znaczy, że są one czymś miałkim.
Tak naprawdę szczęście jest jedynym sposobem mistycyzmu – zjednoczenia się z
wszechogarniającym nas absolutem wszechświata. Medytować można przez czytanie
czy bieganie. To pierwsze obniża poziom kortyzolu we krwi najskuteczniej ze
zbadanych technik relaksacyjnych natomiast drugie zwiększa poziom endorfin
podobnie jak u osób medytujących. Możemy łowić ryby, grać w szachy, gotować,
uprawiać wspinaczkę czy „wyciszać się” na inne optymalne dla nas sposoby.
Niczego nie musimy. W końcu życie to podróż w jedną stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz