Jedynym powodem życia jest życie. Po prostu życie się
przydarza. Jest to prawda obiektywna. Natomiast prawda subiektywna mówi, że
urodziliśmy się w jakimś celu – żeby tworzyć rodzinę, zdobywać uznanie,
zarabiać pieniądze i tak dalej. Po prostu tylko wyznaczenie kierunku chroni nas
przed chaosem. Ponieważ mamy wielkie mózgi musimy wierzyć, że życie ma sens.
Gdybyśmy byli muchami czy tasiemcami nie zaprzątalibyśmy sobie tym głowy. A
raczej to nasza głowa nie zaprzątałaby tym nas. Dzięki temu, że ludzie potrafią
wyznaczać cele umieją też je realizować. I dlatego stworzyliśmy cywilizację,
sztukę i broń atomową. Kiedy powstawało pierwsze życie na Ziemi proces ten
oczywiście nie miał żadnego celu, a jedynie przyczynę i skutek. Nasza
inteligencja oraz wszystkie wynikające z niej pożytki takie jak świadomość,
wrażliwość i miłość, to tylko skutki uboczne. W tym wypadku jedyne sensowne.
Sens istnieje tylko w naszych głowach, ale nie w świecie
przyrody. Matka natura nie chroni bowiem istot rozumnych, mamutów ani dinozaurów.
Jeśli kosmiczna katastrofa, tajemnicza zaraza czy wojna jądrowa przerwie naszą
epopeję nie będzie miało to większego wpływu na funkcjonowanie wszechświata,
ani nawet naszej galaktyki. Najprawdopodobniej jesteśmy chwilową anomalią –
cudownym, boskim pierdnięciem nieskończonej otchłani. Razem z nami na tym
świecie pojawiło się piękno, bo przecież istnieje ono tylko w naszych oczach. Z
nami pojawiło się tu dobro i zło. Przynieśliśmy światu sens, a także orzekliśmy
co na nim jest bez sensu. Na pewno sensu nie ma śmierć, tyle że wszyscy do tego
nonsensu jesteśmy zmuszeni. To właśnie przewrotność natury – kwiaty rozkwitają,
a potem więdną. Wszystko zdycha. Potęga życia jest efemeryczna.
Przechadzam się ulicą wśród efemerycznych ludzi. I widzę jak bardzo zabiegani
są wokół swoich ulotnych spraw. Jakiś kosmiczny sens tkwi w ich zabiegach o
dobytek, rozkosz czy różowych małych potomków srających pod siebie we
freudowskim uniesieniu. Dbanie o swoje sprawy jest naszym obowiązkiem wobec
wszechświata – to nie ulega mojej wątpliwości. Tyle że sam chcę wymyślić sens
mojego istnienia. Tak żeby nie słuchać tego odwiecznego „powinieneś”, bo to jak
z góry zakładać, że wszyscy są mądrzejsi ode mnie. Czasem wydaje mi się, że
życie jest tylko żartem, bo ciężko wierzyć w to wszystko na serio. A zwłaszcza
w te obsesje rutyny. W magiczne nawyki, które trzymają nas w kupie i wiodą z
dnia na dzień. Lecz kiedy uruchamia się nasz mózgowy układ nagrody czujemy, że
wszystko jest w należytym porządku. I to ma sens.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz