Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 18 września 2017

BUDDYZM NAUKOWY

Ponieważ jedni twierdzą, że Bozia istnieje, a drudzy że to w świetle dzisiejszej wiedzy wykluczone, trwa spór o to kim jesteśmy bądź nie jesteśmy. W koncepcjach religijnych przypada z reguły człowiekowi specjalna misja, z czym wiąże się jego specjalny status. Gdyby wykluczyć „boski plan” pod wieloma względami pozostalibyśmy niezwykli, lecz niezwykłość ta nie byłaby przeznaczeniem kosmicznego procesu, a jedynie jego rezultatem. Oznacza to mniej więcej tyle, że nasza bezsilność wobec wszechświata jest jeszcze bardziej przerażająca – nikt z góry nas nie chroni i nie prowadzi, a także nie gwarantuje ostatecznej sprawiedliwości. Wiara w opatrzność jest jednak na tyle pożyteczna adaptacyjnie, że rozpowszechniła się pod wszystkimi szerokościami geograficznymi.


Nasze cechy osobnicze określane są przez nasze geny (a także warunkowane doświadczeniem, ale to już inna historia). Selekcja naturalna polega z grubsza na tym, że posiadane przez nas geny poddawane są testom przydatności. Te służące przetrwaniu i reprodukcji pozostają w puli genowej, a inne niestety giną w ślepych uliczkach ewolucji. Podobnym prawom podlegają wyznawane przez nas informacje. Te które są pożyteczne dla wyznających je jednostek i społeczności ulegają swoistej reprodukcji informacyjnej bez względu na ich obiektywną wartość poznawczą. W tym kontekście mówimy o tak zwanych memach, czyli jednostkach informacji kulturowej. Są to kulturowe replikatory odpowiedzialne nie tylko za upowszechnianie się wiedzy, ale także różnych niedorzecznych przekonań.

Pytanie czy religia przynosi więcej szkody czy pożytku nabiera jednak w dzisiejszym świecie nowego znaczenia, i to nie tylko w świetle nasilającej się islamistycznej przemocy. Moim zdaniem wiemy o rzeczywistości już wystarczająco dużo, żeby przestać podpierać się mitologicznymi protezami, co nie znaczy, iż automatycznie przestaniemy być dziećmi własnego dziedzictwa kulturowego. Filozoficzny i etyczny dorobek chrześcijaństwa oraz innych religii, mimo pewnych wypaczeń nie może zostać zbagatelizowany. Niemniej księgi objawione nie zawierają prawdy sensu stricto, a upieranie się przy tym może być nie tylko groteskowe, ale wręcz niezdrowe, zwłaszcza jeśli sprowadza się do narzucania komuś własnych norm i to niekoniecznie w sposób terrorystyczny.

Co prawda rzekoma marność tego świata często nie stoi na przeszkodzie w pogoni za jego urokami czy dobrami materialnymi, ale to już paradoks wpisany w zinstytucjonalizowanie każdej idei. Jezusowi z Nazaretu bliżej było do autsajdera i pięknoducha niż „porządnego obywatela”, lecz z ludycznej religijności wyłania się zgoła inny obraz gorliwego wyznawcy. Każde bóstwo jest zresztą moralnym testem Rorschacha w którego duchowej plamie wierny odnajduje to co chce. Tak naprawdę sami mówimy sobie co jest sensem naszego życia. Ponieważ dla wielu tym sensem jest kontrolowanie innych w obrębie każdego wyznania wykształcała się zawsze bezkompromisowa ortodoksja. Lecz to tylko manifestacja pychy samozwańczych depozytariuszy najwyższej prawdy.


Nawet nie zawierzając swej nędznej osoby żadnej nadprzyrodzonej istocie pozostać muszę jednak mistycznym agnostykiem. Poznając dzieje ludzkości, historię i estetyczne fikcje, nie pozostaje mi nic innego jak tylko wierzyć, że to wszystko robiliśmy po coś. I nawet jeśli nie ma nad nami Wielkiego Ducha, ani małego duszka w naszych głowach, wierzę że jestem częścią czegoś większą niż ja sam. Tym bowiem co jest istotą naszego bytu jest emergencja kosmicznych sił. To z niej wyłaniają się najwspanialsze przejawy naszej egzystencji, jej piękno i głębia. Świadomość wyłania się z interakcji pomiędzy wieloma neuronami naszego mózgu, ale określa ją również byt czyli proces społeczny. Nie „jestem” spoiwem swojej tożsamości tylko sumą czynników ją stanowiących, więc gdy ustaną konstytuujące mnie warunki biologiczne i społeczne zakończy się też to wspaniałe złudzenie zwane życiem. Ale to złudzenie to przecież najlepsze co nam się może przytrafić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz