Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 września 2017

CZEKOLADA

W pięknym filmie „Czekolada” (nakręconym na podstawie powieści pod tym samym tytułem) grzechem jest osładzanie sobie życia tytułowym smakołykiem. Choć wydawać to się może absurdalne, celem krucjaty prowadzonej przez księdza z burmistrzem staje się sklep sprzedający czekoladę podczas Wielkiego Postu. Dziwne, że nie karczma czy przemoc domowa. Ale to oczywiście tylko metafora pewnego zjawiska. A mianowicie naszej tendencji do przywiązywanie wagi do rzeczy zupełnie pierdołowatych, a stojących w kolizji z najwyższym sensem naszego istnienia, a mianowicie naszym szczęściem. Metafizyczną misją sklepiku z czekoladą jest w tym fabularnym ujęciu nie tyle biznes, ile osładzanie ludziom życia. Specjalistka od słodyczy jest bowiem kimś w rodzaju psychologa udzielającego ludziom porad przy kubku gorącej czekolady.

Czy należy jeść kiełbasę w Wielki Piątek? Czy muzułmanin może jeść wieprzowinę, a hindus wołowinę? Czy warto odmawiać sobie niezdrowego jedzenia? A co z innymi przyjemnościami? Czy powinniśmy odmawiać sobie przyjemności tylko dlatego, że są one „niemoralne”? I co to właściwie znaczy? Czy przyjemności których sobie odmawiamy mają być niemoralne tylko dlatego, że jest to sprzeczne z moralnością (nie tylko religijną, ale przede wszystkim obyczajową) wyznawaną przez innych, czy też niemoralne jest raczej to co krzywdzi – choćby pośrednio – innych? Czy ważniejsze w życiu są kwestie symboliczne, czy też rzeczywiste? To wszystko pytania do których zadawania inspiruje nas ta z pozoru tylko banalna historia. Kulminacją jest bowiem dekadencki wieczór z obżarstwem, tańcami i sprośnościami, które najbardziej wkurwiają największych smutasów.

Walka dewotów z grzesznikami jest w artystycznej konwencji ukazana jako walka smutku z radością. A szczególnie jako próba usztywniania na siłę tego co w życiu jest spontaniczne i nieokiełznane. Lecz to tylko połowa prawdy, którą opowiada nam owa bajka dla dorosłych. Jak to bowiem w bajce bywa wszystko zakończyć się musi spektakularnym i krzepiącym serce happy endem. Co prawda burmistrz robi z siebie idiotę zasypiając umorusany czekoladą na wystawie pogańskiego przybytku, lecz dopiero w tej słabości staje się ludzki. Jak przecież mówi ksiądz w kazaniu wieńczącym czekoladowo-obyczajową opowieść, w życiu nie jest ważne to co z niego wykluczamy, ale to co w nim akceptujemy. I to jest najważniejsze przesłanie magicznej „Czekolady”. Polecam serdecznie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz