W Stanach Zjednoczonych - na których się wzorujemy - kokaina i heroina wychodzą już z mody. To narkotyki półsyntetyczne wymagające przetwarzania liści krasnodrzewu pospolitego lub soku z główek maku lekarskiego. A jest to dosyć nieefektywne - na przykład żeby wyprodukować jeden gram koksu trzeba zużyć 300 - 450 kg liści, zrobić z nich pastę, potem zastosować jakieś chemikalia.
Rynek zalewa więc fentanyl i krystaliczna metamfetamina. Proces produkcji jest mniej skomplikowany przez co nie trzeba odpalać doli rolnikom i pośrednikom co ogranicza koszty. Poza tym są to substancje o wiele mocniejsze - zwłaszcza fentanyl który klepie już w mikrodawkach - łatwiej go szmuglować, przechowywać i rozprowadzać. Tyle że łatwo go przedawkować, błyskawicznie uzależnia i zamienia ludzi w zombie.
Na szczęście to paskudztwo jest problemem głównie w USA (i sąsiedniej Kanadzie), gdzie kryzys opioidowy został wygenerowany na przez koncerny farmaceutyczne. Skorumpowani medycy przepisywali tam miliony recept na pewien lek opioidowy (OxyContin), a jego producent zbijał kokosy. Okazało się, że wielu "pacjentów" popadło w uzależnienie - gdy dostęp do leku drastycznie ograniczono skierowali się na czarny rynek.
Kupowali tam starą dobrą heroinę, którą wyparł nowy lek używany w anestezjologii i łagodzeniu silnych bólów onkologicznych czyli właśnie niesławny fentanyl. We wspaniałych Stanach Zjednoczonych - gdzie odsetek bezdomności jest rekordowy i dużo większy niż w zakompleksionej Polsce - czarna i biała hołota znieczula się tym gównem na swój nędzny okołośmietnikowy los.
Bogaty pedofil Michael Jackson faszerował się fentanylem bo miał "kłopoty z zasypianiem", za co odpalał osobistemu lekarzowi 150 tysięcy dolców miesięcznie. W zasadzie był to tylko jeden ze składników megamocnego "koktajlu" złożonego ze wszystkich najsilniejszych środków nasennych i przeciwbólowych jakie zna medycyna. Pewnego razu król popu uspokoił się i zasnął już na zawsze, a zatem terapia okazała się skuteczna.
Jeśli jednak nie chcesz się uspokoić, a raczej podkręcić to zapal sobie krystaliczną metamfetaminę. Co prawda błyskawicznie zniszczy ci to uzębienie i jamę ustną, spowoduje kłopoty dermatologiczne i psychiczne, zamieni cię w szkielet i zrujnuje życie osobiste, lecz na pewno nie będziesz mógł dłuuugo zasnąć... Tym wynalazkiem syntezowanym ze zwykłej pseudoefedryny stymulują się już nie tylko w Ameryce Północnej, ale też w Australii, Nowej Zelandii czy Azji Południowo-Wschodniej.
W Polsce wskaźnik zażywania metamfetaminy pozostaje relatywnie wysoki, choć zazwyczaj nie pali się jej tylko wciąga. Problem nie jest jednak tak wielki jak w sąsiednich Czechach. Za to już od lat 90-tych pozostajemy potentatem w produkcji syntetycznych narkotyków - historycznie był to głównie znacznie słabszy od "meth" siarczan amfetaminy, a ostatnio mefedrony, klefedrony i inne syntetyczne katynony, zwane "kokainą dla ubogich".
Dilerzy nazywają te mózgojeby po prostu "kryształem", bo zazwyczaj sami nie wiedzą czym dokładnie handlują, nie mówiąc już o użytkownikach. Ważne że pierze mózg, a po chwili euforii powoduje ogromnego doła i musisz znowu poprawić sobie humor... Potem możesz pierdolić pod blokiem o ziomach, dupach i melanżach, grać w maszyny, zerżnąć kozę albo trzepać kapucyna - chwilowo przejdziesz w zupełnie hedonistyczny i maniakalny tryb działania.Po wyhodowaniu rzeszy konsumentów Donald Tusk ogłosił swoją pokazową krucjatę przeciw dopalaczom. Aktywista Tomasz Obara próbował mu wtedy wręczyć reklamówkę pełną rzekomych "mieszanek ziołowych" (a tak naprawdę suszu nasączonego silnymi chemikaliami), aby przedstawić premierowi SKUTKI PROHIBICJI. - Gdyby konopie nie były zakazane, nie doszłoby do sytuacji, że takie środki pojawiły się na naszym rynku - tłumaczył po zatrzymaniu.
Jeszcze przed ostatnimi wyborami rudy obiecywał liberalizację prawa narkotykowego, teraz już o tym zapomniał... Zdaniem resortu zdrowia posiadanie na własny rekreacyjny użytek paskudztwa takiego jak konopie indyjskie może prowadzić do uzależnienia i demoralizacji, choć dopuszcza się medyczne zastosowanie na receptę. Jak wiemy alkohol może powodować śmiertelne zatrucia, kłopoty ze zdrowiem, przemoc, wypadki komunikacyjne i tak dalej.
Ale historyczne uwarunkowania były takie, że jak świat światem biali ludzie pili "ognistą wodę", wino i browar. Konopie indyjskie stosowano już tysiące lat przed naszą erą, tyle że w innych kręgach kulturowych. Na początku XX wieku zdelegalizowali je biali Amerykanie, którzy chcieli utrudnić życie imigrantom z Meksyku. To oni lobbowali za wpisaniem marihuany do Międzynarodowej Konwencji Opiumowej, wskutek czego zdemonizowano ją na całym "cywilizowanym" świecie.
Równie starożytna jest historia psychodelików - archeologiczne ślady ich stosowania sięgają tysięcy lat wstecz. Tu również zadziałała polityka - używki te stosowane były przez pacyfistycznych hipisów uznawanych za "wrogów Ameryki". Uderzono więc w kontrkulturę pod hasłem "wojny z narkotykami'... I znowu rozwiązanie takie skopiowali wszyscy łącznie z komunistami, którzy szczególnie nie życzyli sobie dekadenckich kontestatorów.
Tymczasem "porządni obywatele", a zwłaszcza kury domowe, zaczęli popadać w nerwicę i depresję. Wyprodukowano więc dla nich alternatywną pigułkę Valium (w Polsce znaną jako Relanium) zawierającą diazepam. Zalecano ją (głównie zestresowanym kobietom, bo mężczyznom nie wypadało wówczas chodzić do psychiatry) na uspokojenie. Tym samym zapoczątkowano trwającą do dziś w cieniu innych "kryzysów" erę benzodiazepin.
Przepisywano to świństwo każdemu kto o to prosił i mamy dziś istną epidemię "zaburzeń psychicznych" - w Stanach Zjednoczonych leki psychotropowe zażywa 70% społeczeństwa. Mimo tego liczba samobójstw rośnie... To już pewnie zagadka dla socjologa bo chyba działają tu jakieś mechanizmy społeczne, w każdym bądź razie inspirowana amerykańskimi regulacjami "polityka narkotykowa" okazała się całkowitym niewypałem.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz