Ludzie lubią nadawać sens temu co było złe w ich życiu.
Mówią: To dobrze, że ojciec mnie bił, bo dzięki temu wyrosłem na ludzi.
Dobrze, że nauczyciele byli surowi, bo to mnie nauczyło dyscypliny. Dobrze, że
we wojsku była fala, bo to zrobiło ze mnie mężczyznę. Kiedy zakładnicy
zaczynają odczuwać sympatię do człowieka który pozbawia ich wolności, nazywamy to syndromem sztokholmskim. Ofiara jest wtedy tak zaabsorbowana wypełnianiem
potrzeb oprawcy, że przyjmuje jego perspektywę. W codziennym życiu też często przyjmujemy
perspektywę tego, kto potrafi nam ją narzucić. Wielu z nas zajmuje się
robieniem komuś dobrze i jeszcze mu za to dziękuje. Nigdy nie przestanie dziwić
mnie jak śmiesznym stworzeniem jest człowiek.
Brzmi to tak jakbym się wymądrzał, ale niestety
doświadczyłem tego też na własnej skórze. Nadskakiwałem dupkom i nic nie
dostawałem w zamian. Teraz najprościej byłoby powiedzieć, że jednak coś z tego
miałem, żeby samemu przed sobą nie wyjść na idiotę. Lecz głaskanie się po
główce nie jest zbyt dobrą autoterapią. Jeśli człowiek chce zmienić swoje życie
musi się zderzyć z rzeczywistością. Dlatego najlepiej wspominam tych, którym
najwięcej zawdzięczam, a nie tych którym najwięcej dałem. Kobiety za którymi
szalałem, ale od których nic nie dostałem, to dla mnie tylko czas stracony.
Koledzy których słuchałem, ale którzy mnie nie słuchali, to dla mnie tylko
egzaltowani błaźni.
Moją najgorszą cechą było kiedyś nieuzasadnione poczucie
winy. Oczywiście sumienie jest ważne, tyle że w uzasadnionych przypadkach. Bez
sumienia stajesz się egoistą. Lecz kiedy zaczynasz wszystkich za wszystko
przepraszać, to znak że za bardzo się wczuwasz. To nie Twoja wina, że chcesz
kogoś przelecieć, że ktoś miał ciężkie życie, że kogoś nie lubisz, że nie
jesteś inny. Co więcej, to nie Twoja wina, kiedy ktoś okazuje się chamem czy
świnią. Dużo rzeczy wydarzyło się w moim życiu niepotrzebnie. Ostatecznie
mógłbym spoglądać na nie, jak na trudności które mnie wzmocniły. Jednak w
przeszłości raczej mnie osłabiały, aż do momentu kiedy zrozumiałem, że tylko
brutalny realizm pozwoli mi wyrwać się ze szponów nałogu i poczucia winy. Więc
nawet jeśli Was wkurwiam, nie jestem tego winny (chyba że akurat jestem).
Oceniam Was w swojej skali. Rozkoszuję się sobą w całej swojej obrzydliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz