Jak powstał wszechświat? To do dzisiaj jedno z najbardziej
zasadniczych pytań. Wobec zagadki istnienia pozostajemy ciągle zaskakująco
bezradni. Sprzeczających się o to podzielić możemy natomiast na dwa obozy –
jedni uważają że to sprawka Bozi, inni że to kosmiczny przypadek. Różnica jest
taka czy ktoś wierzy w Bozię czy nie. Bo jak ktoś wierzy to będzie się upierał
że Bozia istnieje i znajdzie luki w matematyczno-fizycznych spekulacjach. A jak
nie wierzy to będzie miał to w dupie, bo teologiczne spekulacje to się w ogóle
kupy nie trzymają.
Nie bądźmy zatem niczego pewni – tak jak Sokrates. Tylko
człowiek mądry wie, że jest głupi, a tylko głupi myśli że jest mądry. Choć
gdyby jeszcze to uściślić to granica między tymi stanami jest często dosyć
płynna – znajomość kosmologii może nie korespondować z wiedzą motoryzacyjną, a
specjalista od informatyki może nie mieć pojęcia o historii sztuki. Pech chce,
że jesteśmy istotami ograniczonymi. Prawu temu podlegają nawet najbardziej
tęgie głowy. Znawca uzbrojenia raczej rzadko bywa jednocześnie świetnym
chirurgiem, a być może nawet nie ma pojęcia o wędkarstwie.
Coraz bardziej zawężająca się specjalizacja prowadzi w
efekcie do kompletnego rozczłonkowania wiedzy, w obliczu czego zawierzamy
„fachowcom”. Pech chce, że często fachowej wiedzy nie jesteśmy w stanie
zweryfikować. Zwłaszcza w materii tak skomplikowanej jak powstanie
wszechświata. Zresztą większość z nas nad tym się w ogóle nie zastanawia.
Świadczy to bardzo dobrze o zdrowiu psychicznym. W tym kontekście nie dziwić
nas zatem powinna koncepcja teologiczna – chociaż tak naprawdę niczego ona nie
wyjaśnia.
Według tej koncepcji wszechświat został stworzony – w jaki
sposób i w jakim celu tego nie wiadomo. Teoria taka implikuje też serię jeszcze
większych pytań – jak możliwe było powstanie Boga? Przecież to jeszcze bardziej
niepojęte, że powstało coś jeszcze bardziej skomplikowanego od wszechświata. Po
cholerę takiej istocie było stwarzać to wszystko? Czy nie mógł po prostu sobie
stworzyć haremu bogiń z wielkimi cycami? Dlaczego obdarzył nas wolną wolą, a
jednocześnie zniewolił mózg hormonami i neuroprzekaźnikami? Zapytajcie księdza.
Istota wyjaśnień religijnych polega na tym, że Bóg pojawił
się znikąd i stworzył świat, a jak ktoś tego nie łyka to spłonie w piekle. Pozytywnym
aspektem jest tu możliwość odebrania bliżej niesprecyzowanej wiecznej nagrody,
pod warunkiem uczestniczenia we wspólnocie religijnej. Słabą stroną tego
podejścia jest brak jakichkolwiek dowodów na istnienie Boga, diabła, aniołów i
duszy ludzkiej. Osobiście zaryzykowałbym śmierć w ogniach piekielnych – to
równie prawdopodobne jak mity starożytnej Grecji.
Mniej liczna, za to z reguły bardziej wycofana, snobistyczna
i hermetyczna grupa usiłuje rozkminiać co tak naprawdę przyczyniło się do
Wielkiego Wybuchu. Używa do tego celu takich dziwnych środków jak matematyka,
usiłując połączyć ze sobą teorię względności i fizykę kwantową. Kibicuje jej
grupa oszołomów, która co prawda za chuja nic z tego nie rozumie, ale sądzi że
fizyka przynajmniej opiera się na logice, a nie czysto kulturowym i kompletnie
ahistorycznym przekazie.
Niestety również rozumowanie nie przybliża nas zbytnio do
niczego. We współczesnej fizyce istnieje co najmniej kilka alternatywnych
hipotez na temat tego jak pierdolnęło Wielkie Bum. Koniec końców i tak wszystko
sprowadza się do pytania o warunki początkowe – a gdybyśmy je znali,
zapytalibyśmy dlaczego były właśnie takie a nie inne. A więc to chyba nie na
naszą głowę. Nie wspomnę już o tym, że te wszystko co dziać się mogło przed Big
Bangiem to tylko domysły. Jeśliby
jednak istniałyby światy alternatywne, to mam nadzieję że w jakiejś innej
rzeczywistości czasoprzestrzennej mój odpowiednik cieszy się tym o czym marzymy
wszyscy. I że nie wkurwia się tak często jak na tym łez padole. Ani że nie
zastanawia się nad takimi pierdołami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz