Elon Musk, niedoszły szef Rządu Światowego, pokłócił się ostatnio ze swoim ukochanym Donaldem Trumpem. Poszło o to kto ma być czyją marionetką. Elon uparcie twierdził, że skoro wyłożył tyle kasy na kampanię Donalda, to ma prawo aktywnie sterować polityką Stanów Zjednoczonych, a nawet mieszać się do spraw europejskich. Donald zaś słusznie zauważył, że to on jest prezydentem i rozdaje karty, więc niech Elon ciągnie mu druta, albo niech wypierdala.
Pod okiem kontrowersyjnego oligarchy pojawiło się tajemnicze limo... Donald grzecznie mu podziękował za firmowanie drakońskich cięć budżetowych i dał jakiś kluczyk. Jak dla ambitnego miliardera to prezent dosyć gówniany. Elon zaczął więc szczekać w internecie, że Donald robi ludzi w chuja, a ja nie o taką Amerykę walczyłem. Donald się zagotował i zagroził mu odebraniem obywatelstwa oraz deportacją, bo to przecież przybłęda z Afryki. Elon zaś oświadczył, że tak naprawdę Republikanie niczym się nie różnią od Demokratów.
Żeby uzdrowić USA trzeba rozbić duopol i założyć skupiającą prawdziwych patriotów Partię Ameryki. Skąd my to znamy? Toć u nas rządzi PO-PiS, a alternatywą będzie Lepper, Kukiz, Konfederacja, Hołownia czy kto sobie to jeszcze uroi. Tylko pechowo każdy antysystemowiec musi ostatecznie wejść w układ, bo wypadnie z gry. Problem w tym, żeby nie skończyć jako przystawka tylko samemu pożreć swoich "partnerów". Trzeba więc im przy pierwszej możliwej okazji wbić nóż w plecy, byle nie za wcześnie bo zemsta będzie słodka.
W sytuacji wykluczenia kołem ratunkowym może być przejście do obozu przeciwnika jak uczynił to Romek Giertych. Jak pokazuje życie takie wyrzutki z czasem stają się najbardziej radykalnym ogniwem nowego obozu, gdyż motywuje ich urażona duma - chcieliście mnie zniszczyć to będę was metodycznie kąsał, tak długo aż zjem na tym zęby albo wyciągnę kopyta. Poza tym przefarbowani muszą gorliwie udowadniać swoją wewnętrzną przemianę - dajmy na to niektórzy komuniści stali się faszystami i fanatykami religijnymi.
Na ogół jednak stawali się zaciekłymi demokratami, liberałami i bojownikami o wolność seksualną. Lecz czy Włodzimierz Czarzasty uprawiał kiedykolwiek wolną miłość? Z całym szacunkiem śmiem wątpić. W wydanym trzy i pół dekady temu "Alfabecie Urbana" pojawia się sugestia żeby imię jego zostało zapomniane, gdyż nie wyczuwa ducha czasu. Do końca miał wierzyć w miażdżące zwycięstwo PZPR w wyborach kontraktowych. A jednak człowiek uczy się na błędach - nawet taki beton potrafi przystosować się do nowej rzeczywistości.
Politycy prosowieccy mogli stać się prozachodnimi, a prozachodni prorosyjskimi... I tak dalej. Lewica i prawica to tylko kostiumy, a gra idzie o przejęcie kontroli nad synekurami. Wyjebać z roboty tamtych, zatrudnić swoich i w miarę możliwości zabezpieczyć ich prawnie. Z tym że prawo należy do tego kto ma władzę, więc to coraz bardziej kłopotliwe. Pojęcie praworządności staje się częścią określonej narracji. Każdy rozumie przepisy jak chce, a ciemny lud nie rozumie ich w ogóle, ale przytakuje tej czy innej opcji politycznej.
Do tego jeszcze dochodzą spółki skarbu państwa, dotacje, innowacje, edukacje, pamięć narodowa, instytuty... Ojczyznę doić można na wiele sposobów. Wygrywasz wybory i obsadzasz to wszystko, oraz zapewniasz swoim ziomkom z branży "prywatnej" lukratywne kontrakty i tak dalej. Wolna konkurencja to wolne żarty. Pozostaje jednak kwestia technologii informacyjnej, gdyż wołom roboczym trzeba skutecznie wmówić, że pod rządami takiej czy innej partii będą mieli lepsze życie. Choć tak szczerze mówiąc to praca jest dla skończonych frajerów.
Elonowi Muskowi pozostały jeszcze potężne narzędzia wywierania cyfrowego wpływu nie tylko na amerykańskie, ale też światowe społeczeństwo. Przede wszystkim jego plugawy Portal X, zwany niegdyś Twitterem, gdzie egzaltowani propagatorzy słusznych spraw lubią zamieszczać swoje krótkie, nad wyraz emocjonalne i z reguły infantylne wpisy. Ostatnio Elon pomajstrował trochę przy wytycznych dla opartego na sztucznej inteligencji chatbota zwanego Grokiem. Pod pretekstem "aktualizacji" zmienił prompty systemowe czyli zestaw instrukcji.
Tym samym zdjął swojej sztucznej inteligencji kaganiec. Grok korzystając z tych samych danych treningowych generował więc skrajne wypowiedzi. Sztuczka polega na tym, że jak dotąd algorytmy nakazywały mu udawanie neutralnego asystenta, a tym samym odsiewanie mowy nienawiści i tak dalej. W gruncie rzeczy trenowanie takiego modelu językowego polega na kompresowaniu treści pobranych z internetu. Gdy więc wyłączysz mu "cenzurę" pokaże ci prawdziwe oblicze społeczeństwa w postaci skompresowanego hejtu.
Grok zaczął więc opluwać kogo się da, a nawet wychwalać Adolfa Hitlera. Trochę jak Grzegorz Braun. Z tym że Grok nie odróżniał prawicy od lewicy, obsrywając zarówno jednych jak i drugich. Najistotniejszym wzorcem naszej komunikacji okazała się nienawiść. Odpowiednio skanalizuj negatywne emocje, a ludzie pójdą za tobą jak w dym, Zawsze winni są przecież ONI, a nigdy MY. Tylko kim my właściwie jesteśmy? Wróćmy do korzeni albo zbudujmy nowy wspaniały świat. Wszystko jedno - i tak wygra PRAWDA SMARTFONA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz