Łączna liczba wyświetleń

piątek, 6 czerwca 2025

INFOPAJĘCZYNA

 Mniej więcej tydzień temu Ukraińcy przeprowadzili najbardziej brawurową akcję od początku swojej wojny obronnej przeciwko rosyjskiemu najeźdźcy. Kozacka operacja "Pajęczyna" uprzedziła wielki atak bombowców Putina, znaczną ich część zamieniając w kupę złomu. Było to oczywiście jak najbardziej racjonalne i moralne, ale nie wszystkim się spodobało.

I mniejsza tu o samopoczucie krwawego kremlowskiego tyrana. Chłop pewnie musiał brać leki na uspokojenie, a już na pewno na sraczkę. Pomruki niezadowolenia zagrzmiały też z Białego Domu. Donald Trump obawia się, że Ukraina może w ten sposób zaostrzyć konflikt, choć ciężko sobie wyobrazić co by to mogło jeszcze oznaczać. Putin musiałby chyba użyć taktycznej broni atomowej.

Nie zmieniłoby to wiele w sytuacji militarnej sensu stricto, ale miałoby ogromne znaczenie psychologiczne... Podobnie zresztą jak sama "Pajęczyna", która skomplikowała co prawda działania Rosjan, ale nie pozbawiła ich zdolności do prowadzenia wojny. We wspaniały sposób podniosła jednak morale. A to w przypadku walki z agresorem ma jak dotąd kluczowe znaczenie.

Gdyby nie morale kraj upadłby w trzy dni jak przewidywał Putin. Analitycy nie dawali mu przecież zbyt wielkich szans. Ostatnio też było dużo mowy o tym, że front w zasadzie się sypie. Lecz pomimo nieustannej azjatyckiej nawały zdobycze agresora są odwrotnie proporcjonalne do poniesionych kosztów sprzętowych i ludzkich. Tradycyjnym atutem Rosji jest jej ogrom terytorialny i ludnościowy, a także gospodarka ignorująca potrzeby konsumpcyjne.

A teraz mamy jeszcze prezydenta USA, który co prawda czasem nazwie Putina wariatem, ale znacznie częściej strofuje Zełenskiego. Pentagon zdecydował o przeznaczeniu części uzbrojenia które miało trafić do Ukrainy na Bliski Wschód. Chodzi o zapalniki zbliżeniowe do rakiet. Jak wiadomo na Bliskim Wchodzie trwa regularna rzeźnia, dokonywana przez naród wybrany zwany też żydostwem na wrednych palestyńskich dzieciach, kobietach i starcach.


Tymczasem nad Wisłą larum o "bezczynnym Zachodzie" wyraźnie ucichło. Biden zrobił swoje, Biden może odejść, choćby na tamten świat... A Niemcy i tak nie zmażą swojej odwiecznej hańby po wysłaniu na front hełmów i kamizelek ochronnych. Moda na zdjęcia z Zełenskim przemija, bo skurwysyn za długo pierdoli o tej wojnie. A w Polsce mamy za dużo Ukraińców, którzy zabierają nam pracę i świadczenia socjalne. Mamy już też powyżej uszu ukraińskiego zboża i owoców.

Co rusz powraca też sprawa mordów na Wołyniu, do dzisiaj nierozliczonych i budzących historyczne kontrowersje. Na to wszystko prezydentem Rzeczypospolitej zostaje Karol Nawrocki - nacjonalista, trumpista i przeciwnik rozszerzania NATO. Mozaika sprzecznych interesów wydaje się rozsadzać dotychczasową zachodnią koalicję i tymczasowy front zgody narodowej. Kwestia ukraińska staje się kartą przetargową światowych reakcjonistów i elementem naszych wewnętrznych rozgrywek.

No cóż, nie jest to pierwsza ani ostatnia wojna. W Afryce dzieją się straszniejsze rzeczy... Przeraża jednak bliskość geograficzna, która czyni powstrzymanie rosyjskiego imperializmu imperatywem egzystencjalnym demokratycznej Europy. Ale izolacjonistyczne hasła i hasełka wyżerają nam mózgi, bo wszyscy chcemy więcej zarabiać, mieć niemieckie samochody i wyjeżdżać na wczasy do Egiptu chociaż nie lubimy Arabów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz