Człowiek który chciał zostać papieżem, a może nawet dalajlamą, a z pewnością chciałby się pobawić w Boga - Donald Trump - rozpoczął niedawno swoją krucjatę handlową. Nie wystarczy oglądać hollywoodzkich superprodukcji ma Netflixie obżerając się bułkami z McDonalda w dżinsach Levisa. Powiedzcie to głodującym dzieciom w Afryce.
Na całym pieprzonym świecie ludzie kupują za mało amerykańskiego gówna. A to uniemożliwia supremację kraju któremu się należy kulturowa dominacja. Globalizacja była błędem, bo po co jakiś ciapak ma szyć tanie gacie w Bangladeszu i odbierać pracę amerykańskiemu robolowi? Trzydzieści milionów biednych Amerykanów żyje przecież poniżej progu ubóstwa.
Tyle że większość ekonomistów widzi w tym biedę systemową, wynikającą w samego charakteru amerykańskiej "wolności". Po prostu państwo nie przejmuje się zbytnio losem "nierobów" - na tym tle Europa jawi się wręcz jako socjalny raj, ale kosztem spowalniającej i coraz mniej innowacyjnej gospodarki. Może stąd ta cała zawiść wobec wrednych Europejczyków, którzy okradają Wuja Sama.
Paradoksem jest to, że w USA większość transferów rządowych trafia do kieszeni bogatych, a nie biednych - oczywiście pod pretekstem stymulacji gospodarki. Ale to już problem wewnętrzny tej cywilizacji, bo wszystko wskazuje na to, że właśnie Stany Zjednoczone były dotąd największym beneficjentem światowego handlu. Nie bez kozery mówiliśmy o Pax Americana.
Po drugiej wojnie światowej to Ameryka stała się gospodarczym i handlowym hegemonem, dzięki takim narzędziom jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Światowa Organizacja Handlu. Co prawda przez jakiś czas Jankesi musieli mierzyć się ze Związkiem Radzieckim, ale był to kolos na glinianych nogach. Dzisiaj ich pozycji zaczynają zagrażać żółtki - przede wszystkim z Państwa Środka, ale nie tylko.
Donald Trump postanowił więc rozpierdolić system, żeby pokazać kto tu rządzi. Dopierdolił więc całej ludzkości (z wyjątkiem ukochanej Rosji) złośliwymi zaporami, licząc na to że uzależniona od amerykańskich dobrodziejstw przyjdzie całować go w pomarszczony tyłek. Po części to się sprawdziło, ale nie w wypadku kluczowego gracza jakim są Chiny.
Wojna handlowa ze Smokiem nadal trwa, aczkolwiek cwanemu kowbojowi mocno zmiękła rura... Zaczął więc kluczyć, okrakiem się wycofywać, ostatecznie obniżając gigantyczne antychińskie cła. W tej sytuacji znowu zaatakował Europę - mamy teraz płacić większe cło niż Chiny!!! Możliwe że to chwilowa aberracja, która skończy się kiedy pokażemy mu środkowy palec.
Są jednak jeszcze słabsi chłopcy do bicia. Weźmy taką Afrykę... Trump obciął już pomoc humanitarną dla tej wylęgarni imigrantów, a nawet obłożył ją klątwą celną. Dla wielu krajów może to oznaczać poważne egzystencjalne problemy, nawet jeśli nikt na Zachodzie o tych krajach nie słyszał. Ale kogo obchodzi stabilizacja polityczna na Czarnym Lądzie?
Kilka dni temu Trump zastawił multimedialną pułapkę na prezydenta RPA Cyrila Ramaphosę, oskarżając swego gościa w świetle kamer o tolerowanie ludobójstwa białych rolników. Już wcześniej wrzutki tego tematu zapodawał rodowity Afrykaner Elon Musk. Facet może mieć uraz do kraju swojego pochodzenia, gdyż z powodu bladej facjaty był tam regularnie bity. Być może brak sympatii czarnych rówieśników tłumaczyć można też tym, że wychowywał się w luksusie.
W każdym bądź razie RPA to kraj z wysoką statystyką brutalnej przestępczości - na ogół czarni zabijają czarnych, choć zdarza się że także białych. W tym drugim wypadku jest to jednak utrudnione, gdyż bogate białasy izolują się od hołoty i korzystają z płatnej ochrony. A podczas ataków na farmy giną też czarnoskórzy farmerzy i robotnicy rolni. Mordy są motywowane żądzą zysku, a nie nienawiścią rasową.
Wszystko wskazuje więc na to, że Donald Trump przedstawił zwykłą teorię spiskową. Skompromitował się też przedstawiając jako dowody zdjęcia wykonane w Kongo. Ale mniejsza o geografię - Afryka to przecież Afryka. Polacy zapisali tam swoją piękną kartę, dzięki bohaterstwu Janusza Walusia, który odstrzelił swego czasu lidera Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej.
- Przykro mi, ale nie mam samolotu dla ciebie - zażartował gorzko prezydent Ramphosa, nawiązując do luksusowego latającego prezentu jaki Trump dostał od przyjaznych Katarczyków. - Chciałbym żebyś miał. Przyjąłbym go - odparł bezczelnie szantażysta. I nie był to bynajmniej żart.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz