Łączna liczba wyświetleń

sobota, 17 sierpnia 2019

SZUKAJĄC SIEBIE


Będąc najbardziej uspołecznionym gatunkiem tej planety i żyjąc w wykreowanej dla siebie niszy ekologicznej zdecydowanie więcej czasu poświęcamy zdobywaniu uznania niż pożywienia, choć podświadomie walkę o swoje miejsce w ludzkim świecie postrzegamy w kategoriach własnego przetrwania. Kiedyś przeżycie zależało od aprobaty grupy, a zdobycie wysokiej w niej pozycji tym lepiej zabezpieczało nasze geny, wskutek czego dążenie do sukcesu społecznego zapisało się w naszym DNA. Przy okazji najpewniej to uspołecznienie zwiększało przy okazji naszą inteligencję, gdyż wymagało prowadzenia odpowiedniej „polityki” – zawierania i zrywania sojuszy w zależności od kontekstów grupowej dynamiki, w czym pomagało manipulowanie innymi i własnym wizerunkiem. Społeczeństwo stało się w konsekwencji gabinetem luster w których się przeglądamy, pragnąc ujrzeć swój ideał. Stąd uparte dążenie do zdobywania majątku, sławy, prestiżu czy autorytetu.

 
„Ja” idealne, które usiłujemy zaprezentować, tyleż wynika z naszych aspiracji, co naśladuje kulturowe archetypy. Nawet w naszej kapitalistycznej rzeczywistości są one dosyć zróżnicowane – dlatego podziwiamy artystów, sportowców czy naukowców. Zatracając się w szalonym wyścigu czy grzęznąc w etatowej nudzie często tęsknimy za czymś wyższym, bardziej romantycznym i natchnionym. Próbujemy uparcie uwznioślić swój trud etosem zawodowym, coachingowymi zaklęciami czy jakąś społeczną misją, żeby nie widzieć w nim tylko żmudnego obowiązku którym z dnia na dzień się staje. Lecz przeliczając wszystko na złotówki co rusz porównujemy los górnika, rolnika, pielęgniarki, policjanta czy nauczyciela, którzy czują się niedoceniani, bo robią coś ważnego i trudnego. Nasza motywacja zależy więc też od znaczenia tego co robimy.

Neuroprzekaźnikiem regulującym poziom naszej motywacji jest przede wszystkim dopamina, wywalająca się pod wpływem bodźców oznaczonych w percepcji jako istotne.Dopamina ma to do siebie, że w odpowiedzi na powtarzające się bodźce wydziela się oszczędniej, więc wszystko z biegiem czasu się nudzi, a każda podwyżka i tak przestaje być odczuwalna – no chyba, że ktoś chciałby nam ją zabrać. To motywuje nas z kolei do wytrwałego poszukiwania nowych gratyfikacji. Nic tak nie motywuje jak nuda i niespełnienie. Właściwie cała ludzka cywilizacja – od piramid do drapaczy chmur – powstała z nudy i niespełnienia. Gdybyśmy byli ciągle z siebie zadowoleni pewnie nadal tkwilibyśmy w jaskiniach.

Neuroprzekaźniki relaksujące (serotonina, endorfiny czy endokannabinoidy) mają po części hamować naszą motywację. Ponieważ jednak spokój był dla naszych przodków rzadkim luksusem, także i my obdarzeni jesteśmy raczej niespokojnym duchem, z tym że różnimy się zapotrzebowaniem na stymulację, co także ma podłoże biochemiczne. Osoby o ekstremalnych potrzebach mają mniej reaktywne układy nagrody więc żeby je pobudzić szukają mocnych wrażeń, podczas gdy innym wystarczają subtelniejsze środki. Jednych podniecają tylko sporty walki czy wyścigi samochodowe podczas gdy innym wystarcza łowienie ryb i podlewanie kwiatków. Receptory dopaminowe, jako zaangażowane w poszukiwanie przyjemności i nowości determinują nasz temperament integrujący różne regulujące zachowanie systemy biologiczne. Niemniej nasze szczęście wynika raczej z równowagi pomiędzy pobudzeniem i hamowaniem, niż z kompulsywnego poszukiwania. Niezbędna w motywacji uwaga musi się przecież jakoś regenerować.

Nie da się być ciągle silnie zmotywowanym, ani ciągle zrelaksowanym. To pierwsze staje się w końcu męczące, a to drugie nudne. Wszystko co w życiu robimy to odpowiedź na obrazy oglądane w społecznych lustrach... To one więc motywują nas (lub nie), w zależności od sensów które w nich widzimy. Możemy dopatrywać się w nich odbicia muzyka, astronoma czy wolnego człowieka, choć częściej widzimy płatnika rachunków. Marzenia wyznaczają cele, lecz często zmieniają się w fantazje, bo nie umiemy ich realizować. Ostatecznie i tak zobaczymy w lustrze swoją własną twarz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz