Kiedy jesteś w obcym kraju czujesz się bombardowany
egzotycznymi bodźcami. Ponieważ sytuacje, zwyczaje i konteksty są dla Ciebie
czymś nowym pilnie je rejestrujesz. Gdybyś jednak pozostał w tym kraju na
dłużej i trochę w nim pomieszkał twoja uwaga traciłaby natężenie. Innymi słowy
spowszedniałaby Ci egzotyka. Człowiek najbardziej lubi poznawać to co nieznane,
a kiedy już to pozna nagle informacja zdaje się tracić dla niego na znaczeniu.
To skutek mechanizmu selekcji informacji. Nasz mózg nie jest bowiem w stanie
przetrawić całej potencjalnie rejestrowanej „rzeczywistości” - odfiltrowuje więc wyróżnione sygnały, a pozostałe postrzega jako tło. Wszystko co niczym się nie wyróżnia i pasuje do poznanych
wzorców staje się tłem – tylko w ten sposób można poradzić sobie z zalewem
informacji. Niestety prowadzi to nudy... Egzotyka jest dla nas tak pociągająca
bo ciągle poszukujemy nowych informacji. Kiedy je znajdujemy jesteśmy
nagradzani wyrzutem dopaminy. Nasz mózg lubi być zaskakiwany – to raczej
poszukiwacz przygód niż miłośnik rutyny.
Owszem – neuroprzekaźniki takie jak serotonina, endorfiny i
endokannabinoidy – pozwalają czasem nam błogo rozkoszować się spokojem, ale
związane z nimi układy nie są ewolucyjnie przystosowane do tak częstego
pobudzania jak układ dopaminowy. Regulująca nasz układ nagrody dopamina to
motor motywacji, ale nie wiedzie raczej do spełnienia. Okazaliśmy się wszak na
tyle pomysłowym gatunkiem, iż umiemy „zhakować” własne systemy operacyjne.
Narkotyki pobudzające układ nagrody (amfetamina, kokaina, stymulanty) omijają
całą procedurę i dają nam „nagrodę” – i w tej sytuacji powinniśmy być
hipotetycznie szczęśliwi. Sęk w tym, że tak nie jest. I nie chodzi nawet o całą
tą wychowawczą gadkę, że narkotyki to iluzja w przeciwieństwie do „prawdziwych
wartości”. Po prostu ćpun zawsze chce o jedną kreskę więcej. Ale wszyscy jesteśmy ćpunami dopaminy i poszukujemy więcej
przyjemności – pieniędzy, seksu czy wyzwań. Przyczyną naszego niespełnienia są
pragnienia które nieustannie się napędzają.
W czasach zamierzchłych miało to głębokie uzasadnienie – nasze przetrwanie zależało od ciągłej motywacji. Chwil w których można było cieszyć się zwycięstwem było niewiele. Spokój jaki odczuwamy gdy uda nam się coś zrobić – na przykład wspiąć się na wymarzony szczyt – jest ulotny. W prehistorycznej dżungli nie było zbyt wiele czasu na rozkoszowanie się chwilą. Stąd neuroprzekaźniki ukierunkowane na rozkoszne bycie tu i teraz (mózgowe odpowiedniki psychodelików, empatogenów czy THC), rzadziej przejmują kontrolę nad naszym mózgiem. Nie zostały jednak zaprojektowane przez naturę tylko po to żebyśmy czuli się błogo. To właśnie wtedy kiedy nasz system nerwowy jest zrelaksowany percepcja rozszerza swoje filtry przepuszczając więcej danych zmysłowych, a te pozwalają potem konstruować dokładniejszy obraz rzeczywistości w jakiej żyjemy. Szczęście jest bardzo ulotnym stanem ale wiedzie do najgłębszych refleksji.
W pogoni za fantomami wciąż chcemy więcej, często nie rozumiejąc zależności w które się wikłamy. Lecz już sam fakt, że kosmos z tych absurdalnych skłonności ukształtował nas jest mistycznym cudem, niezależnie od tego czy po drugiej stronie kwantowego teatru obserwuje go jakieś wielkie oko. Bo nawet jeśli Boga nie ma to my jesteśmy nim tutaj - tak czy owak wszystko jest umysłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz