- Boże, chroń mnie od przyjaciół, a od wrogów sam się
obronię – mawiał siedemnastowieczny francuski kardynał Armand Jean Richelieu.
Przekonało się już o tym wielu, choćby Juliusz Cezar, a nawet sam biblijny
Jezus. Pomimo, że zdrada jest w niemal każdej kulturze czynem szczególnie
piętnowanym, często popłaca, jak zresztą rozmaite inne skurwysyństwa.
Najważniejszy jest efekt końcowy, czyli to czy zdrajca stanie po stronie
zwycięzców. Wtedy jego czyny uznane będą za słuszne, a nawet bohaterskie. Gorzej
jeśli postawi na niewłaściwego konia.
Brutus miał tego pecha, że pierwszy z cezarów był kochany
przez lud, a ten obrócił się przeciwko spiskowcom. Judasz nie dość że nie
wytrzymał psychicznie, to jeszcze jego mistrza ludzkość uznała za Boga. Więcej
szczęścia miał natomiast biskup Stanisław ze Szczepanowa. Co prawda wkurwiony
Bolesław Śmiały porąbał go na kawałki, ale kler stworzył legendę wielkiego
męczennika, czyniąc z niemieckiego agenta patrona Polski. Dzisiaj zaś jego
świętość to w zasadzie dogmat katolicyzmu, a każda próba jego podważenia
uznawana będzie za „atak na kościół”.
Zdrada jest uznawana za narzędzie szczególnie perfidne,
ponieważ wykorzystuje to co w nas najbardziej ludzkie – zaufanie. Odczuwać go
nie są w stanie tylko jednostki paranoiczne i psychopatyczne. Poza tak skrajnymi
przypadłościami potrzeba zaufania jest jedną z podstawowych ludzkich potrzeb. Każde
okazanie zaufania wiąże się z pewnym ryzykiem, ale mimo to większość ludzi decyduje
się w końcu komuś zaufać – otworzyć się przed kimś. Brak zaufania oznacza
izolację, samotność i wycofanie, a to z reguły niszczy naszą psychikę. Z
drugiej strony rozczarowanie drugim człowiekiem należy do najboleśniejszych
rzeczy jakie nam się przytrafiają.
Ponieważ ludziom wszystko z jednym się kojarzy, pojęcie
zdrady często jest zawężane do tematyki zdrady erotycznej. To właśnie o niej
rozpisują się kolorowe pisma, o niej dyskutują w telewizji śniadaniowej
eksperci z bożej łaski, o niej kręcą seriale. Czynniki biologiczne zawsze będą
w pewnym stopniu uprzedmiotawiać kobietę do roli kawałka mięsa, a z mężczyzny
czynić maszynkę do robienia pieniędzy. Nie brak jednak i w kulturze bardziej
dramatycznych przykładów zdrady, niż przyprawienie rogów czy złamanie serca. Najsłynniejszy
strongman wszechczasów, niejaki Samson, rozpierdalał wszystkich bez użycia
antyperspirantu, ale zgubiła go słabość do pięknej Dalili. Janosik napieprzał bogaczy
ciupagą, ale zachciało mu się żenić z Maryną.
Można też zdradzić samego siebie i z tych wszystkich opcji
zdrada taka jest chyba największą porażką. Zdradzić siebie, sprzedać swoje
ideały, porzucić wartości... Ciągle musimy toczyć wewnętrzną walkę i wybierać
pomiędzy doraźnymi korzyściami, a wiernością wobec tego w co wierzymy. Nie
zapominajmy o tym, że to właśnie to drugie nadaje życiu sens.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz