Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

WODY POLSKIE


 Gówno przekroczyło masę krytyczną i szambo w końcu wybiło - dosłownie i metaforycznie, bo toksyny skaziły nie tylko Odrę i Ner, ale także wizerunek Polski. Nawet gdyby był to ruski ekoterror, to i tak nie możemy umyć rąk od odpowiedzialności, zwłaszcza w takiej pełnej rybiego ścierwa polskiej wodzie. Otóż całkiem niedawno nasi niestrudzeni reformatorzy przeprowadzili najbardziej radykalną reformę gospodarki wodnej na całym kontynencie euroazjatyckim w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, powołując gigantyczne i centralistyczne przedsiębiorstwo Wody Polskie zatrudniające 6,5 tysiąca ludzi, z wiadomym zresztą skutkiem. Fantastyczne wizje rozwijania żeglugi śródlądowej przy pomocy socrealistycznych w swym rozmachu inwestycji, a także nawadniania obszarów o szczególnym znaczeniu dla rolnictwa, będą niestety musiały poczekać, gdyż przenikliwi Niemcy wykryli katastrofę ekologiczną, a tych eurofaszystów nie można uciszyć tak jak polskich wędkarzy. Pechowo trucizny nazbierało się tyle, że nie spłynęła dość szybko do śmierdzącego ropą Bałtyku.

Co ciekawe Główny Inspektorat Ochrony Środowiska miał rzekomo badać wodę codziennie... Albo robił to nieudolnie, albo postanowiono ukryć prawdę nie tylko przed Niemcami, ale też Polakami, żeby nie stresować ich dodatkowo, skoro już cierpią z powodu drożyzny i boją się zimy. Co prawda gdyby woda płynęła z północy na południe (co wydają się sugerować prawicowi publicyści), to Niemców można by obwinić za tą całą niepotrzebną aferę, a tak trzeba szukać sprawcy w swoim własnych kraju i jeszcze płacić informatorom po milionie złotych... Swoją drogą szkoda że nic na ten temat nie wiem, bo chętnie sprzedałbym swoich wspólników... Ciekawe kto zadzwonił pierwszy z donosem, bo już od lat różni złośliwi ekolodzy próbują ukrócić trucicielskie praktyki firmy Jack Pol z Oławy, bezceremonialnie spuszczającej ścieki przemysłowe do Odry. Oczywiście prezes spółki oświadczył, że nie nie ma z całym tym syfem nic wspólnego, jednak według licznych świadków już od kilkudziesięciu dni do wody spływały z zakładu szerokim strumieniem cuchnące chemikalia... O pierwszym takim toksycznym procederze w wykonaniu Jack Pol aktywiści alarmowali już w 2009 roku. 

Lecz władze Oławy (poniekąd odpowiedzialne za tolerowanie takich praktyk) oświadczają jakoby skażenie Odry zaczynało się już 9 km wcześniej, we wsi Lipki, gdzie ponoć znaleziono pierwsze śnięte ryby, które jak wiadomo psują się od głowy... Dużo się mówi też przecież o ewentualnym zasoleniu Odry przez górnictwo węgla kamiennego, co jest związane z wypływem wód do wyrobisk górniczych, gdzie ulegają silnemu zanieczyszczeniu, a następnie są wypompowywane i zrzucane do powierzchniowych cieków. Tym sposobem dwie największe polskie rzeki (Wisła i Odra) są zasalane praktycznie już u swoich źródeł - trafia tam do nich rocznie około 4 mln ton soli. Obniżony poziom wód plus zwiększone ostatnio wydobycie węgla (spowodowane kryzysem energetycznym) mogły doprowadzić go gwałtownego skoku zasolenia skutecznie uśmiercającego cały ekosystem. Byłby to totalny blamaż polskiego "czarnego socjalizmu", od lat domagającego się krzykami krewkich związkowców (nieskorych do zmiany pracy na mniej płatną) dotowania nierentownych kopalni i blokowania transformacji energetycznej, za co teraz musimy bardzo słono płacić. Cień podejrzeń pada też na państwowego giganta, Grupę Azoty, który stanowczo odcina się od sprawy.


Być może doszło tutaj do synergii różnych szkodliwych czynników i dopiero tak wytworzył się toksyczny koktajl... Być może katastrofa była intencjonalnym działaniem wrogich (rosyjskich lub białoruskich) służb, wpisującym się w logikę wojny hybrydowej, choć bez znajomości faktów lepiej nie tworzyć wydumanych teorii spiskowych. Gdy mnożą się spekulacje, faktów tymczasem oficjalnie żadnych nie ma...  Eksperci badający sprawę ciągle zwlekają z jasnym werdyktem. Coś mi mówi, że niedługo będziemy mieli w Polsce wysyp domorosłych publicystycznych i internetowych hydrologów (i to na domiar złego strasznie politykujących), ale będzie to tylko nową odsłoną polskiego piekiełka. Opłacani trolle i pożyteczni idioci mają ostatnio naprawdę wiele do roboty - przecież co chwilę dochodzi do jakichś kryzysów, tragedii i katastrof wymagających "właściwej interpretacji". O całą sprawę można obwinić Tuska i Niemców, a nawet komunistów, lecz nie zmienia to prawdy, że w państwie rządzonym od długich lat przez Prawo i Sprawiedliwość system kompletnie nie działa.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz