Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 maja 2024

SAMI SWOI


    Chociaż PiS ma sprawiedliwość w nazwie, podczas dumnego "wstawania z kolan" resort ten zostawiło swojej przystawce, zwanej najpierw Solidarną, a potem Suwerenną Polską. Różnica w myśleniu była jednak żadna, po prostu kilku politykierów wykroiło sobie małą autonomię ze względu na partykularne interesy.
  
Swego czasu Zbigniew Ziobro uchodził za esencję PiSu, zwano go nawet żartobliwie delfinem, choć Jarosław Kaczyński porównywał go raczej do mrówki, a Leszek Miller określał zerem. Tak czy owak Ziobro ostatnimi czasy należał do politycznego planktonu, który tylko dzięki przedziwnej symbiozie w obozie Zjednoczonej Prawicy utrzymywał stanowisko, folwark i zabawki.

Kaczyński zwykł wycinać w pień zbyt ambitnych i pyskujących działaczy, widząc w nich potencjalne zagrożenie dla swej wodzowskiej misji, a poza tym powszechnie znany jest ze swojej mściwości. Ziobro, nawet po wyzwoleniu się ze struktur zbyt ciasnego dla niego PiSu, pozostawał w kręgu najbardziej zaufanych wykonawców brudnej roboty, w czasie gdy prezydent służył jedynie do składania podpisów pod ustawami.

Sęk w tym, że Zbyszek był sprawdzonym człowiekiem - przydatne doświadczenie w ręcznym sterowaniu prokuraturą zdobył już w czasach IV RP (2005-2007), a w podsłuchiwanie i donosy bawił się już na studiach. Jako student czwartego roku prawa złożył zawiadomienie na policję jakoby dostawał anonimy z pogróżkami - jako podejrzanego wskazał byłego współlokatora Marka, co miało wynikać z zebranych w prywatnym śledztwie "materiałów".

Domorosły detektyw odwiedził choćby kolegę ze schowanym dyktafonem prosząc, aby ten sprzedał mu marihuanę... Przed sądem Zbyszek zeznawał natomiast, że Marek proponował mu ziele za darmo, bo chciał go uzależnić. Cała ta studencka "przyjaźń" skończyła się aresztowaniem Marka pod zarzutem próby wymuszenia rozbójniczego, a żona oskarżonego tak się tym przejęła, że trafiła do szpitala na podtrzymywanie ciąży.

W uzasadnieniu wyroku uniewinniającego sędzia pisał o "nienawistnym stosunku do oskarżonego" czy "stępieniu racjonalnego myślenia pokrzywdzonego". - W obręb podejrzeń adresowanych do oskarżonego Zbigniew Ziobro włącza elementy polityki i światopoglądu - uzasadniał sędzia. Innymi słowy już za młodu Zbyszek wykazywał skłonności do tworzenia skomplikowanych teorii spiskowych, paranoi, prowokacji i pieniactwa, a z biegiem czasu tendencja ta miała się już tylko nasilać.

Z racji podobnych skłonności psychologicznych i ideologicznych szurnięty Zbigniew został bliskim współpracownikiem braci Kaczyńskich, a w rządzie "egzotycznej koalicji" postawiono go po raz pierwszy na czele ministerstwa sprawiedliwości.

Z czasów tego ministrowania szczególnie pamiętamy zagadkowe "samobójstwo" związanej z lewicą Barbary Blidy i serię prowokacji w wykonaniu słynnego agenta Tomka, zajmującego się po odejściu z CBA działaniami w zorganizowanej grupie przestępczej, praniem brudnych pieniędzy i wyłudzeniem kilkudziesięciu milionów dotacji... Wisienką na torcie była jednak tak zwana afera gruntowa.

Dwóch niedawno ułaskawionych pisowskich funkcjonariuszy fałszowało dokumenty i podżegało do korupcji w ramach politycznych rozgrywek. Sprawa okazała się dęta, ale pogrążyła w politycznym niebycie prorosyjskiego koalicjanta PiSu - Andrzeja Leppera. Ostatecznie znaleziono go powieszonego. Służbowe laptopy Zbyszka i jego asystenta uległy zniszczeniu, podobno w czasie przeprowadzki.

Ku przerażeniu opozycji Zbigniew Ziobro powrócił na fotel ministra sprawiedliwości w 2015 roku, a IV RP okazała się zaledwie przedsmakiem "dobrej zmiany". W kraju dochodziło wtedy regularnie do gigantycznych przekrętów (respiratory, wizy, zboże, Orlen) lecz jak to mawiają "nowe elity" SPRAWIEDLIWOŚĆ MUSI BYĆ PO NASZEJ STRONIE. Żeby osiągnąć ten patriotyczny cel stworzono zatem Fundusz Sprawiedliwości.

Fundusz ten częściej niż realną pomocą ofiarom przestępstw zajmował się transferem pieniędzy do lewych fundacji czy finansowaniem promocji Solidarnej/Suwerennej Polski. Ale przede wszystkim to z jego środków za 25 milionów złotych zakupiono cyberbroń do inwigilacji totalnej - izraelski system Pegasus, używany do szpiegowania opozycji czy niewygodnych sędziów. 

W ministerstwie sprawiedliwości animowano też grupę hejterską zajmującą się walką z niechętnym pisowskim "reformom" środowiskiem sędziowskim. Jednym z bohaterów afery hejterskiej był sam szczwany sędzia Tomasz Szmytd, goszczący obecnie na Białorusi jako azylant polityczny, którego zdrada jest już bezdyskusyjna. Tymczasem Zbigniew Ziobro zapadł na raka krtani. PiS zaś może się teraz wykpić ze złodziejstwa w ministerstwie zwalając całą winę na marionetkowego koalicjanta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz