Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 maja 2024

GAME OVER

 

    Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, ani nawet nie je. I tak dalej. Tak mówią, bo często strach powstrzymuje nas przed wprowadzaniem zmian i podejmowaniem wyzwań. Ale ten strach nie bierze się znikąd - to nasz mechanizm obronny pozwalający szacować zagrożenie. Gdy zagrożenie jest zbyt wielkie unikamy go - tak działa instynkt samozachowawczy.

Nawet największy drapieżnik musi czasami wziąć nogi za pas ponieważ jest potomkiem tych którzy przeżyli czyli skutecznie unikali zagrożeń. Nie wystarczy być zuchwałym, trzeba jeszcze znać swoje możliwości. No ale z drugiej strony nie ma zysku bez ryzyka... I co tu robić? Trzeba określać prawdopodobieństwo żeby wiedzieć ile można zaryzykować. No i podobno nie warto ryzykować wszystkiego.

Najlepiej powinni wiedzieć o tym hazardziści, choć lubują się w dostrzeganiu zależności przyczynowo-skutkowych tam gdzie ich nie ma. Racjonalny hazardzista może jednak stosować statystyczne strategie. Przykładem jest liczenie kart w blackjacku. Ten rodzaj strategii polega na założeniu, że gdy do rozdania pozostaje więcej kart wysokich niż niskich matematyczna przewaga jest po stronie gracza, a więc może wtedy grać o wyższe stawki. Nigdy jednak nie powinien obstawiać wszystkiego bo wypadnie z gry.

Gra o wszystko jest jak rosyjska ruletka. Jak wiadomo w tej grze można stracić życie, więc nikt rozsądny nie chce w nią grać... Szanse na oddanie śmiertelnego strzału w swój łeb są stosunkowo małe - przy standardowym sześciokomorowym bębnie wynoszą oczywiście jeden do sześciu, a w rzeczywistości jeszcze mniej bo pojedynczy nabój w bębnie zmienia ośrodek ciężkości - rozbujany bęben zatrzymuje się dzięki działaniu grawitacji jeszcze częściej z nabojem w dolnej komorze. 

Mimo tego gra wydaje się przejawem szaleństwa, choć nie myślimy tak o tym gdy ryzykujemy swoje  pieniądze, karierę, reputację czy związek... Świat pełen jest ludzi którzy zaryzykowali zbyt wiele i spektakularnie spadli z piedestału, folgując swojej zachłanności, próżności, przerośniętym ambicjom czy rozbuchanym żądzom... Dlatego tyle mówi się o dywersyfikacji ryzyka, choć ekstremalne sukcesy są zazwyczaj wynikiem ekstremalnych zbiegów okoliczności.

Grając we dwóch w rosyjską ruletkę do śmiertelnego skutku mamy 50% szans na zwycięstwo. No ale jeśli powiedziałeś sobie "teraz albo nigdy", "wszystko albo nic" i takie tam (no i przeżyłeś), to możesz uwierzyć w swojego farta, dziejową misję a nawet opiekę opatrzności. Tak właśnie zrobił Hitler po absurdalnie łatwym zhakowaniu demokracji i podboju połowy Europy. Rzucił swoje siły przeciwko  Związkowi Radzieckiemu i Stanom Zjednoczonym. Ostatecznie wylosował komorę z nabojem...

Jak mawiał Jezus kto mieczem wojuje ten od miecza ginie, bo matematyczne ryzyko rośnie wraz z kolejnymi grami. W jednym na dwieście pięćdziesiąt sześć przypadków możliwe jest nawet zwycięstwo w rosyjską ruletkę osiem razy z rzędu. Wynika to z funkcji logarytmicznej, będącą odwrotnością funkcji wykładniczej. To wzrost wykładniczy sprawia, że to co niepozorne rozwija się w zupełnie nową jakość - tak było choćby z rozwojem życia na tej planecie czy rewolucją informacyjną.

Chroniczne ryzyko upaja jak narkotyk, tyle że drastycznie kusi los. Niestety kto nie ryzykuje nie zostaje samcem alfa - możesz spróbować, choć raczej na pewno się nie uda. Ktoś jednak zostanie zwycięzcą... Najbardziej brawurowym i konfrontacyjnym typem ryzyka jest znana z klasycznych amerykańskich filmów gra w cykora. Dwie osoby rozpędzają samochody zmierzając czołowo ku sobie. Ten który wymięknie i zboczy z kursu ocali życie chociaż straci twarz... Wybór brawurowej konfrontacji przynieść mu może chwałę nieustraszonego czempiona, choć nie wiadomo czy dane mu będzie jej zaznawać...

Jeśli dwóch kolesi zejdzie sobie z drogi cała ta "honorowa" zabawa okaże się tylko błazenadą. Jeśli jeden ustąpi drugiemu wyjdzie na tchórzliwego dupka. Jeśli dwóch będzie zgrywało twardzieli rozwalą sobie auta i pogruchoczą kości, a biorąc pod uwagę widowiskowe prędkości najpewniej zachlapią flakami tapicerkę i wyzioną przysłowiowego ducha, a zdziczali gapie czym prędzej się rozpierzchną nie wzywając karetki pogotowia w obawie przed przypisaniem im odpowiedzialności z jakiegoś paragrafu.

Wydaje się, że nikt nie powinien być na tyle głupi, żeby z rozmysłem kierować się ku drogowej katastrofie. Najgorsza jest tu przecież sytuacja symetryczna. Paradoksalnie najlepiej sprawdza się tu jednak "strategia szaleńca". Ponieważ emocja strachu jest powszechna trzeba przekonać przeciwnika, że jest się nieobliczalnym świrem gotowym zginąć w imię własnej chwały - najczęściej przestraszony rywal ustępuje, a Ty stajesz się bossem gangu, szefem korporacji czy głową państwa.

Zapewne to z tego wynika krwawa irracjonalność naszych ponurych dziejów. Często do władzy dochodzili psychopaci, paranoicy lub desperaci nie mający nic do stracenia, bo to im najbardziej na tym zależało. Niestety grając o najwyższą stawkę nie można zbytnio się wahać. Nawet upokorzony przeciwnik może być niebezpieczny, trzeba go więc zneutralizować - oczernić, doprowadzić do ruiny, zamknąć w więzieniu lub po prostu zabić.

Prigożyn przegrał grę w cykora, a to w turańskiej kulturze i tak jest równoznaczne ze śmiercią. Jeśli chcesz obalić tyrana musisz iść na całość - w przeciwnym wypadku nawet nie zaczynaj. Raz okazana słabość może być zgubna, bo prowokuje do rozwiązań ostatecznych. A wiesz przecież do czego zdolni są ludzie by osiągać swoje cele. Świat należy do szaleńców. Ale nie przejmuj się, bo i tak nie wiesz co się wydarzy. Wszystko co robisz jest trochę ryzykowne, nawet przejście przez ulicę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz