Uciekamy przed kijami i gonimy marchewki nie zastanawiając się zbytnio jaki jest w tym wszystkim sens. Uzupełnieniem emocji są różne procesy poznawcze związane z wnioskowaniem, myśleniem czy szeroko pojętym rozumem, rzekomo chłodno kalkulującym zyski i straty. Rozum bez emocji nie mógłby jednak podejmować decyzji, bo nie wiedziałby czego zasadniczo chce.
Ekonomiści definiują racjonalność jako maksymalizację spodziewanej korzyści, czyli dążenie do zaspokojenia jak największej liczby swoich preferencji. Ale taka sucha definicja nic nam nie mówi o biologicznym lub kulturowym pochodzeniu tych preferencji, ani o racjonalności tych preferencji jako takich. Skoro nieracjonalni konsumenci mogą mieć nieracjonalne preferencje mogą też podejmować nieracjonalne transakcje.
A poza tym realizację tych potrzeb mogą zaburzać różne błędy poznawcze takie jak awersja do straty czy stopień zaangażowania, oraz konsekwencje wpływu społecznego. Nowe szkoły ekonomii w coraz większym stopniu uwzględniać więc muszą kwestie behawioralne, kłócące się nieraz z rachunkiem ekonomicznym. Podobnie jest z całym naszym życiem, którym usiłujemy w jakiś sposób sterować, lecz wciąż zdajemy się na podszepty emocji, bez których niemożliwe byłoby nasze przetrwanie.
Choć określamy się jako zwierzęta rozumne człowiek w pełni racjonalny nie byłby w stanie kochać i nienawidzić, czyli być ludzki. Emocje i myślenie wpływają na siebie wzajemnie, a człowiek pozbawiony wszelkich emocji nie byłby wcale bardziej tylko mniej inteligentny. Umiejętność zarządzania własnymi emocjami i kontroli nastroju przy pomocy określonych działań - nazywana inteligencją emocjonalną - jest oczywiście przydatna na drodze do szczęścia, lecz jego poczucie jest stanem emocjonalnym. Szczęście bywa absurdalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz