Nie istnieje obiektywna rzeczywistość niepodatna na
interpretacje. Tym bardziej gdy mówimy nie przekazujemy czystego komunikatu,
ale coś bardziej abstrakcyjnego. Wierzymy, że nasze intencje zostaną
zrozumiane, ale nie zawsze tak bywa. Rzeczywistość językowa tylko po części
jest intersubiektywna, dzięki czemu możemy się komunikować. Lecz to co
artykułujemy w dużej mierze wyraża nasze własne rozumienie rzeczywistości i
kultury. Język nigdy nie jest odizolowany od osobistej percepcji, więc
rozumienie go wykracza poza ramy posługiwania się zbiorem rządzących nim reguł.
Znaczenie rodzi się w umyśle, a nie w samym języku – żeby je odszyfrować
potrzeba tak skomplikowanej struktury jak ludzki mózg wraz z zapisanym w nim
doświadczeniem. Słowa tylko aktywują procesy potencjalnych symulacji w których
pojęcia przekształcają się w swoje relatywne odzwierciedlenia – świat pojęć
jest więc związany z naszymi zdolnościami poznawczymi.
Rzeczywistość nie jest nią samą w sobie lecz skutkiem
procesów poznawczych przetwarzających informacje zmysłowe w świadomą percepcję,
a tym bardziej gdy jest opisywana staje się wytworem naszej wyobraźni.
Rozumienie jest symulowaniem znaczenia, angażującym szereg naszych kognitywnych
zmysłów i intuicji. A zatem języka nie da się wypreparować z naszej wiedzy o
świecie, z którą zawsze pozostaje ściśle powiązany. Przekaz może być różnie
rozumiany w zależności od kontekstu w którym został umieszczony lub prowokować
określone reakcje. Na tym właśnie polega zjawisko framingu wpisujące informacje
w określone ramy skojarzeniowe, czy też primingu uruchamiającego pożądany
łańcuch skojarzeń. Oba te mechanizmy wykorzystują ludzkie emocje do modelowania
znaczenia, lecz żeby z nich korzystać trzeba dysponować w miarę trafną teorią
umysłu naszych adwersarzy, a tę w sensie najbardziej ogólnym umożliwia nam
znajomość ich kulturowego środowiska.
Socjolodzy badając rozkład opinii politycznych czy
konsumenckich preferencji mogą taką wiedzę dodatkowo uściślać, lecz tak czy
siak komunikacja wynika z umiejętności przyjmowania cudzej perspektywy –
zarówno po stronie odbiorcy jak i nadawcy komunikatu. Posługując się wybranymi
pojęciami automatycznie odwołujemy się do ich percepcyjnych reprezentacji, lecz
te bywają niekiedy rozbieżne i wtedy mówimy „innymi” językami. Spece od różnej
maści marketingu wiedzą, że komunikat musi być odpowiednio sprofilowany. Sęk w
tym, że mówiąc ludziom to co rzekomo chcieliby usłyszeć posługujemy się różnymi
schematami, stereotypami i wyobrażeniami, które nie muszą być adekwatne do
rzeczywistości. To co jest prawdziwe statystycznie jest tylko prawdopodobne.
Niestety świat najbardziej usiłuje Cię zrozumieć kiedy może to jakoś
wykorzystać, a najmniej kiedy sam masz coś do powiedzenia.
Jeśli na początku było słowo to Bóg musiał mówić sam do siebie,
a że nic się wcześniej nie działo to najpewniej mówił o niczym. Pewnie to bez
sensu, ale ten rodzi się dopiero w naszych słowach. Uwierzyliśmy we własne
opowieści dopiero gdy zaczęliśmy je snuć. I odtąd już musimy wierzyć w to co
mówimy, nawet jeśli nie zawsze to robimy. W opowieściach najważniejsze jest
zakończenie, a te w życiu na ogół jest kiepskie. Lecz gdy już wygasa w nas
iskra coraz bardziej ją mitologizujemy przydając znaczenia temu co minęło –
choć często nikt już nie chce tego słuchać. I odchodzimy z tą pieśnią na
ustach, swoją opowieścią. Jeśli język jest najdoskonalszym sposobem
porozumiewania się między sobą, to i tak nigdy nie zdołamy wyrazić nim
wszystkich swoich uczuć, pragnień i prawd, choć możemy, a nawet musimy
próbować. I nasłuchiwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz