Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 12 stycznia 2015

PAŃSTWO ŚLĄSKIE

Górnicy znowu się uruchomili. Tym razem przyczyna ich wkurwienia wydaje się nawet zrozumiała. Grożą im zwolnienia. Każdy człowiek w takiej sytuacji reagowałby nerwowo. O ile ludzkim odruchem jest współczuć komuś kto zostaje pozbawiony środków do życia, o tyle sprawę należy widzieć w znacznie szerszym kontekście. Jest to bowiem jedna z wiecznie niezadowolonych grup zawodowych, która uparcie ignorując zmieniającą się rzeczywistość, z histerycznym szałem regularnie sprzeciwia się jakiemukolwiek naruszeniu wypracowanego niegdyś status quo. Obciążając w sposób nadmierny budżet państwa górnicy sami wymuszają na nim takie działania jak zamykanie kopalń. W ich mniemaniu wydobycie węgla powinno być finansowane przez państwo, więc czy tego chcemy czy nie, musimy bulić na ten „interes”, płacąc za wydobywanie niepotrzebnego, bo zbyt drogiego węgla.

Polski węgiel jest nawet dwukrotnie droższy od tego z zagranicy. Koszty osobowe, wynoszące dwie trzecie ceny, w drastycznym stopniu obniżają jego konkurencyjność. Eksportujemy jedynie do krajów, gdzie możliwy jest transport kolejowy, jakiego koszty są relatywnie niskie. Głównym odbiorcą tego surowca są niemieccy krwiopijcy, którzy ostatnio ograniczają jego wydobycie. Ważny jest również rynek krajowy, gdzie sytuację do lat ratują państwowe koncerny energetyczne. Paradoksalnie sprowadzamy do kraju niemal tyle samo węgla ile go eksportujemy. Od lat przytaczany jest argument, że tylko rodzimy węgiel zapewnia nam bezpieczeństwo energetyczne. Niestety bezpieczeństwo to mogło by nas znacznie mniej kosztować. Jedną z przyczyn niewydolności polskiego górnictwa jest roszczeniowa mentalność ludzi w nim zatrudnionych.

Jeśli pracujesz w innej branży, można Cię wyjebać z roboty bez problemu i nie zainteresuje się tym nawet pies z kulawą nogą. Każdy kto nie żyje na innej planecie dobrze o tym wie. Jeśli jednak jesteś górnikiem to prawdopodobnie twój los wzruszy któregoś z przedstawicieli ponad dwustu czterdziestu związków zawodowych działających w górnictwie. Utrzymanie tych organizacji kosztuje rocznie ponad 11 milionów złotych, więc szczekacze nie odpuszczą pajacowania tak łatwo. Górnicy też wiedzą, że takiej roboty już tak łatwo nie znajdą, trzymają się więc jej zębami i pazurami. Choć rok ma tylko 12 miesięcy, oni otrzymują 14 pensji i to nie byle jakich. Zwykły robotnik otrzymuje tam średnio 7,5 tysiąca złotych, a technik górnik nawet 9 patyków. Jest się więc o co bić. A zatem nic dziwnego, że kiedy Kompania Węglowa poniosła w 2013 roku miliardową stratę, górnicy nie chcieli odpuścić sobie czternastej pensji. Nie zgodzili się nawet na to, żeby wypłacić im ją w ratach.

Bardzo zdenerwowało ich również to, kiedy Kompania zabrała górniczym emerytom jedną tonę z przysługującego im węglowego deputatu, bo to również oznacza zajebistą kasę. Kampania rocznie buli na deputaty 500 milionów złotych, ale jak się okazało przywileje te należą się górnikowi jak psu zupa, a nawet minimalne ich ograniczenie powoduje lament i zadymy. Osiem ton darmowego węgla należy się każdemu pracownikowi Kompanii, a trzy tony nawet emerytom i basta! Jeśli nie masz w mieszkaniu pieca żaden problem. Dostaniesz ekwiwalent, około 570 złotych za każdą należną tonę. I jak tu się nie stresować, kiedy grozi Ci zwykła rzeczywistość. Nawet kiedy na pożegnanie dostaniesz odprawę o jakiej inni mogą tylko śnić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz