Łączna liczba wyświetleń

piątek, 2 września 2022

PIENIĄDZE ALBO ŚMIERĆ


 Rząd dramatycznie potrzebuje rozdawanych na prawo i lewo pieniędzy. Stworzył bowiem system w którym dobrobyt miał się opierać na transferach socjalnych, a wszelkie kryzysy leczy się objawowo plastrami finansowymi, zamiast usuwać ich przyczyny. Nasza ukochana Polska jest państwem nadopiekuńczym - światowym liderem w zestawieniu relacji wydatków socjalnych do PKB!!! Oczywiście wydatki socjalne na Zachodzie są jeszcze większe, ale mniejsze proporcjonalnie do Produktu Krajowego Brutto. Skoro chcemy gonić Zachód to powinniśmy oszczędzać i inwestować pieniądze zamiast je przejadać - tym bardziej że w ten sposób tylko uzależniamy ludzi od pomocy państwa. Ale o to przecież chodzi... Kiedy wskutek błędnej polityki pojawia się jakiś problem, premier natychmiast rzuca jakieś pieniądze i jest dobrym wujkiem.

Tyle że już to przerabialiśmy, choćby za Gierka, którego populistyczny mit jest ciągle żywy - doprowadził on do chwilowej poprawy stopy życiowej ludności, choć już pod koniec jego rządów pojawiły się towarowe niedobory i reglamentacja. A wszystko to kosztem olbrzymich długów, które spłacaliśmy przez dziesięciolecia. Podobnie jak w przypadku pisowskiej "dobrej zmiany" początek gierkowskiej dekady wiązał się z wielkim boomem gospodarczym. W latach 1971-73 średnie tempo wzrostu PKB przekraczało 7%, a produkcji przemysłowej 10%. Podobnie też rosły wynagrodzenia, co oczywiście przekładało się na popularność pierwszego sekretarza. Rosnąca konsumpcja i błędne inwestycje doprowadziły do zapaści gospodarczej. Rolowanie długów przez spłacanie ich kolejnymi kredytami tylko pogłębiało nasze zadłużenie. 


Obecnie historia zdaje się powtarzać. Oficjalnie jesteśmy w całkiem zbilansowanej kondycji finansowej - Morawiecki chwali się, że dług publiczny Polski wynosi nieco ponad 50% PKB, czyli tyle co w Holandii. Oczywiście nie można mu wierzyć. Kolejne dziesiątki miliardów złotych zadłużenia publicznego nie są po prostu ujmowane w budżecie państwa, tylko ukrywane w specjalnych funduszach pozostających poza demokratyczną kontrolą parlamentu. Dzięki kreatywnej księgowości 75% deficytu udało się zakamuflować w innych niż budżet podmiotach sektora centralnego finansów publicznych, co czyni z szumnie nazywanej budżetem ustawy kadłubową fikcję. Zdaniem ekspertów do końca roku ten nieoficjalny dług może wzrosnąć aż do 350 mld złotych, a w dodatku oficjalny deficyt sektora finansów publicznych wzrośnie w tym czasie z 49 do 128 mld złotych !!!  Oficjalny budżet obejmuje tylko 25% realnych operacji finansowych i służy tylko propagandowej manipulacji.

W tej sytuacji samobójstwem wydaje się rezygnowanie z Krajowego Planu Odbudowy, czyli unijnego finansowego mechanizmu mającego łagodzić gospodarcze skutki pandemii covid-19. Moglibyśmy dzięki niemu zasilić gospodarkę 160 mld złotych, ale trzeba by odwołać ze stanowisk kilku sprzedajnych dupków, a to w pisowskiej retoryce oznaczałoby utratę suwerenności. Będziemy więc umierać za Izbę Dyscyplinarną , bo przecież to suwerenny prywatny folwark, a nie żadne niemiecko-brukselskie kondominium. Racjonalny pragmatyzm kazałby nam zabiegać usilnie o tak ogromne pieniądze, ale miejsce chłodnej kalkulacji już dawno zajęła emocjonalna ideologia. W odruchu desperacji postanowiliśmy więc domagać się od Szwabów sześciobilionowych reparacji wojennych, choć to otwieranie politycznej puszki Pandory. Brak realizmu jest jednak znakiem firmowym socjalprawicy. Niedługo zapłacimy za sny o potędze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz