Łączna liczba wyświetleń

sobota, 13 listopada 2021

PERCEPCJA KRYZYSU MEDIALNEGO


 Jeśli zamkniesz ludzi pozbawionych telefonu, tabletu, książki czy czegokolwiek czym mogliby się zająć w pomieszczeniu z urządzeniem rażącym ich prądem to już po kilku minutach będą go używać. Tak wykazał eksperyment psychologów z University of Virginia. Paradoksalnie nawet nieprzyjemny bodziec jest dla mózgu ciekawszy od braku stymulacji. To właśnie z nudów ludzie robią najgorsze głupstwa - nadużywają, ryzykują, mieszają się w cudze sprawy. Najtrudniej znieść im to, że nie dzieje się nic.

W prawdziwym życiu raczej nie grozi nam całkowite odcięcie od wszelkich bodźców, ale równie nudne stają się bodźce powtarzalne i przewidywalne. Odpowiedzialny jest za to proces habituacji, czyli wygaszania reakcji na niezmienny bodziec - w miarę jego powtarzania mózgowy układ siatkowaty hamuje przewodnictwo impulsów w związanych z nim drogach czuciowych. Przyzwyczajamy się do dźwięków czy zapachów stale nam towarzyszących, nie odczuwamy dotyku noszonych ubrań, stabilizacja obrazu na siatkówce sprawia że on znika (nasze oczy potrzebują tak zwanych ruchów sakkadowych żeby porównywać światło odbite od jasnych i ciemnych elementów otoczenia). 

Każda przyjemność podlega inflacji jeśli oddajemy się jej zbyt intensywnie, więc musimy przeplatać ją zmianami. To jeden z powodów przez które społeczeństwa konsumpcyjne stają się coraz bardziej dekadenckie - nie wystarczy dać ludziom chleba i rozrywki, bo gdy się już się nasycą i zabawią ponownie stają się głodni i znudzeni. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do relatywnego dobrobytu, że staje się dla nas czymś bezbarwnym - szukamy wciąż czegoś nowego, a sprzedawcy usiłują nas tym zaskakiwać. Takie życie jawi się z kolei wyrzutkom tego świata jako spełnienie marzeń o bezpieczeństwie, wygodzie i sytości.

Niestety zaspokajanie cudzych potrzeb skłania do nowych roszczeń, bo przecież każdemu coś się jeszcze "należy" - to swoista spirala socjalna. Znamy to z rodzimego podwórka, a naganiani przez ruskich migranci przybywają z przysłowiową gołą dupą - prędzej niż naszych wartości kulturowych i gospodarczych nauczą się bezmyślnej konsumpcji i socjalnego dziadowania. Nie dlatego, że są "gorszymi" ludźmi, tylko dlatego że są ludźmi, a ci uczą się przez doświadczenie, jakie w tym wypadku jest dosyć patologiczne.

U podłoża naszego dobrobytu leży zasadniczo ciężka i systematyczna praca, a przede wszystkim wiedza, co dla "zdziczałych" wskutek wojny i nędzy egzotycznych braci może się okazać nieprzekraczalną barierą. Łatwo będzie przyzwyczaić ich do korzystania z pomocy, trudniej zaś - zważając na brak nawet podstawowych kwalifikacji - zapewnić im płatne zajęcie. Napięcia społeczne z jakimi boryka się dużo przecież zasobniejsza od nas Zachodnia Europa, pokazują że ewentualne przygarnięcie "obcych" odbędzie się przede wszystkim kosztem polskich ludzi pracy, a nie celebrytów.


Zresztą nie ulega wątpliwości, że taki humanitarny gest szybko przyciągnąłby tu kolejne rzesze śniadych desperatów i rozzuchwalił sąsiednich dyktatorów... Tak czy siak cel wschodnich satrapów został osiągnięty. Wszyscy gramy w grę Łukaszenki i Putina - prawica ze swoją groteskową ksenofobią i lewica z naiwnym zbawianiem świata. Jesteśmy całkowicie przewidywalni w przeciwieństwie do nieobliczalnych postsowietów. Putin dyskretnie grozi nam palcem i jednocześnie propaguje obraz niehumanitarnej Polski. Ten wykreowany na naszej granicy kryzys jest zarówno szantażem moralnym skłaniającym do nieracjonalnych odruchów, jak i drażnieniem nacjonalistycznych demonów, które niszczą europejską harmonię.

Zdarzenia ostatnich dni wyrwały nas przynajmniej z iluzji jaką był odwieczny polski rozwój - jeden z najpoważniejszych problemów współczesnego świata jakim jest i będzie masowa migracja dotknął także nas, zastanawiających się obsesyjnie kiedy w końcu dogonimy Europę w gospodarczych i konsumpcyjnych statystykach. Jeśli nasz mózg dokonuje ocen poprzez porównania i kontrasty, to może cieszmy się z tego gdzie jesteśmy, bo inni mają jeszcze gorzej. Lecz pewnie raczej będziemy psioczyć, że to nam się pogarsza... Obrazy cierpienia powszednieją bardzo szybko.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz