Cóż jednak znaczy być żywym – oto jest pytanie. Być może z naszego punktu widzenia sytuacja jest jasna. Kiedy zgaśnie świadomość będziemy trupami. Zwolennicy teorii religijnych wierzą co prawda, że po śmierci świadomość przeniesie się w inny wymiar, ale tak czy siak swoje życie utożsamiamy z istnieniem umysłowego „ja”. Biologia pojmuje jednak życie w kategoriach organizmu, a nie jaźni. Nawet organizmy nie posiadające układu nerwowego są przecież żywe. Ba, nawet te składające się tylko z jednej komórki. Istotą życia nie są subiektywne doznania tylko genetyczna informacja. Bez odpowiednich instrukcji pierwotna komórka szybko straciłaby stabilność – musiała ona regulować własne parametry tak, żeby utrzymać stałe ich wartości. Wymagało to przemian energetycznych zwanych metabolizmem – gromadzenia komórkowego paliwa i jego wykorzystywania. A to wymagało już różnych funkcji życiowych takich jak odżywianie i oddychanie.
Przetrwanie genów wynikało z kolei ich replikacji, a tę zwiększało odpowiednio długie trwanie samego organizmu. W zmieniających się warunkach środowiskowych oznaczało to premiowanie adaptacji czyli dziedzicznego przystosowania. I tak się z grubsza zaczęła ewolucja. Przystosowaniu organizmu służył system przechowywania i przetwarzania przydatnych dla niego informacji w celu programowania odpowiedniego zachowania. U podstawy wszelkich naszych decyzji leżą mechanizmy unikania bodźców zagrażających i poszukiwania tych korzystnych. Mechanizmy które w podstawowym zarysie odziedziczyliśmy po jednokomórkowych przodkach – świadczyć o tym może daleko posunięta uniwersalność kodu genetycznego wszystkich żyjących organizmów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz