Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 października 2014

MIŁOŚĆ W CZASACH POPKULTURY

Przez to że nie mam smartfona, nie mogę ostatnio wyrwać żadnej małolaty. Chyba będę musiał w końcu kupić sobie to dziadostwo. Wszyscy dostali już ten sprzęt za darmo, czyli w najwyższym abonamencie. A ja ciągle dzwonię z tego starego rupiecia z klawiaturą, i to tylko dlatego że ciągle działa. Powinienem się wstydzić.


Tak, tak. Wieśniak ze mnie jakich mało. Nie mam nawet
porządnego tableta, a przecież nawet dzieci w tych czasach muszą być cyfrowo mobilne. Nawet na kiblu potrzebny im jest dostęp do multum funkcji, chociażby po to, żeby trzepać sobie kapucyna, albo zamawiać dopalacze. No i przy lustrze wychodzą najlepsze sweet focie.

O czasy, o obyczaje! Kiedyś żeby zaimponować gówniarzom wystarczyło jeździć rowerem górskim (wbrew pozorom Polska to bardzo górzysty kraj) i opowiadać o swoim Nintendo. Teraz trzeba wytatuować całe ciało, zostać gangsterem i gnoić frajerów. Czy właśnie rośnie pokolenie młodych cyników, czy grzybieją pierniki którym wszystko zaczyna przeszkadzać?


Jednym z najstarszych tekstów pisanych znalezionych przez archeologów było sumeryjskie biadolenie o upadku moralności i zepsuciu młodzieży. Możliwe zatem, że proces ten jest nieodwracalny. Szkoda tylko, że ja już nie mogę tak nisko upaść, bo jestem po trzydziestce. Co za obciach...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz