W eurosceptycznej międzynarodówce zapanowała euforia, po tym jak prezydentem największej gospodarki świata został stary dobry Donald Trump. Oznacza to wzmocnienie takich odśrodkowych wichrzycieli jak Orban czy Fico. Będą mogli oni pod amerykańskim parasolem wdrażać swój "antyliberalny", a w zasadzie socjalistyczny i nacjonalistyczny program zawłaszczania państwa i pojednania z Rosją.
Również i u nas nie brakuje takich którzy twierdzą, że kraj jest okradany przez różnego rodzaju obcych, więc należy przegonić stare elity i zaprowadzić nowe porządki. Co jeszcze gorsze przerabialiśmy to już przez osiem lat i jak dotąd nie udało się rozprawić z tą kosmopolityczną sitwą uśmiechniętych wyzyskiwaczy. Jak wiadomo pieniądz rządzi światem, a PiS zgromadził jeszcze zbyt mało środków żeby stworzyć imperium medialne i przekupić wszystkich celebrytów.
Polscy populiści mają ten problem, że muszą stać okrakiem z powodu naszej sytuacji geopolitycznej. Z Rosją i Niemcami mają stare porachunki, a przypominanie o nich przez całą dobę to credo polskości. Poza tym walczą już przeszło trzy dekady z postkomuną, która uwłaszczyła się na transformacji i wyprzedaży majątku narodowego. Bronią tradycyjnej i jakże kosztownej energetyki. Straszą dzieci czarnym ludem. W dotychczasowym europejskim układzie sił zupełnie się nie odnajdują.
Kwestia rosyjska nie jest więc przeszkodą gdy idzie o tożsamość ideologiczną. Dysonans można przykryć rozważaniami o nieprzewidywalności Trumpa, który nagle wyciągnie Jokera z rękawa. Jedyna nadzieja w tym, że Trumpowi naprawdę odjebie - poczuje się urażony i będzie musiał zaspokoić swoje ego jakimiś radykalnymi działaniami. Ale zbytnio bym na to nie liczył. Trump już wiele razy mówił, co myśli o Rosji i Ukrainie, a co sądzi o tym Duda czy Kaczyński w ogóle go nie interesuje.
Motywem przewodnim tej całej fali jest opowieść o globalnym spisku elit. I rzeczywiście poglądy wielkomiejskich elit rozmijają się ostatnio coraz bardziej z potrzebami niezbyt zamożnej prowincjonalnej siły roboczej. No bo tak to się jakoś dziwnie składa, że ci sami ludzie którzy współczują imigrantom, mniejszościom seksualnym i dyskryminowanym kobietom, często drwią z niezbyt ich zdaniem rozgarniętego "buraka", który znalazł się w takim a nie innym miejscu życiowym z powodu własnych ograniczeń umysłowych.
Oczywiście nikt nie ma recepty na sprawiedliwość społeczną. Jedyną stałą cechą wszystkich systemów jest egoistyczny narcyzm starych czy nowych elit i umacnianie oligarchii pod takim czy innym szyldem ideologicznym. Ale ważne jest żeby mówić do ludu jego językiem, dlatego farbowani trybuni tyle pieprzą o niesprawiedliwości, spiskach i złodziejstwie, choć sami mają przecież pełne kieszenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz