Antoni Macierewicz to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej polityki. W jego "ideowych" kręgach pielęgnuje się mit niezłomnego działacza opozycji antykomunistycznej. Są jednak i tacy którzy twierdzą, że był współpracownikiem Biura Studiów SB. Właśnie to Biuro miało wyjątkowy przywilej rejestrowania konfidentów jako swoje ofiary. Jeśli to prawda to pan Macierewicz bardzo skutecznie wszedł w buty katolickiego narodowca.
W III RP zasłynął przede wszystkim z tak zwanej "nocy teczek", kiedy to sam ujawnił listę domniemanych kapusiów. A ponieważ były na niej nazwiska różnych mniej lub bardziej legendarnych kombatantów ze styropianu, z samym Lechem Wałęsą na czele, rozpętało się istne polskie piekiełko. Idea lustracji została już na zawsze uwikłana w bieżące spory polityczne, a przy okazji obalono jakiś rząd Olszewskiego. Stało się to motywem mitu o "nocnej zmianie" czyli rzekomym zamachu stanu polegającym na przegłosowaniu wotum nieufności.
Już sama taka konstrukcja publicystyczna stanowi intelektualne kuriozum, ale spopularyzował ją swego czasu późniejszy specjalista od paździerzowej propagandy Jacek Kurski. Środowiska "patriotyczne" piórami swoich zacietrzewionych pismaków z prawdziwą wirtuozerią - bo jak inaczej nazwać takie schizofreniczne akrobacje - rozwodziły się nad istotą układu komunistów z liberalnymi zdrajcami. Lecz również i one same, wraz z błogosławiącym ten cały stan umysłu klerem katolickim, były zinfiltrowane przez komunistyczną bezpiekę.
Ale mniejsza już o te paradoksy historii. Sprawność w błyskawicznym tworzeniu teorii tak zawiłych, że niemożliwych do obalenia, ponownie przydała się Macierewiczowi do wielopiętrowych rozgrywek gdy tupolew z prezydentem Lechem Kaczyńskim i parlamentarną śmietanką na pokładzie uległ mechanicznej dekompozycji razem z pasażerami. To wtedy skrystalizowała się zupełnie już sekciarska tożsamość Prawa i Sprawiedliwości. Na drugim biegunie politycznym Macierewicza uznano za czołowego pisowskiego świra. Niestety jest raczej niezwykle przebiegłym cynikiem.
Coraz więcej mówi się o niejasnych powiązaniach Macierewicza z Rosją... Trzeba to oczywiście wyjaśnić, ale wyraźnie już widać, że światowy obóz alternatywnej prawicy to w zasadzie rosyjska agentura. Donald Trump i Elon Musk dzwonią sobie do Putina na pogaduszki. Francuskie Zjednoczenie Narodowe, Austriacka Partia Wolności czy Alternatywa dla Niemiec wychwalają Władka pod niebiosa. Rządy Węgier, Słowacji czy Serbii lawirują, żeby tylko zbytnio nie zaszkodzić Ukochanemu Niedźwiedziowi.
Co więc kieruje rodzimymi wyznawcami tej nie trzymającej się polskiej racji stanu ideologii? To jedna z rzeczy których nie potrafię pojąć. Na prawicowych forach internetowych łatwo zostać zbluzganym za samo wskazywanie tej nieścisłości. Po chuj bez przerwy szczekać o postkomunie, resetach, zamachu i zgniłym Zachodzie robiącym interesy z Rosją, skoro samemu jest się w jawnie prorosyjskim obozie? Bo takim przecież jest Alternatywna Międzynarodówka. Wychodzi na to, że cała ta wojna wybuchła przez niemieckich gejów, ciapatych gwałcicieli i dekadenckich antyklerykałów.
Biolog Richard Dawkins minimalną jednostkę transmisji kulturowej nazwał memem. Kontakt umysłu z memem jest umieszczeniem w mózgu pasożyta, który wykorzysta nasz system nerwowy do dalszego rozprzestrzenia się. W tym sensie - podobnie jak geny - memy "dążą do nieśmiertelności" dzięki kolejnym replikacjom swojej struktury. Jesteśmy dla nich tylko nośnikami, ale dla utrwalania się określonej formy przekazu kulturowego kluczowe jest nasze zachowanie. Stajemy się więc gorliwymi wyznawcami, a nawet misjonarzami, takiego czy innego mitu.
Społeczeństwo zostało zainfekowane absurdalnym bełkotem o walce z urojonym wrogiem. Oczywiście nawet w szeregach jedynej słusznej partii nie brakuje oszołomów wierzących w jakaś dziejową misję. Ale chodzi tu głównie o wielkie pieniądze. Obym się mylił, ale cały ten alternatywny syf już zaśmiecił dyskurs i będzie generował coraz ostrzejszą zbiorową paranoję. Nawet jeśli Trump sprzeda Ukrainę jacyś przemądrzali "erudyci" będą doszukiwać się w tym głębszej strategii politycznej, bo mielenie ozorem i pisanie rozwlekłych analiz o niczym stało się ich sposobem na życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz