Psycholog organizacji Adam Grant zauważył, że swobodną wymianę myśli utrudnia nam wchodzenie w rolę kaznodziei, prokuratora czy polityka, gdy tymczasem powinniśmy przyjmować postawę weryfikującego swoje poglądy naukowca. Niestety to co nazywamy dyskusją zbyt często staje się polem walki o to kto ma rację. Ludzie są dziecinni i lubią stawiać na swoim, a cudze poglądy tak naprawdę gówno ich obchodzą.
Kaznodzieja ma swoją misję, którą jest głoszenie "słowa bożego". Są tacy którzy uważają jego religię za stek bzdur, ale to dlatego, że opętał ich Szatan. Trzeba więc nawrócić tych grzeszników na jedynie słuszną drogę dla ich własnego dobra - w przeciwnym wypadku spłoną w piekle własnej niewiedzy, zmanipulowani przez siły ciemności. Trzeba im powtarzać najświętszą prawdę aż do skutku, nie zważając na żadne argumenty. Wierność własnym wartościom nie pozwala nam wątpić, bo zwątpienie wiedzie do upadku moralnego.
Niekiedy trzeba nawet być oskarżycielem. Trzeba wyszukiwać nieścisłości w komunikatach oponentów, żeby je potem triumfalnie wyolbrzymiać i wyśmiewać. W ten sposób można dorobić "przeciwnikowi" gębę przypisując mu najbardziej stereotypowe cechy, niekiedy tak przerysowane, że aż karykaturalne. Co prawda kiedyś stereotypy chroniły naszych przodków ujawniając pewne statystyczne i uśrednione cechy przedstawicieli innych grup, dzięki nim możemy jednak wygodnie zamykać się na nieodpowiadające nam fakty.
Wszyscy znamy takich uparcie powracających do jednego tematu "mędrców", ciągłe łapiących nas za słówka i robiących z nas głupków. Jakimś dziwnym trafem zawsze łatwiej wychwytywać nieścisłości w cudzym myśleniu. Prokuratorzy ciągle spychają nas w jakąś wyimaginowaną szufladkę, bo rysowanie kontrastów utwierdza ich we własnej tożsamości. Jeśli jednak odruchowo nie uznamy kwestionowania naszych poglądów za atak na nas samych, pewnie zaczniemy się z nich "tłumaczyć", a wtedy stracimy kontrolę nad rozmową.
Ludzie mają już tyle gotowych przekonań, że praktycznie to z nich tworzą nasz portret psychologiczny. Widzą to co chcą zobaczyć i słyszą to co chcą usłyszeć. Filtry percepcji działają jak cenzura w Korei Północnej - żadna informacja nie może zakwestionować tożsamościowych poglądów. Choćby się waliło i paliło, panował terror i głód, nasz system jest najdoskonalszy, a kto nie jest z nami ten przeciwko nam. Człowiek chce mieć przede wszystkim rację, więc za nic w świecie nie może przyznać się do błędu, co nader często sprawia, że rozmowa staje się bezcelowa.
No ale czasem jednak trzeba przekonać kogoś do siebie, żeby zdobyć popularność, protekcję czy ulubione profity. Wtedy właśnie wchodzimy w tryb populistycznego polityka (tak zwanej chorągiewki), podążającego za wskazaniami koniunktury i mody. Jeśli zyski przewyższają wizerunkowe koszty gotowi jesteśmy zostać zdrajcami własnej sprawy. Potem w intymnym zaciszu swojego elastycznego sumienia i tak będziemy umieli to samym sobie wytłumaczyć. Dla "celów wyższych" można paktować z diabłem, a w ostateczności nawet usunąć dysonans wraz ze starymi poglądami.
Swoje poglądy gotowy jest zmieniać również naukowiec, ale w przeciwieństwie do polityka kieruje się ciekawością, a nie partykularnymi interesami. Rozważa więc różne hipotezy i poddaje je testom pozwalającym ustalić zniuansowaną prawdę. Jest to oczywiście wyidealizowany obraz - w rzeczywistości naukowcy również podlegają pospolitym błędom poznawczym, służą absurdalnym ideologiom i upajają się niszczeniem konkurentów, a środowisko akademickie podlega "politycznej" dynamice. Ale z założenia metoda naukowa polega na ciągłym porównywaniu sprzeczności w różnych modelach.
Robienie sobie dobrze poprzez utwierdzanie się w swojej "mądrości" nie wyprowadzi nas z najgłębiej zakorzenionych błędów . Ten który wie wszystko nie musi się niczego dowiadywać, a to już droga do aroganckiej ignorancji i plemiennej polaryzacji. Prawdziwy rozwój wymaga raczej sokratejskiej pokory, lecz ogranicza go przywiązanie jakie żywimy do własnych poglądów i rytuałów. Żeby było jeszcze śmieszniej są to zazwyczaj czysto kulturowe truizmy. Ślepy los umieszczając nam w danym miejscu i czasie narzuca nam arbitralną narrację, a my gotowi jesteśmy toczyć o nią swoje najświętsze wojny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz