A w dodatku przybywaliśmy z gołą dupą. Czy tego chcemy czy nie Słowianie nawet jak na antyczne warunki wyróżniali się ubóstwem. Po naszych przodkach z tego okresu pozostały resztki lepianek przypominających bardziej szałasy niż chaty i skorupy byle jakich garnków. Żadnej żelaznej broni, biżuterii, gier logicznych czy sakralnych artefaktów... Ale czego można się spodziewać po głodnych imigrantach, którzy nie mieli gdzie się podziać?
Kultura Słowian nie była nastawiona na gromadzenie zasobów, gdyż nie miała wystarczająco zorganizowanych elit. Ale z czasem różne rodzime pijawki - uważane za twórców państwowości - zaczęły ujarzmiać egalitarną hołotę, nierzadko sprzedając pojmanych dzikusów w niewolę. Gdy zgromadziły kapitał i zbudowały grody, zamarzyła im się europejska polityka.
W tym celu trzeba było przyjąć chrześcijaństwo i wyplenić prastare zwyczaje. Poganin (paganus) oznacza po łacinie wieśniaka, czyli kogoś niezbyt nowoczesnego. Konserwatywne pogańskie wartości były solą w oku "postępowej" kosmopolitycznej kasty, więc stworzyli Polskę naśladując Zgniły Zachód. Mieszko I i Bolesław Chrobry czerpali idee z Rzeszy Niemieckiej.
Niektórzy twierdzą nawet, że Piastowie pochodzą od Wikingów... Pradzieje ludu polskiego okrywa mgła tajemnicy, co otwiera pole do snucia różnych ekscentrycznych fantazji. Tak czy siak nie zdecydowaliśmy się przyjmować chrześcijaństwa z Rusi Kijowskiej. Z tego powodu na Wschodzie do dziś pokutuje stereotyp "zdrajcy Słowiańszczyzny". Jest to wygodny chwyt retoryczny w kontekście imperialnego rosyjskiego panslawizmu.
Nie wnikając w kwestie etnograficzne związane z językiem, pijaństwem i kulinariami, przyznać trzeba, że z naszymi wschodnimi "braćmi" nigdy nie czuliśmy specjalnej więzi. Wszak był to cywilizacyjny paździerz, na który spoglądaliśmy z "europejską" wyższością. Nawet Hitler i Stalin nie wybili nam z głowy tęsknoty za okcydentalną dekadencją. Problem w tym, że leżymy gdzieś na peryferiach świata do którego aspirujemy.
A to skazuje nas na swego rodzaju strukturalny klientelizm. Mijają setki lat, epoki historyczne, ustrojowe rewolucje, a my nadal pozostajemy więźniami geografii. W przewidywalnej przyszłości nie ma zbytnich szans, żeby to zmienić. I nie jest to nawet nasza wina. Historia niestety nigdy nie zaczyna się od nowa - zawsze stanowi kontinuum. Już od starożytności byliśmy politycznym zadupiem, choć jak każdy naród mieliśmy swoje chwile chwały.
Nawet względny boom handlowy Rzeczypospolitej - możliwy dzięki dobrej koniunkturze na ukraińskie zboże - został przejedzony przesz magnatów i oligarchów, którzy zrezygnowali z kolonizowania świata, bo wygodniej było wyzyskiwać słowiańskie chłopstwo. A to poskutkowało słabym popytem wewnętrznym, niską urbanizacją i powszechnym analfabetyzmem.
Demokrację i parlamentaryzm doprowadziliśmy do absurdu, choć możemy się pochwalić uchwaleniem niezwykle postępowej - i fikcyjnej - konstytucji majowej. Tkwi w nas absurdalna anarchia "słowiańskiej duszy", przez co modernizujemy się w sposób niezbyt metodyczny. Co kilka lat ogłaszamy nową wizję. Ale czy tego chcemy czy nie, na Wschodzie na ma żadnej alternatywy - tylko kula w łeb.
Moja śp. Babcia miała takie powiedzonko - "kto raz zostanie zapisany do "dziadowskiej księgi" to pdzdstanie w niej na wieki.
OdpowiedzUsuńA myśmy sami się tam pchali i do dzisiaj się dziwimy, że "zachód" nie chce czerpać z "naszych mądrości". Ten stan trwa do dzisiaj. Dzisiaj jednak dostał on "nazwisko" - teraz nazywa się "PATRIOTYZM".
Jak coś wykrzywia już na początku to z czasem robi się z tego funkcja wykładnicza.
OdpowiedzUsuń