Bo niestety z powodu przerośniętych i plastycznych aparatów poznawczych wykazujemy największe wśród ziemskiej fauny zróżnicowanie motywacji. Wiąże się to z życiem społecznym - kulturą wzajemnych interakcji i osobistymi doświadczeniami. Mózg łączy neurony w automatyczne sekwencje - swego rodzaju skrypty. Jesteśmy uwarunkowani jak psy Pawłowa. Reagujemy na napotykane WYZWALACZE.
Bodźce generują różne reakcje właśnie w zależności od przypisanych im etykietek. Przypisywanie rangi poszczególnym bodźcom to w uproszczeniu "wytrysk" dopaminy. Zapisując to co jest ważne kodujemy motywację w engramach pamięci, a potem bezwiednie dążymy do powtarzania czynności, tak żeby odtworzyć poznane uczucie przyjemności. Konsekwencja w zmierzaniu do celu wynika z tego samego mechanizmu co nałogi i obsesje.
W zasadzie silna motywacja to po prostu bardziej funkcjonalna wersja uzależnienia behawioralnego. W jednym i drugim wypadku po prostu czujesz, że coś "musisz" zrobić, choć można ci z tego powodu przypisać silną lub słabą wolę. Możesz się z tego śmiać, ale człowiek po prostu czuje co jest ważne, a co nie. I żadne kazania ani morały niczego nie zmienią, jeśli nie powiążą ze swoim znaczeniem tych pierwotnych afektów.
Rozum jest sługą emocji. Czasem wydaje się, że musi działać wbrew nim, ale on raczej poskramia szkodliwe impulsy na drodze do CELÓW GŁÓWNYCH. Wiąże się to z kontrolą wykonawczą - z działaniem czołowej, a zwłaszcza przedczołowej kory mózgowej. Można by długo o tym pleść, ale mamy w życiu określone priorytety. Odroczenie gratyfikacji jest po prostu wyrazem korzystniejszej strategii . W ludzkiej naturze wielka satysfakcja jest stosunkowo rzadka, więc możemy jej podporządkować całe swoje życie.
Realizując cel główny już odczuwamy pomniejszą przyjemność, coś co nazywamy pasją. To co nas nakręca po prostu musi dawać nam kopa i wtedy idziemy do przodu. Gdy zdobędziemy szczyt będziemy mogli odpocząć z głową w chmurach. Póki co "musimy" o coś walczyć, a układ nagrody sprawia, że "chcemy więcej". W złożonym ludzkim świecie pełnym absurdalnych pokus umysł może złapać się na lep różnych pustych obietnic - goniąc za pieniędzmi, idealnym wizerunkiem, zmysłowymi przyjemnościami czy wirtualną rozrywką można niekiedy zboczyć z kursu.
I nie chodzi mi nawet o to co jest w życiu ważne, a co nie. Chuj mnie obchodzi czy łowisz ryby, czy zbierasz grzyby, czy strzelasz do kaczek, czy uprawiasz ogródek, czy rozmawiasz ze swoim psem. Możesz nawet z "własnej woli" siedzieć całymi dniami w pracy, leżeć krzyżem przed ołtarzem, pieprzyć o białym patriarchacie, oglądać mecze albo pić przed sklepem. Kimkolwiek jesteś twoje zachowanie będzie układało się w określony schemat.
Możesz pieprzyć, że ciągle przeżywasz coś nowego, lecz jesteś zapętlony w swoich własnych skryptach i jako taki dosyć przewidywalny. Owszem - możesz nagle wpaść w szał i dokonać masakry, rozdać majątek ubogim lub oblać się benzyną i podpalić w proteście, lecz takie rzeczy nie dzieją się raczej przy zachowaniu równowagi biochemicznej i termodynamicznej systemu nerwowego. Jest to bowiem tylko zawiły, nieliniowy i z lekka chaotyczny algorytm.
Różnorodność połączeń nerwowych używanych do przetwarzania docierających ze środowiska informacji to tak zwana entropia mózgowa. Inteligentny mózg powinien być elastyczny pod względem tworzenia nowych połączeń nerwowych lecz bez przesady - wszystko nie może być połączone ze wszystkim. Kluczowa dla przetrwania jest przecież szybkość przetwarzania danych, a ta wiąże się z wypracowaniem rutynowych procedur i odsiewaniem informacyjnego szumu tła.
Jak zwykle optymalny wydaje się jakiś bliżej niesprecyzowany ZŁOTY ŚRODEK. Niska entropia sprzyja utrwaleniu sztywnych wzorców myślenia, a to z kolei wieść może do zachowań kompulsywnych czy depresyjnych ruminacji. Wysoka entropia sprzyja kreatywności, bo w poszukiwania rozwiązań angażuje różnorodne obszary mózgu. Niemniej efektywna praca mózgu wymaga synchronizacji jego systemów. W przeciwnym, wypadku nie skoncentruje się na niczym.
Można postradać rozum, ale nie można postradać mózgu. Nawet jeśli nam odpierdoli będziemy odbierać strumień informacji, tyle że zestawionych w nietypowy sposób. W schizofrenii - najbardziej pojemnej definicji wszelkiego szaleństwa - mózg wręcz kipi od dopaminy, tyle że jest ona uwalniana w sposób losowy przypadkowo nadając wielkie znaczenie błahym sprawom. Wewnętrzny interpretator sygnałów łączy te błahostki w jakąś spójną opowieść.
I tak dostrzegamy wzorce niezauważalne dla innych - jakiś światowy spisek, śledzących nas ludzi, a nawet tajemnicze głosy. To najlepiej ilustruje jak ważne w naszym postrzeganiu rzeczywistości jest przetwarzanie języka. Każdym z nas steruje jakiś "głos wewnętrzny" lecz można uznać go za obcy wytwór i produkować alternatywną rzeczywistość. Mózg świra ma problem z rozdzielaniem i scalaniem myśli bo jego kora mózgowa jest cienka jak naleśnik.
Nie chodzi o to, że jest w niej mniej neuronów. Zmiany w istocie białej utrudniają komunikację pomiędzy neuronami, a szczególnie oddalonymi od siebie obszarami mózgu. Na szczęście większość z nas nie musi się obawiać wysłanników Szatana, masonów, reptilian czy innych kosmitów lub cyklistów, więc neurotypowe szaleństwo jest mniej oczywiste. Ponieważ wszystko dąży do rozkładu i chaosu powyższe przemyślenia są chuja warte. Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz