Łączna liczba wyświetleń

65195

wtorek, 3 grudnia 2024

DEMON PUSTYNI


Gdyby Boga nie było należałoby go wymyślić. Bo jeśli Boga nie ma to znaczy, że wszystko jest dozwolone. To częsty argument tych, którzy - nawet jeśli gotowi są uznać religię za czystą abstrakcję - twardo bronią jej roli w stabilizowaniu społeczeństwa. Czy mają rację? I tak, i nie. Rzeczywiście czysty nihilizm wiódłby do ponurych wniosków. Tyle że nawet ateiści są na ogół "wyznawcami" różnych opowieści o tym co w życiu jest ważne.

Trudno nie wierzyć w nic. Nawet wiedząc, że w gruncie rzeczy prowadzą nas tylko urojenia. W przeciwnym wypadku rzeczywiście wpadlibyśmy w szał i pozabijali się nawzajem. Moralizujący Bóg to jednak stosunkowo nowy wynalazek, który pojawił się wraz z budową cywilizacji. Lecz przez zdecydowaną większość czasu ludzie nie mieszkali w miastach, ani nie uprawiali roli. Dzieje ludzkości rozciągały się przez nieskończone łańcuchy pokoleń żyjących w małych grupach łowców i zbieraczy.

To w tych grupach narodziła się pierwotna "duchowość". Tyle że nie wiązała się wcale z pilnowaniem moralności. W tak małych grupach członkowie byli bowiem w stanie sami się kontrolować. Przetrwać mogli jedynie dzięki współpracy, pomocy, wzajemności i podziale dóbr. A jeśli ktoś był wrzodem na dupie to zwykle go usuwano. No chyba, że wrzód taki potrafił zmanipulować całe towarzystwo przy pomocy magicznych sztuczek. Szamańskie rytuały miały na celu głównie przebłaganie sił natury.

Chodziło o zapewnienie sobie powodzenia na polowaniach, przegnanie pecha, uzdrawianie... Animistyczne bóstwa niebyt interesowały się tym czy ludzie są dla siebie mili. Sytuacja zmieniła się gdy zaczęli budować wielkie społeczeństwa. Konieczność wchodzenia w interakcję z nieznanymi osobiście "bliźnimi" wymagała określenia zbioru zasad. Nie wystarczały normy administracyjno-prawne, ponieważ zawsze istniała pokusa, żeby pofolgować sobie kiedy nikt nie widzi. Ale jeśli obserwował nas przez cały czas Bóg, musieliśmy mieć się na baczności.

Ten Wielki Duch mógł przecież porazić nas piorunem, zesłać suszę czy pokarać sraczką. Więc lepiej było z nim nie zadzierać, przestrzegać kodeksu, kłaniać się kapłanom i wypełniać rozkazy boskiego namiestnika na tronie w koronie. A pokus było wiele, co wynikało z pojawienia się idei własności prywatnej wśród ludów pasterskich. Bliźni posiadał dobytek, nie tylko w postaci płaszcza i sandałów, ale też krowy, kozy czy owcy. W takiej sytuacji Bóg musiał monitorować wszystko z góry, żeby jeden z drugim nie połasił się na darmowy obiad.


No i jakoś tak wyszło, że po dziś dzień wielu z nas wierzy w Boga żydowskich pasterzy, który spłodził Jezusa i objawił się Mahometowi. Tyle że świat uległ radykalnej przemianie - uprzemysłowieniu, komercjalizacji, cyfryzacji i globalizacji. Kurczowe trzymanie się jakichś starożytnych legend wydaje się więc absurdalnym zabobonem. Ale nie dla ludzi święcie przekonanych, że porzucenie tego dziedzictwa spowoduje upadek moralny. Wartości stają się tym bezcenniejsze, że są tradycyjne.

Kapitał kulturowy ludzkości został w międzyczasie wzbogacony wieloma świeckimi fermentami, z jakich wyłonił się jeszcze głębszy - ponadplemienny - obraz naszego człowieczeństwa. Ideały takie jak wolność, równość czy braterstwo, pozwalają nam wierzyć w moralne nagrody i kary, bez widma boskiego gniewu czy ogni piekielnych. Wielu ludzi funkcjonuje normalnie bez potrzeby coniedzielnych wizyt w domu Ojca Niebieskiego. Świadomość nieuchronnej śmierci nie przeszkadza ateistom chodzić do pracy, zakładać rodzin czy realizować swoich pasji.

Bez względu na nasz stosunek do sił nadprzyrodzonych kierują nami podobne kompasy moralne. Zresztą niejeden chrześcijanin kłamie, kradnie, konsumuje ponad miarę i pożąda żony bliźniego swego. Bywa nawet, że to właśnie religia budzi demony uprzedzeń wobec "myślących inaczej" - ateistów, liberałów, psychonautów czy konkurencyjnych sekciarzy. Wszak starożytny Bóg wymagał przede wszystkim posłuszeństwa, a najbardziej wkurwiało go bałwochwalstwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz