Rok 2024 nie był z pewnością rokiem przełomowym. W zasadzie widzieliśmy ciąg dalszy globalnej "próby sił". Wierzyliśmy, że obronimy nasz styl życia, bo dobro zawsze zwycięża. Tyle że staliśmy się znacznie większymi pesymistami w kwestiach gospodarczych i geopolitycznych. Skończyły się czasy nieograniczonego dodruku pieniądza, wzrost konsumpcji spowolnił, nikt nie mówi o świetlanej przyszłości.
Rządy Tuska i spółki co najwyżej przyhamowały proces psucia państwa, ale ten nadal postępuje, gdyż w pułapce populizmu nie ma już dobrych rozwiązań. Dynamika ta jest zresztą widoczna w całej Europie. By zatrzymać triumfalny pochód z pochodniami trzeba upodabniać się do alternatywnej spiskowej prawicy. W przeciwnym wypadku zwycięży opcja prokremlowskich dyletantów, którzy rozpierdolą krajowe i wspólnotowe systemy prawne.
A więc żadnej litości dla imigrantów i tak dalej... To zresztą w warunkach wojny hybrydowej jest jakoś zrozumiałe. No i nie można za bardzo oskubać rodaków, bo zaczną rozpamiętywać "tłuste lata". Dlatego zwiększajmy deficyt, a nawet dokładajmy motłochowi po jakimś symbolicznym groszu, byle nie płakał z powodu inflacji. Osobiście nie odczułem poprawy w swoim portfelu, ale jestem przecież w każdej konfiguracji tylko przygłupem do głosowania.
Dostanę praworządność, wolność, aborcję i takie tam. Od PiSu dostałem dumę narodową i tradycyjne wartości. Ale to wszystko do niczego nie jest mi potrzebne. Nie żebym wiedział jak rozwiązać polskie i światowe problemy, ale na pewno przyniosłem więcej pożytku naszej gospodarce niż Obajtek czy Rydzyk. I chuja z tego mam. Nie mogę nawet powymądrząć się w telewizji, radiu czy prasie. Mam robić za debila i siedzieć cicho. Tak się rodzi radykalizm.
Nie wystarczy bla, bla, bla, żeby temu zaradzić. A Krwawy Władek dobrze o tym wie. I pompuje kasę w tych wszystkich cwaniaków obiecujących pokój, socjal i duchowe odrodzenie, jeśli tylko oddamy Ukrainę, Gruzję i Mołdawię. Afrykę już dawno sprzedaliśmy, a i tak pchają się tu Bambusy na dziurawych pontonach. Gdy zaś przewraca się całe bliskowschodnie domino Europa potrafi jedynie wysyłać konserwy i czekać na rozwój wydarzeń. Trump myśli ciągle o Tajwanie, doraźnych interesach i cielesnych uciechach.
Elon Musk pomiędzy kolejnymi kreskami ketaminy zmienia algorytmy wirtualnego świata, aby tym sprawniej zarządzać zgrają internetowych fanatyków jaką staje się ludzkość. Najbogatszy człowiek kupił już nasze umysły, podłączone do kreującej ich zawartość technologii. W imię wolności słowa umożliwia rozpowszechnianie rosyjskiej narracji. Promuje Alternatywę dla Niemiec. "Racjonalizuje" wydatki federalne przez demontaż administracji.
Amerykańską gospodarkę zawłaszczają do reszty stare dobre korporacje. Tyle że związane z Partią Republikańską a nie Komunistyczną jak w Chinach. Gdy najbogatsi się bogacą produkują więcej szmelcu, a to oznacza postęp, rozwój i motywację zwykłych zjadaczy gówna. To jedyna droga do powszechnego dobrobytu i NOWEGO ŚWIATOWEGO PORZĄDKU. Trzeba jeszcze tylko zakończyć wojnę i podzielić na nowo strefy wpływów.