Wszystkie nasze organy posiadają swoją mózgową
reprezentację, odpowiedzialną za zarządzanie nimi, ale też odbieranie z nich
sygnałów. Nasz mózg (czy jak kto woli umysł) nie istnieje bowiem poza naszym
ciałem. Może się jednak zdarzyć, że mózgowa mapa naszego ciała będzie nam
przedstawiała fałszywy obraz. Może być na przykład niekompletna wskutek
uszkodzeń neurologicznych. Możliwa jest też sytuacja odwrotna, kiedy sygnały
płynące z końcówek nerwów (czy jakoś tak) dostarczą mózgowi informacji, które
zidentyfikuje on jako pochodzące z organu który już nie istnieje. Wiąże się z
tym zjawisko tak zwanych bólów fantomowych czyli cierpień powodowanych przez
choćby amputowane kończyny. Choć z kończyn takich nie można oczywiście
korzystać, przysparzać mogą one nadal całkiem realnych (w sensie subiektywnym)
niedogodności, a nawet męczarni. Na tym przykładzie widać jak bezsilna jest
nasza świadomość wobec nieświadomości.

Jeśli mózgowa mapa naszego ciała naprawdę odgrywa kluczową
rolę w określaniu naszej tożsamości płciowej podkopuje to kulturową teorię o
transseksualnej dewiacji (swego rodzaju konserwatywny gender) i demaskuje
płytkość tak dumnie nieraz wyrażanej pogardy dla „zboczeńców”. Oczywiście w
mechanizmach płciowych czynniki kulturowe mogą odgrywać pewną rolę na zasadzie
powiązań wtórnych. Na przykład pewne rodzaje bielizny uważane są za stricte
erotyczne co wiąże się z wpływem kultury na nasze upodobania. Kultura bowiem
(jeśli tak można nazwać branżę erotyczną) do tego stopnia związała ze sobą
pewne bodźce, że jedno kojarzy się z drugim, a niekiedy wręcz wyniosła dodatki,
ozdóbki i zabawki do rangi fetyszów seksualnych. Z drugiej strony jeśli to natura
jest wyznacznikiem naszej tożsamości seksualnej należałoby uszanować naturę
transseksualistów, choć to oczywiście wymaga pewnej empatii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz