Jak możemy łatwo zaobserwować u naszych bliźnich ludzka
pamięć jest wybiórcza i stronnicza. Pamiętamy rzeczy które chcemy (lub musimy)
pamiętać, i to w sposób najbardziej plastycznie odzwierciedlający aktualną
tożsamość. Przeszłość rozpatrujemy zawsze przez pryzmat obecnej narracji
życiowej, więc „niechcący” będziemy ją aż do swojej śmierci uaktualniać. Kiedy
się zmieniamy modyfikujemy znaczenie swoich doświadczeń. Dzięki temu składają
się one na spójną historię, a nie ciąg chaotycznych eksperymentów. Dzieje się
tak ponieważ nie archiwizujemy wspomnień jak plików w komputerze, lecz za
każdym razem tworzymy je na nowo ze szczątkowych danych.
Proces formowania się pamięci nazywa się konsolidacją. To od
jej przebiegu zależy czy informacje zapisywane na bieżąco w pamięci
krótkotrwałej utrwalą się na dłużej. Z kolei ich wydobywanie z pamięci
długotrwałej wymaga rekonsolidacji, czyli ponownej aktywacji ich mózgowych
zapisów – engramów pamięciowych. A te zostają wtedy zmodyfikowane przez nowy
kontekst informacyjny. Jak wszystko w naszym życiu pamięć służy też
pielęgnowaniu miłości własnej, a więc wspomnienia stają się zgodne z pożądanym
przez nas własnym obrazem. Szczególne miejsce w tym osobistym pejzażu zajmują
wyczyny i szaleństwa młodości, w których jawimy się sobie jako pełnokrwiści
łowcy wrażeń.

Każdy człowiek ma swoją historię i dodaje do niej coraz nowe szczegóły.
Powiedz mi co pamiętasz, a powiem ci kim jesteś. Najgłębiej zawsze zapada nam w
pamięć to, czego potem już nie mamy i dlatego musimy ciągle karmić się
dowodami, że tak żyliśmy. Najśmieszniejsze jest to, że potem niekiedy nikt nie
chce nam w to uwierzyć. A my sami przypisujemy cudowne przypadki którymi
obdarzył nas los swojemu urokowi i zuchwałości. Gdybyśmy nie unieśli się nigdy
ponad sterty rachunków i projektów nie wiedzielibyśmy po co to wszystko robimy.
Zresztą może i tak nie wiemy. Ale pamiętamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz