Dawniej wierzono, że umysł ludzki nie wywodzi się z żadnego
z fizycznych organów, ale jest przejawem działania tak zwanej duszy. Innymi
słowy intuicyjnie przypuszczano, że fizyczna powłoka skrywa w sobie umysłową
esencję. Wynikało to z tak zwanej teorii umysłu, czyli zdolności człowieka do
pojmowania, że inne istoty posiadają własne umysły. A zatem, że posiadają
własne intencje, potrzeby i emocje. Dzięki teorii umysłu możemy spekulować o
przekonaniach, planach i reakcjach naszych bliźnich, co pozwala nam w pewnym
stopniu przewidywać społeczne rezultaty naszych działań. Można więc powiedzieć,
że dzięki teorii umysłu możliwe stały się skomplikowane relacje na których
opiera się nasza cywilizacja. Bez niej bowiem niemożliwa byłaby globalna
kooperacja pozwalająca nam cieszyć się nieskrępowaną konsumpcją. To był jeden z
ewolucyjnych przełomów.
Jak prawie wszystko w naturze teoria umysłu może jednak
zawodzić. Często zdarza się nam na przykład antropomorfizować swoich
czteronożnych ulubieńców przypisując im cechy wybitnie ludzkie. W przeszłości
religie animistyczne (uważane przez religioznawców za pierwotne) przypisywały
pierwiastek duchowy wszelkiemu życiu, a nawet elementom przyrody nieożywionej
takim jak strumyki czy skały. Niemniej pozostańmy przy naszym życiu duchowym.
Zaobserwowano, że życie ustawało razem z oddychaniem. Stąd wnioskowano, że sam
oddech wynika z działania sił życiowych
zwanych – od staropolskiego słowa dech – duchem. Różnie z tym bywało,
ale w naszej kulturze przyjmowano, że każdy człowiek dysponuje jedną
niepodzielną duszą. Pozwalało to na przykład na stworzenie koncepcji osobistej
odpowiedzialności za swoje uczynki nawet po śmierci.

Rozwój medycyny musiał uświadamiać kolejnym pokoleniom, że
cokolwiek by nie myśleć o duszy, siedzibą władz umysłowych jest ludzki mózg.
Wszak ludzie z urazami głowy często mieli problemy z myśleniem. Oczywiście za
względu na „prawdy objawione” kombinowano jakby tu pogodzić wiedzę z wiarą.
Starano się więc wykazać, że co prawda mózg jest nam potrzebny, ale dusza niejako
nim zarządza. Kartezjusz umiejscawiał nawet duszę w szyszynce, jednym z
mózgowych gruczołów – pozostałości po trzecim oku występującym u prymitywnych
gadów. Oczywiście takie hipotezy uzasadnić można było jedynie „filozoficznie”,
lecz nie przeszkadzało to w ich rozpowszechnianiu jako „racjonalnych”. Do dziś
w powszechnej świadomości pokutuje przekonanie o kartezjańskim dualizmie, choć
opiera się ono jedynie na mętnych wywodach.
Widząc w ludzkim umyśle (czy jak kto woli duszy) monolit
zakładano zatem, że jest on wytworem pracy całego mózgu. I w jakimś sensie tak
jest, tyle że praca ta jest „podzielona” pomiędzy różne wyspecjalizowane
ośrodki. Innymi słowy pozbawieni jakiegoś ośrodka stracić możemy konkretną
zdolność umysłową, ale zachować pozostałe. Może się to wydawać dziwne, ale
współczesna neurologia jest w stanie zidentyfikować choćby obwody neuronalne
odpowiedzialne za rozpoznawanie owoców. Po prostu osoby ich pozbawione nie będą
w stanie rozpoznawać warzyw i owoców, ale poza tym ich zdolności umysłowe
pozostaną nienaruszone. Specjalizacja mózgowych modułów jest więc posunięta
dosyć daleko, choć kiedyś koncepcje takie traktowano dosyć sceptycznie.
Wywodziły się przecież z niesławnej frenologii, która przekształciła się w
karykaturalną pseudonaukę.

Jako pierwszy to, że jesteśmy „posklejani” z różnych
umysłowych elementów, udowodnił francuski antropolog i chirurg Pierre Paul
Broca. Dzięki sekcjom pacjentów dotkniętych afazją czyli niezdolnością
artykułowania języka zlokalizował w ich mózgach miejsce zwane dziś ośrodkiem
Broki. Osoby pozbawione funkcjonującego ośrodka Broki nie potrafią się
wypowiadać, choć rozumieją co się do nich mówi. Niedługo potem kolejny mózgowy
ośrodek językowy zlokalizował niemiecki psychiatra Carl Wernicke. Uszkodzenie
ośrodka Wernickego skutkuje wręcz słowotokiem, tyle że zupełnie niezrozumiałym
dla słuchaczy. Dzięki takim odkryciom możemy dziś rozumieć tak paradoksalne
przypadłości jak aleksja bez agrafii, czyli nieumiejętność czytania przy
zachowanej umiejętności pisania. Ponieważ czytanie jest zdolnością kulturową
kora wzrokowa nie łączy się w sposób stały z ośrodkiem Wernickiego. Jeśli
połączenie to zostanie przerwane stracimy więc zdolność czytania, ale ponieważ
ośrodek ten będzie komunikował się z korą ruchową nadal będziemy potrafili
pisać!
Poszczególne moduły realizują przypisane im zadania
umysłowe, których całokształt składa się na nasze życie psychiczne. Wyłączenie
jakiegoś modułu nie powoduje jednak każdorazowo automatycznego wyłączenia
umysłu (choć niemożliwe jest choćby funkcjonowanie z obumarłym pniem mózgu,
odpowiedzialnym za kontrolę podstawowych funkcji życiowych). Poszczególne
struktury mózgu są odpowiedzialne za określone umiejętności czy popędy, a nawet
naszą moralność. Dlatego organiczne zmiany mogą niekiedy prowadzić do
drastycznych zmian naszej osobowości. Nie zdejmuje to z nas odpowiedzialności
za nasze czyny, lecz pozwala nam lepiej siebie zrozumieć. Otóż nie moglibyśmy
urodzić się jako ktoś inny bo nie bylibyśmy wtedy sobą. Jesteśmy sumą pewnych
składników. Zmiana tych składników oznaczałaby stworzenie nowej jednostki. Pamięć rejestruje naszą drogę, więc możemy nadawać jej
spójną narrację. Ale nie jesteśmy tajemną esencją samych siebie tylko własną
emanacją.