Drodzy parafianie, towarzysze, obywatele. Musimy wierzyć, że
nasze życie ma sens, pomimo iż zawsze kończy się tragicznie. Czasem jest to
patetyczny dramat, a czasem zwykła marskość wątroby czy rak płuc. Tak czy siak,
ku chwale ojczyzny czy w wypadku samochodowym, przychodzi nam pożegnać się z
tym ziemskim padołem. Świadomość, że ostateczny krach naszych aspiracji jest
nieuchronny, mogłaby działać na nas demoralizująco. Dla większości z nas wydaje
się jednak to na tyle odległą perspektywą, że śmierć pozostaje jedynie kwestią
filozoficzną, czyli abstrakcyjną. Nie myślimy zatem o śmierci, chyba że już
wysychamy, łysiejemy i fiut przestaje nam stawać. Okazją do refleksji o
przemijaniu mogłoby być chociażby Święto Zmarłych, tyle że zamiast brutalnej
prawdy o człowieku obróconym w proch, szukamy wtedy kontaktu ze światem
nadprzyrodzonym. Zapalamy znicze dla kogoś kogo już nie ma – ale on o tym nie
wie i nie budzi w nim to żadnych uczuć. Tęsknota jest tylko emocją żywych,
martwy człowiek nie czuje niczego. Wszelkie nasze cmentarne działania mogą
tylko symbolizować niegdyś łączącą nas więź. Koić nasz ból.
Z tego też powodu oficjalnie zgadzam się, żeby po śmierci
moje ciało wykorzystane zostało do celów naukowych. Niech studentki medycyny
poznają moją anatomię. Swój majątek, jeśli spotkam odpowiednie do zapłodnienia
dorodne dziewczę, pozostawię dzieciom. A moja spuścizna literacka niech stanie
się częścią światowego dziedzictwa kultury. Przecież i tak nic mi już nie
pomoże. Żadne pomniki, kwiatki czy świeczki. Żadne kadzidła i wzniosłe słowa.
Żadne łzy. Byłem już martwy i to od zawsze. Urodziłem się dopiero podczas stanu
wojennego. Chyba dlatego niektórzy nazywają mnie dzieckiem wojny. A może z
innych przyczyn. W każdym bądź razie byłem już trupem – teraz istnieję pomiędzy
odwiecznością a wiecznością. To mistyczny czas. Tylko tak możemy dotknąć
absolutu – żyjąc. Nie zabiorę stąd niczego do grobu. Nie przygotuję sobie
wygodnego gniazdka jak starożytny Egipcjanin. Ewentualnie, gdybym był
zdesperowanym milionerem, mógłbym dać się zamrozić. Podobno są podmioty
świadczące takie usługi – za sowitym wynagrodzeniem schłodzą Cię i przechowają,
aż do czasu kiedy medycyna będzie Cię w stanie wskrzesić. To oczywiście bardzo
skomplikowane – wymagałoby naprawienia szkód spowodowanych niską temperaturą,
zastosowanymi chemikaliami i niedotlenieniem, nie mówiąc o tych które
doprowadziły do śmierci. Bogatych frajerów mami się możliwością transferu
danych z mózgu do innego medium. Osobiście wołałbym wydać ten szmal na
hedonistyczne i płytkie rozrywki.

Obecna bioinżynieria otwiera przed nami różne możliwości,
takie jak choćby klonowanie. Tyle ze jednostki identyczne genetycznie nie mają
wcale takich samych mózgów. Co oczywiste są oddzielnymi podmiotami, lecz
również struktury neuronalne ich mózgownic różnić się będą w zależności od
życiowych doświadczeń. Wynika to z cechy zwanej plastycznością neuronalną,
którym to pojęciem określamy kształtowanie się połączeń między neuronami, w
zależności od koniecznej aktywności. Zadaniem neuronu jest przekazywanie
informacji za pomocą impulsu elektrycznego do innych neuronów. Wszystkie
neurony, czyli komórki nerwowe tworzą w mózgu wielką sieć. Jest ich około 100
miliardów, a każda z nich potrafi stworzyć nawet 20 tysięcy połączeń. Nasze
myśli mają więc postać impulsów elektrycznych, podobnie jak nasze działania
intuicyjne, gdyż uczenie się czegoś nowego oznacza zmianę funkcjonowania
naszego mózgu. Gdy neurony komunikują się ze sobą intensywnie połączenie między
nimi wzmacnia się, a w przeciwnym wypadku zanika. Powoduje to całkowitą
unikalność naszej tożsamości. Jest bardziej złożona od najbardziej nawet
wydajnego mechanizmu elektronicznego. Choć taki biochemiczny „komputer”
umożliwia dostosowanie go do różnych wariantów egzystencji, stworzona w ten
sposób struktura jest najbardziej skomplikowaną we wszechświecie. Nic dziwnego
że tak często nie możemy zrozumieć drugiego człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz