Łączna liczba wyświetleń

piątek, 27 września 2024

TERROR OBYWATELSKI

 
Polski patriotyzm ciągle się zmienia, bo czas stawia przed nim coraz nowe wyzwania. Była już moda na glany i wygolone głowy. Na klubowe szaliki i koszulki od Pawła Szopy. Na powstańcze tatuaże i biały rap. Kiedyś bito punków, ale niestety praktycznie wyginęli. Potem palono radiowozy i atakowano księgarnie.

Nowym trendem wśród hardkorowych ulicznych patriotów jest organizowanie patroli obywatelskich. Państwo polskie nie daje sobie rady z zapewnieniem bezpieczeństwa "prawdziwym Polakom", dlatego muszą oni brać sprawy we własne ręce i pacyfikować potencjalnie niebezpiecznych przybyszów ze Wschodu.

A wiadomo przecież czym grozi wpuszczanie do kraju takiej zdziczałej hołoty. Obcy śmierdzą czosnkiem, kradną zegarki i gwałcą kozy, a kiedy się tu zagnieżdżą to już ich z Polski nie wykurzysz. Zobaczcie sami co się dzieje na zgniłym Zachodzie. Ludzie boją się wychodzić z domu po zakupy, kościoły pustoszeją, kultura podupada, a moralność leży i kwiczy. 

Najlepiej zabrać się za to od razu, zanim zaroi się tu od żółtych, czarnych, ciapatych i czerwonoskórych. Zacznijmy od skurwysynów z Ukrainy, Gruzji czy Azerbejdżanu. Nie potrzebujemy takich pracowników. Nie będziemy jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, opierać swojej gospodarki na taniej sile roboczej z podupadłych krajów. Niech brudasy wiedzą, że nie są tu mile widziani.

Odważni polscy chłopcy nie lękają się takich zagrożeń. Niedawno zebrali się przed kościołem pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszania w Żyrardowie i wyruszyli patrolować miasto. Zaniepokoiła ich obecność nieprzyjaznych rasowo elementów w hostelu robotniczym. Przypuścili więc skuteczny szturm na ów luksusowy przybytek. Nikogo nie zabili ani nie zgwałcili, tylko kulturalnie spuścili kilku przybłędom wpierdol i powyzywali od różnych.

Potem grzecznie wrócili do domów. Nie było więc potrzeby, żeby policja podejmowała jakąkolwiek interwencję. Wkurwiona jest tylko jakaś lewacko-kapitalistyczna świnia, bo straciła siedemdziesięciu roboli, którzy w następstwie owych niefortunnych zbiegów okoliczności opuścili nasz piękny, gościnny i chrześcijański kraj. Zdaniem przedsiębiorcy nie był to odosobniony przypadek. Wcześniej w innym regionie podobną nauczkę mieli dostać Kolumbijczycy.

No ale pewnie na to zasłużyli, bo jakieś trzy tygodnie temu grupa pięciu latynoskich cwaniaczków pobiła się z Polakami na plaży w Śremie. Jeden z naszych prawie się wykrwawił, po przyjęciu kilku ciosów tak zwanym tulipanem w szyję. Sprawcy obrażeń postawiono zarzut usiłowania zabójstwa, lecz honor wymagał ostrzejszej reakcji. Na zakrwawionych jeszcze piaskach politycy Konfederacji zwołali więc pospiesznie konferencję prasową, żeby pokazać tolerancyjnym głupkom czym kończy się otwieranie rynku pracy.

To zresztą nie pierwsza taka afera z potłuczonymi butelkami. W lipcu przerażeni "obywatele" skrzykiwali się w internecie, żeby bronić się przed zagrożeniem cygańskim, po tym jak w parku zaatakowano szkłem dwóch młodych ludzi, posługując się dodatkowo paralizatorem. Sama idea pojawiła się jakieś dwa lata temu, tuż po pojawieniu się wielkiej fali migrantów ukraińskich. Teraz zdaje się żyć już własnym życiem i grupy spragnionych emocji patriotów zwołują się co rusz w całym kraju. Zazwyczaj terroryzują przypadkowe osoby.

sobota, 21 września 2024

MURY TOŻSAMOŚCI

 
W matematyce tożsamość to równość dwóch wyrażeń, jaka zachodzi dla wszystkich wartości występujących w niej zmiennych. W logice to już bycie jednym i tym samym, a niczym innym. Wiąże się z tym pojęcie identyczności numerycznej, którą należy odróżnić od identyczności jakościowej. Dwie rzeczy mogą być do siebie bardzo podobne, ale każda ma swoją indywidulaną tożsamość.

Nawet jeśli dwie gadające małpy są podobne do siebie jak dwie krople wody, to każda z nich ma własną tożsamość. Ponieważ takich małp jest tyle, że mogą się powtarzać ich twarze, adresy, imiona i nazwiska, wymyślono numery PESEL. Każdy osobnik ma przypisany indywidulany numer i już nie pomylisz Jana Kowalskiego z innym, nawet bliźniaczo podobnym Janem Kowalskim - no chyba, że pomylisz numery. W niemieckich obozach zagłady numery po prostu tatuowano. Dzisiaj przyznaje nam się dokumenty, żeby żaden urzędnik, policjant czy komornik nie miał wątpliwości z kim ma do czynienia.

Musisz przecież płacić podatki, przestrzegać prawa i tak dalej. W zamian masz służbę zdrowia, edukację i infrastrukturę. A o twoją kulturę i rozwój społeczny dba szereg instytutów i organizacji w których za państwowe pieniądze bardzo mądrzy ludzie dniami i nocami myślą jak ci zrobić dobrze. Bo można przecież założyć, że każdy numer ma takie same potrzeby, tylko że nie zawsze je zna. Trzeba mu więc uświadamiać czego potrzebuje, żeby nie zgłupiał do reszty.

Jest też kościół katolicki który tak bardzo cię kocha, że dostarcza ścisłych instrukcji życia. Wystarczy trochę pośpiewać, trochę poklęczeć, dać na tacę i kochać bliźniego swego jak siebie samego. Kurwa jakie to proste. No ale jak nie chcesz po śmierci bawić się z aniołkami to możesz wypisać się z tej sekty. Ale z państwowego systemu rezygnować nawet nie próbuj. Jego reguły obowiązują nawet bezdomnych, wariatów i wszelkie bioodpady.  Każde indywiduum ma swoje prawa i obowiązki, a w razie czego można je ubezwłasnowolnić.


Mamy w tym wspólny interes, bo jak każdy z nas zacznie robić to co chce, to zapanuje anarchia i będziemy musieli emigrować tam gdzie jest jeszcze cywilizacja. Bo cywilizacja to pewność, że masz pełną michę, a nawet trochę rozrywki i do tego poczucie względnego bezpieczeństwa. Tam gdzie nie ma reguł zwykle dochodzi do różnych rzezi, bo zdołasz zagarnąć tylko tyle ile sam wyszarpiesz. W takiej sytuacji marzysz o ziemi obiecanej.

Byt pod względem treści podlega zmianom, więc tożsamość nie ma charakteru statycznego. Treść bytu wyznacza jego cechy. W odniesieniu do rzeczywistości społecznej świadomość wspólnych cech definiuje swoistą tożsamość grupową. Tak narodził się nacjonalizm, ale też wszystkie inne polityczne czy religijne subkultury. Ludzie przyswajają sobie różne przekonania w ramach mechanizmów obronnych. Musimy robić to co każe nam społeczeństwo więc uznajemy jego wartości za własne.

Zawsze szukamy jakiejś grupy odniesienia, bo w kupie siła. Nasze wnętrze absorbuje zewnętrzne konstrukty i zaczyna kierować się ich logiką. Ciężko taką logikę podważyć, bo zawsze musimy przyjmować jakieś arbitralne założenia. Cała nasza racjonalność polega na optymalizacji emocjonalnych preferencji, więc kłócić się o swoje racje możemy bez końca. Nawet bardzo to lubimy bo wyśmiewanie cudzych poglądów utwierdza nas w przekonaniu o słuszności własnych.

Ale gdzieś pod warstwą tych wszystkich wzniosłych słów tkwi mały egoista. który zwyczajnie nie chce przyznać innym racji, bo już określił swoje plemię. Jestem Polakiem, lewakiem, prawakiem, katolikiem czy heretykiem. Szalikowcem określonej drużyny albo zbuntowanym nastolatkiem w koszulce z trupią czaszką. Zarażamy się swoimi emocjami, a potem przekazujemy je dalej. Nasze pasje faworyzują określone informacje i tak przyswajamy określoną wizję świata.


Łatwo nami manipulować ponieważ "instynktownie" szukamy sensacji. Im większe kłamstwo tym ludzie łatwiej w nie uwierzą i tym gorliwiej będą je rozpowszechniać. Następnie wpadną w pętlę raz przyjętych przekonań - będą odrzucać wszystko co nie zgadza się z ich światopoglądem. Dialektyczna walka spowoduje radykalizację i polaryzację. Będziemy korzystać z innych źródeł wiedzy, szydzić z siebie wzajemnie, podkładać sobie świnie, a nawet walczyć na noże. A wszystko w imię świętych racji, bo moja racja jest mojsza niż twojsza.

I o co tyle hałasu? Po co te wszystkie spiski, przewroty i wojny? Chuj jeden z drugim wmawia nam jakąś ideologię, żeby samemu na tym korzystać, albo jest charyzmatycznym wariatem roznoszącym umysłowe choroby. W czasie drugiej wojny światowej miliony ludzi wyrzynały się nie wiadomo o co, zamiast spokojnie pracować i budować wspólny dobrobyt, bo jacyś popierdoleni politycy namieszali im w głowach. Człowiek to zwykłe bydlę, a masami można sterować z pięknej rezydencji.

Skończcie już więc te wszystkie głodne kawałki o prawdziwych korzeniach albo świetlanym rozwoju. Renesans tożsamości znów każe szukać nam różnic po to, żebyśmy rzucili się sobie do gardeł. Ale te wszystkie tyrady to tylko bełkot zagubionej ludzkości. Egzystencjalny nihilizm wydaje się nam jednak jeszcze trudniejszy do zniesienia. Wierzymy w dobro, piękno i prawdę, tyle że każdy inaczej.

sobota, 14 września 2024

HOROSKOP KLIMATYCZNY

 
Nadchodzi podobno jakaś wielka powódź. O ile znam się na Biblii to pewnie będzie kara za grzechy. A zazwyczaj grzeszy nieposłuszny lud. Naród polski przestał się słuchać swoich pasterzy, więc należy go ukarać. Co prawda potop nie zrobi już takiego wrażenia jak w czasach biblijnych, ale zawsze jakoś to mieniu prywatnemu i publicznemu zaszkodzi. Niech się więc dzieje wola Boga.

Dobry Bóg zsyła na nas co rusz kataklizmy, żeby nam przypomnieć jak marnym jesteśmy pyłem. Przede wszystkim zafundował nam efekt cieplarniany, który powoduje różne anomalie pogodowe. Przez to mamy susze, pożary, huragany i powodzie. Ponieważ takie jest przeznaczenie nie warto nic z tym robić - powie to wam każdy Trump, Kaczyński, Orban czy inny znawca ekologicznych teorii spiskowych. Emisja gazów cieplarnianych to jedyna możliwa ścieżka rozwoju.

Trzeba emitować gazy na potęgę bo gospodarka pędzi jak szalona. Jeśli ludzie nie będą wytwarzać, sprzedawać i kupować coraz więcej szmelcu to indeksy giełdowe zaczną spadać. A jak zaczną spadać to inwestorzy dostaną sraczki, przemysłowcy wyślą rzesze głupków na bruk, a konsumentów czekają podwyżki. Najważniejsze jednak żeby system dalej działał, więc banki otrzymają w razie czego pomoc rządową.


Kto zresztą wie, czy cała ta ekologia nie jest przykrywką dla jakichś ciemnych interesów. Największy światowy truciciel - chiński smok - to przecież wielki producent samochodów elektrycznych, turbin wiatrowych czy paneli fotowoltaicznych. A żeby stać się chińską ekspozyturą w Europie - jak niegdyś Albania - to się prawdziwym Polakom za bardzo nie pali. To właśnie nasz naród, a nie Chiny powinien stać na czele świata. Od Chińczyków możemy brać co najwyżej kredyty, maseczki i agregaty.

Ale samochody musimy mieć niemieckie. Na chuj nam te farmy wiatrowe, skoro mamy tyle polskiego węgla i władamy śląskim narodem. Szatan pod postacią Węża - najpewniej wygenerowany przez Sztuczną Inteligencję - sieje dezinformację i kobiety stają się feministkami, usuwają ciążę, wchodzą w związki partnerskie albo zapuszczają brody. Na Arce Noego skryją się najpewniej migranci - po parce z każdego możliwego plemienia, żeby zachować wszystkie kody genetyczne i kulturowe.

Gdyby pomieszać to wszystko razem to wyszedłby z tego statystyczny człowiek. Ale nie statystyczny Polak. Tych zresztą też nie za bardzo da się już wymieszać. Masa obywatelska przestała być jednolita. Naród jest zbyt pstrokaty. Musi przyjść nawałnica, pomóc nam zmyć barwy plemienne i odzyskać solidarność w obliczu wielkiego żywiołu. Moja i twoja nadzieja pozwoli uczynić dziś cuda. Bo w razie czego to i tak będziemy ludźmi.

piątek, 6 września 2024

DZIEJE CHAMSTWA

 
Kiedy Słowianie przybyli do Europy z nadwołżańskich stepów dzisiejszej Ukrainy, budzili początkowo grozę barbarzyńskich przybyszów. Lecz wkrótce nazwa Słowianin utraciła swój sens etniczny stając się synonimem niewolnika. Sclavus oznaczał po łacinie zarówno Słowianina jak i niewolnika, ponieważ słowiańskich jeńców wojennych było tylu, że w zasadzie wystarczało to do zaspokojenia rynku.

Słówko to przeniknęło do wielu języków Europy. Lecz ponownie straciło swoje etniczne znaczenie kiedy w epoce nowożytnej rozpoczął się masowy handel niewolnikami afrykańskimi. Kiedy musimy tyrać lubimy nazywać się białymi Murzynami, bo ich kolor skóry kojarzy nam się z niewolnictwem. Było jednak dokładnie odwrotnie - to owi nieszczęśni Murzyni stali się czarnymi Słowianami (black slaves).

A ponieważ handel żywym towarem to niezły biznes, bo to darmowa siła robocza i urodziwe nałożnice, często sami Słowianie wyłapywali swoich współbraci i sprzedawali hurtem. Do Pragi, gdzie organizowano swego czasu największe targi niewolników, przybywali więc greccy, żydowscy i arabscy kupcy. Aby nasi chłopcy byli grzeczni zazwyczaj ich kastrowano, stąd też słowo saqlab zaczęło w krajach arabskich oznaczać białego eunucha lub kastrata.

Tymczasem Żydzi uznali słowiański motłoch za potomstwo biblijnego Kanaana, przeklętego syna Chama. Na mocy przekleństwa rzuconego przez Noego, cały ten lud skazany jest na służenie potomkom Sema i Jafeta. I to wyjaśnia nasz dziejowy status NIEWOLNIKÓW EUROPY. W średniowieczu ten żydowski pogląd przejęli Niemcy, czym wyjaśniali potrzebę swojej dominacji. Sprawą pilną stało się więc odcięcie od słowiańskiej tradycji i przyjęcie zachodniego chrześcijaństwa co uczynić miał Mieszko I.

Polska szlachta odcinała się od autochtonicznych chłopów, wywodząc swoją genealogię od mitycznych Sarmatów, nie chcąc wpisywać się w niesławną legendę słowiańskiego bydła. Geneza określenia cham w stosunku do chłopa, to niestety konsekwencja przyjętej przez szlachtę żydowsko-niemieckiej koncepcji. Polscy chłopi, jako potomkowie biblijnego Chama, winni byli służyć szlachcie z woli Boga - to kara za jakieś starożytne grzechy. Ideologia zwana sarmatyzmem czyniła szlachtę odrębnym od pospolitego ludu narodem.


Słynna polska "złota wolność" przejawiała się tylko w samowoli szlachty. Bo lud bynajmniej należał do najbardziej zniewolonych w Europie. To właśnie legendarne uciemiężenie chłopów w Rzeczypospolitej było w europejskim dyskursie jednym z argumentów "moralnych" uzasadniających rozbiory. W glebie polskiej pańszczyzny tkwią też korzenie historycznych resentymentów ukraińskiego chłopstwa, które w polskości widziało zniewolenie i poniżenie, choć dzieliło los polskiej wsi.

Nagle jednak lud zaczął być bardzo potrzebny dla jakiejś wydumanej "sprawy narodowej". Żeby odzyskać władzę trzeba było skłonić hołotę do walki za friko. Trzeba było nauczyć lud jego własnej tradycji. Jego własnego literackiego języka. Starych mitów i baśni. Taki był zresztą ogólnoeuropejski trend. Nurkowano w najgłębsze otchłanie tożsamości, często posługując się jakże kreatywną wyobraźnią. Dzięki edukacji dowiedzieliśmy się co to znaczy być Polakami.

Mamy być dumni ze stoczonych wojen - zwycięstwa odzwierciedlają naszą chwałę, a porażki nasz heroizm. Mamy swoje ludowe stroje i melodie, swój hymn, swoją flagę... Wygraliśmy pierwszą i drugą wojnę światową, tyle że znaleźliśmy się w obozie "demokracji ludowej", a Zachodnie Niemcy zbudowały wtedy największą gospodarkę Europy. No i sami zgodziliśmy się na los zwykłych roboli - po transformacji ustrojowej w kraju szalało bezrobocie, a różnice stawek były kolosalne.

Odżyły leżące u podstaw polskości kompleksy - pracując u bogatych sąsiadów na plantacjach karczochów i szparagów wspominaliśmy obozy pracy przymusowej dokąd posyłano nas podczas drugiej wojny światowej. Poza tym wydawało się niesprawiedliwością, że potomkowie nazistowskich sadystów żyją jak pączki w maśle, a my musimy tyrać. Przecież te skurwysyny rozpierdoliły nam kraj i nie zwróciły za to ani grosza. No ale przyjęli nas do Unii Europejskiej i stali się naszym największym partnerem gospodarczym.


Dziś turystyka zarobkowa staje się coraz mniej popularna. Mamy zresztą na tym kierunku sporą konkurencję w wydaniu różnych Ukraińców, Rumunów czy innych Turków. Są oni nieco bardziej zdesperowani od Polaków, godzą się więc na gorsze warunki i są przez to bardziej konkurencyjni. A u nas rynek pracy jest dużo większy niż jeszcze kilkanaście lat temu. Sami chętnie zapraszamy do siebie obcokrajowców, aby wyręczyli nas w najbardziej paskudnych zajęciach. Ktoś to przecież musi robić dla dobra gospodarki.

Daniel Obajtek realizując inwestycję Orlenu ściągnął do Polski kilka tysięcy Koreańczyków, Hindusów, Pakistańczyków, Malezyjczyków, Filipińczyków i Turkmenów. Ulokował kolorowe towarzystwo w miasteczku kontenerowym w pewnym oddaleniu od pięknej polskiej cywilizacji. Na ośmiu metrach kwadratowych koczowały po trzy-cztery osoby. Wielu z nich nie miało zresztą żadnej umowy i pracowało za grosze tak absurdalne, że żaden Polaczek nie kiwnąłby za to palcem. No ale do tego właśnie służy kapitał. Płacisz i masz.