Rosjanie chętnie pogrążyliby się w zachodnim konsumpcjonizmie, tyle że za bardzo ich na to nie stać. Kto tylko może kupuje markowe produkty i zakłada konta na portalach społecznościowych, ale ponieważ jest statystycznie biedniejszy od Europejczyka czy Amerykanina czuje się gorszy. Udrękę zazdrości koi opowieść o "zgniłym Zachodzie", gdzie co prawda wszystko jest modniejsze i obfitsze, ale ludziom w dupach się od tego przewraca. Rosja natomiast zachowuje dyscyplinę moralną poprzez zachowanie tradycyjnych wartości...
Ten potiomkinowski konserwatyzm w kraju pełnym biedy, przestępczości i korupcji zohydzić ma liberalne wartości. Rosja sama pogrążając się w demograficznej zapaści i wszelkich patologiach oficjalnie kreuje się na alternatywę dla dekadenckiej cywilizacji euroatlantyckiej - kultywując sowieckie sentymenty ma jednocześnie być ostatnią ostoją chrześcijaństwa, naturalnego modelu rodziny i słowiańskiej tożsamości. Chętnie sypie więc groszem eurosceptykom i alternatywnym idiotom, bo jak wszyscy poodgradzamy się w nacjonalizmach to nie będzie Kolektywnego Zachodu.
Eurazjatycki "anioł pokoju" bombardując Ukrainę walczy z zachodnim satanizmem, nazizmem czy imperializmem... Ukrainiec to przecież faszystowski podgatunek Rosjanina który trzeba nawrócić na ruski mir. Ale przede wszystkim to sługa Zachodu i polski parobek zainfekowany liberalizmem. Mieszkańcom Globalnego Południa można więc przedstawić całą wojenną aferę jako walkę z postkolonialnym molochem. W Afryce świeża jest przecież jeszcze pamięć o wyzysku dokonywanym przez liberalnych Europejczyków rozprawiających o demokracji i prawach człowieka.
Jednocześnie Rosja usiłuje destabilizować sytuację wewnętrzną w Stanach Zjednoczonych. Tam również niechciani ludzie z Południa stanowią poważny problem. Teksas stawia na granicy z Meksykiem druty kolczaste, a władze federalne każą je usuwać... Politycy Partii Republikańskiej blokują z tego powodu pomoc wojskową dla krwawiącej Ukrainy, a skoordynowane działania kremlowskich blogerów podsycają antagonizmy miedzy Demokratami a Republikanami, Teksasem a Waszyngtonem, czarnymi a białymi i tak dalej...
Putin stara się także mieszać na Bliskim i Dalekim Wschodzie. Swego czasu jego działania znacząco zmieniły układ sił w Syrii. Współpracuje wojskowo z reżimem ajjatolllahów. Przypuszczalnie w jakimś stopniu wspiera Hamas i Hezbollah, bo im bardziej się gotuje na Bliskim Wschodzie tym skuteczniej będzie to odwracać amerykańską uwagę od Ukrainy. W Moskwie przyjmowano już nawet delegacje talibów. Rosjanie flirtują też z Indiami, które jednak nie dają się ograć i wykorzystują polityczno-gospodarczą koniunkturę choćby do zakupów taniej ropy w zamian za zachowanie neutralności wobec wojennej rozpierduchy w Europie.
Z orbity jej wpływów wydostały się też państwa Azji Centralnej - Armenia, Azerbejdżan, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan Turmenistan czy Uzbekistan... Swoją wielką grę prowadzą tam teraz Chiny i Turcja, a posowieckie republiki usiłują lawirować pomiędzy nimi a Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. Ośmiornica która starała się opleść świat póki co nie zyskała na absurdalnej agresji nic prócz wpływów w najbiedniejszych krajach świata, choć przy okazji bardzo nam zaszkodziła. No ale Rosja to stan umysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz