Łączna liczba wyświetleń

65144

sobota, 22 czerwca 2024

ZAZDROSNE MONSTRUM

    Rosja od zawsze naśladowała Europę - Moskwa była już Drugim Kijowem i Trzecim Rzymem, a Petersburg Wenecją Północy. Jak wiadomo to Europa skolonizowała świat, a nie odwrotnie. Rosja natomiast skolonizowała Azję centralną i północną. Na tyle skutecznie, że po rozpadzie europejskich imperiów kolonialnych to rosyjskie pozostaje "federacją". Co więcej to właśnie dzięki zasobom Syberii temu niezbyt innowacyjnemu państwu udaje się wciąż funkcjonować.

Rosjanie chętnie pogrążyliby się w zachodnim konsumpcjonizmie, tyle że za bardzo ich na to nie stać. Kto tylko może kupuje markowe produkty i zakłada konta na portalach społecznościowych, ale ponieważ jest statystycznie biedniejszy od Europejczyka czy Amerykanina czuje się gorszy. Udrękę zazdrości koi opowieść o "zgniłym Zachodzie", gdzie co prawda wszystko jest modniejsze i obfitsze, ale ludziom w dupach się od tego przewraca. Rosja natomiast zachowuje dyscyplinę moralną poprzez zachowanie tradycyjnych wartości...

Ten potiomkinowski konserwatyzm w kraju pełnym biedy, przestępczości i korupcji zohydzić ma liberalne wartości. Rosja sama pogrążając się w demograficznej zapaści i wszelkich patologiach oficjalnie kreuje się na alternatywę dla dekadenckiej cywilizacji euroatlantyckiej - kultywując sowieckie sentymenty ma jednocześnie być ostatnią ostoją chrześcijaństwa, naturalnego modelu rodziny i słowiańskiej tożsamości. Chętnie sypie więc groszem eurosceptykom i alternatywnym idiotom, bo jak wszyscy poodgradzamy się w nacjonalizmach to nie będzie Kolektywnego Zachodu.

Eurazjatycki "anioł pokoju" bombardując Ukrainę walczy z zachodnim satanizmem, nazizmem czy imperializmem... Ukrainiec to przecież faszystowski podgatunek Rosjanina który trzeba nawrócić na ruski mir. Ale przede wszystkim to sługa Zachodu i polski parobek zainfekowany liberalizmem. Mieszkańcom Globalnego Południa można więc przedstawić całą wojenną aferę jako walkę z postkolonialnym molochem. W Afryce świeża jest przecież jeszcze pamięć o wyzysku dokonywanym przez liberalnych Europejczyków rozprawiających o demokracji i prawach człowieka.


Kreując kryzys imigracyjny wzmacnia się z kolei zachodnie trendy nacjonalistyczne i populistyczne. W obliczu problemów społecznych związanych z niegdyś idealizowaną wielokulturowością zaczynamy wątpić w nasze humanitarne wzniosłe hasła. Wydaje się, że Rosja stymuluje nie tylko kryzys na polsko-białoruskiej granicy, ale też dużo bardziej problematyczny geopolitycznie "szlak śródziemnomorski". Wykorzystuje prywatne afrykańskie milicje do sterowania przepływem imigrantów do Europy. Dzięki temu można dowolnie zamykać i otwierać emigracyjną falę w kluczowych momentach - choćby przed wyborami. Wiadomo jak fale takie wpływają na opinię publiczną.

Jednocześnie Rosja usiłuje destabilizować sytuację wewnętrzną w Stanach Zjednoczonych. Tam również niechciani ludzie z Południa stanowią poważny problem. Teksas stawia na granicy z Meksykiem druty kolczaste, a władze federalne każą je usuwać... Politycy Partii Republikańskiej blokują z tego powodu pomoc wojskową dla krwawiącej Ukrainy, a skoordynowane działania kremlowskich blogerów podsycają antagonizmy miedzy Demokratami a Republikanami, Teksasem a Waszyngtonem, czarnymi a białymi i tak dalej...

Putin stara się także mieszać na Bliskim i Dalekim Wschodzie. Swego czasu jego działania znacząco zmieniły układ sił w Syrii. Współpracuje wojskowo z reżimem ajjatolllahów. Przypuszczalnie w jakimś stopniu wspiera Hamas i Hezbollah, bo im bardziej się gotuje na Bliskim Wschodzie tym skuteczniej będzie to odwracać amerykańską uwagę od Ukrainy. W Moskwie przyjmowano już nawet delegacje talibów. Rosjanie flirtują też z Indiami, które jednak nie dają się ograć i wykorzystują polityczno-gospodarczą koniunkturę choćby do zakupów taniej ropy w zamian za zachowanie neutralności wobec wojennej rozpierduchy w Europie.


Dyplomatyczny Putin odwiedził też niedawno Koreę Północną czy Wietnam, gdzie witano go jak cesarza lub papieża. Podpisywanie jakichś tajnych - bończucznie jednak ogłaszanych paktów - świadczyć ma rzekomo o rozszerzaniu wpływów i sojuszy. Może to jakoś eskalować napięcie w rejonie Pacyfiku, tym bardziej, że Rosja "przyjaźni" się z Chinami. Nie jest to już jednak pełnoprawne partnerstwo - Rosja stała się zapleczem surowcowym i pożytecznym harcownikiem, skazanym nieodwołalnie na pewien rodzaj podległości wobec przedstawicieli rasy żółtej.

Z orbity jej wpływów wydostały się też państwa Azji Centralnej - Armenia, Azerbejdżan, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan Turmenistan czy Uzbekistan... Swoją wielką grę prowadzą tam teraz Chiny i Turcja, a posowieckie republiki usiłują lawirować pomiędzy nimi a Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. Ośmiornica która starała się opleść świat póki co nie zyskała na  absurdalnej agresji nic prócz wpływów w najbiedniejszych krajach świata, choć przy okazji bardzo nam zaszkodziła. No ale Rosja to stan umysłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz