Niestety jest to wariant optymistyczny. Załóżmy, że pracujesz jako zwykły robotnik, kasjer czy sprzątaczka. I już nie masz perspektywy na to, że odłożysz sobie na jakikolwiek splendor. Musisz więc zadowolić się gorszą skórą, furą i komórą. I w dodatku żeby starczało choć na adidaski, smartfony i dziary - nie mówiąc już o piwie, fajkach i kebabach - musisz brać nadgodziny i w zasadzie świata poza robotą nie widzisz. Nie wystarcza Ci już czasu i energii aby w jakikolwiek sposób się rozwijać.
Pozostaje jeszcze żerowanie na systemie, czyli pospolite dziadowanie. Można na przykład otrzymywać różne zapomogi albo żebrać pod hipermarketem. Wyższej klasy pasożyty gnieżdżą się w dziwnych instytutach, mediach, sektach czy partiach. Oczywiście każdy taki brylant z pełnym przekonaniem bredzi że ciężko pracuje i jest wysokiej klasy specjalistą od spraw niepotrzebnych, celebrytą, świętobliwością czy sługą narodu. Lecz dziwny to sposób sprawowania posługi, kiedy to wie się lepiej czego potrzeba ciemnemu ludowi.
Motłoch trzeba złapać za ryj i prowadzić jedyną słuszną drogą sankcjonującą opłacanie pieprzących do samych siebie dziadów. Niech oni tam się spotykają, debatują, oklaskują, nagradzają, wskazują drogę i tak dalej. No i niech pasą swą mądrość na naszej głupocie, bo przynajmniej to cementuje system szumnie zwany demokratycznym. Gdybym miał taką możliwość też zostałbym zawodowym erudytą, awangardowym artystą, gwiazdą telewizji śniadaniowej czy autorytetem moralnym. Pechowo to zbyt elitarne zajęcie dla takiego pajaca.
Poza Kaczyńskim i Meloni przedstawiciele tej nowej populistycznej fali uważają też wspieranie Ukrainy za humanitarną fanaberię. Być może dlatego, że swoją dzisiejszą pozycję zbudowały siedząc w kieszeni Putina, który z przyjemnością finansował największych europejskich oszołomów. Swego czasu rosyjscy trolle ingerowali też w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, rozpowszechniając niestworzone teorie spiskowe. Konsekwencje to elekcja Donalda Trumpa, a potem groteskowy szturm na Kapitol.
Szczerze mówiąc rozumiem, że ludzie chcą czegoś nowego, bo system liberalny stawał się coraz mniej wydolny. Owszem, zapewniał stały wzrost gospodarczy, lecz też rozbudzał nadmierne nadzieje, ambicje i potrzeby. A dużej grupie lepszych i równiejszych udawało się ostentacyjnie pasożytować na tkance społecznej i jeszcze uważać to za naturalne. Władza polityczna może jednak przekierować przepływy finansowe. I oto chyba najbardziej chodzi, bo utopię suwerenności w której każdy naród ma rządzić się własnymi prawami przerabialiśmy już przed drugą wojną światową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz